Artykuły

Kryzys nie w teatrze

Miniony dobry rok dla łódzkiego teatru bezsprzecznie należał do Zbigniewa Brzozy. Dyrektor Teatru Nowego w kilka miesięcy postawił na nogi najsłabszą scenę dramatyczną. Rosną też w siłę łódzkie festiwale, na które wreszcie zaczęły zjeżdżać gwiazdy europejskiej reżyserii - pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Kryzys na razie nie dotknął sceny. Jest nawet wzmożony ruch, bo do artystycznego wyścigu wrócił Teatr Nowy, Powszechny po 60 latach starań dostał dotację na budowę małej sceny, Teatr Jaracza uruchomił cztery sceny regionalne - w Sieradzu, Piotrkowie Trybunalskim, Skierniewicach i Radomsku - a obok państwowych teatrów wyrosły dwa prywatne. W kwietniu w dawnym kinie Przedwiośnie zaczął działać Teatr V6. Choć profil zespołu pozwalał oczekiwać najwyżej dobrze skrojonego wodewilu, widzowie zobaczyli zaskakująco dobry "Aquarius" z rzadkiego offowego gatunku cirque nouveau ("nowy cyrk"). A kilka miesięcy później - premierę "My Fair Lady" Fredericka Loewego, na którą niełatwo zdobyć licencję artystom amatorom.

Poszerzyła się teatralna oferta dla dzieci. Teraz spektakle lalkowe można oglądać nie tylko w Arlekinie i Pinokiu, ale i prywatnej Baśniowej Kawiarence, która obok weekendowych przedstawień serwuje kawę i desery, najmłodszym zaś proponuje baśnie ze światowej klasyki.

Nowy z popiołów

Do optymizmu nastrajają zmiany w Teatrze Nowym. Scena - nosząca imię Kazimierza Dejmka - od kilku sezonów praktycznie nie liczyła się na artystycznym rynku. Teraz zaczyna być groźna nie tylko dla łódzkich konkurentów.

Powiew świeżości wniósł nowy dyrektor artystyczny Zbigniew Brzoza. W styczniowym konkursie na stanowisko niespodziewanie pokonał faworyzowanego Olgierda Łukaszewicza. Były szef warszawskiego Studia w pół roku zrobił dla Nowego więcej niż jego dwaj poprzednicy przez pięć lat. Ale odradzanie teatru zaczął radykalnie i kontrowersyjnie. Zanim jeszcze odebrał oficjalną nominację, skreślił z repertuaru sześć tytułów i zaczął zwalniać ludzi. Z przepełnionego, jego zdaniem, zespołu musiało odejść 13 osób, czyli ponad 30 proc. etatowych aktorów. To była w ostatnich latach jedna z większych w polskim teatrze redukcji. Ośmiu aktorów poszło do sądu, a przeciw dyrektorowi wystąpiło Nieformalne Stowarzyszenie Teatromanów.

Kolejne miesiące pokazały jednak, że Brzoza wie, co robi, i ma spójną koncepcję teatru. Teatru dla inteligencji. Zmieniło się w nim sporo: od designu programów i plakatów (jednego dla wszystkich spektakli i wydarzeń), przez cenę biletów (w małej sali dla każdego "za dychę"), po jakość premier i zakres propozycji. Prężną działalność rozpoczęła kawiarnia literacka, oryginalnie prowadzona przez poetę Zdzisława Jaskułę. Przyjechali już do niej m.in. Andrzej Stasiuk, Daniel Kalder i Jacek Dehnel. Furorę zrobiła premiera "Brygady szlifierza Karhana" Vaška Kani, inaugurująca dyrekcję Brzozy, a 59 lat wcześniej - powstanie Teatru Nowego. Na myśl o wskrzeszaniu socrealistycznego produkcyjniaka wielu pukało się w czoło, a w tym czasie odmłodzona ekipa po wodzą Remigiusza Brzyka zaszyła się w byłym Domu Kultury "Kolejarz". I szlifowała - najciekawszą łódzką premierę 2008 roku.

Nowy, jako pierwsza i jedyna w Łodzi scena instytucjonalna, wpuścił alternatywę. W wakacje na festiwal "Przyjaciele Nowego wychodzą na ulicę" przyjechała czołówka polskiego offu: Teatr Ósmego Dnia, Biuro Podróży, Provisorium. Etat dostał Leszek Bzdyl, lider niezależnego Dada von Bzdülöw, czyli tanecznej wizytówki Gdańska. Za sprawą Izabeli Chlewińskiej i jej spektaklu "Ophelia is not dead" w Łodzi pojawił się awangardowy taniec. Oryginalną premierę zrealizował duet utalentowanych warszawskich artystów - Natalia Korczakowska i Piotr Głowacki; na małej scenie zaaranżował spotkanie z postacią literacką - Stawroginem z "Biesów" Fiodora Dostojewskiego. Zatarcie granicy między występem a prawdziwym wieczorem autorskim posłużyło nie tylko artystycznej prowokacji - widzowie zupełnie serio rozmawiali z aktorem - ale też przenikliwej interpretacji tekstu.

Brzoza zdążył też przedstawić plan nowoczesnego centrum edukacji teatralnej i odświeżyć Spotkania Miast Partnerskich. Spektakle pokazał tu Rimas Tuminas, mistrz współczesnej reżyserii z wileńskiego Teatru Małego, oraz Victor Bodó, wschodząca węgierska gwiazda z Teatru Jozsefa Katony w Budapeszcie.

Europa nad Łódką

Właśnie spektakle europejskiej czołówki reżyserów zdecydowały o sile ubiegłorocznych propozycji teatralnych. Za ich sprawą łódzkie przeglądy małymi kroczkami zbliżają się do poziomu toruńskiego Kontaktu czy wrocławskiego Dialogu. W interesujących zaproszeniach, obok Teatru Nowego, przodował Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Nowi dyrektorzy artystyczni, Agata Siwiak i Grzegorz Niziołek, przeobrazili miejską fiestę w wysmakowane elitarne wydarzenie. Choć nie wszystko się organizatorom udało, nie można nie odnotować pierwszej w Łodzi obecności Alvisa Hermanisa, najlepszego inscenizatora łotewskiego, laureata prestiżowej nagrody Nowe Rzeczywistości Teatralne. Na łódzkim festiwalu po raz pierwszy w Polsce pokazano "HamletaMaszynę" Heinera Müllera. Absolutnie wybitny spektakl w berlińskim Deutsches Theater zrealizował Dimitr Gotscheff, trzykrotnie okrzyknięty w Niemczech reżyserem roku. Müllerowi, wciąż słabo znanemu w Polsce, poświęcono zresztą cały blok festiwalowych wydarzeń. Podczas całonocnej projekcji, zakończonej teatralnym śniadaniem, łodzianie obejrzeli archiwalny zapis słynnego pięciogodzinnego "Hamleta/Maszyny", którego Müller wyreżyserował właśnie w Deutsches Theater. W tym samym czasie na ulicach niemieckie społeczeństwo i wielu aktorów Müllera szykowało się do obalenia muru berlińskiego.

Międzynarodowy (nie tylko z nazwy) stał się Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, organizowany od 14 lat w Teatrze Powszechnym. W ubiegłym roku zaproszenie do Łodzi przyjął m.in. kultowy teatr.doc z Moskwy. Grupa konsekwentnie działa w technice verbatim, tworząc z marginesów prawdziwego życia niebanalne uderzające spektakle. W Łodzi pokazała "Błękitnego ślusarza" Michaiła Durnienkowa, uplecionego z autentycznych robotniczych haiku, oraz "Wojnę Mołdawian o tekturowe pudełko" Aleksandra Rodionowa, prawdziwą historię współczesnych moskiewskich slumsów.

Scena przy Legionów 21 rozstrzygnęła też pierwszą edycję ogólnopolskiego konkursu dla komediopisarzy i ogłosiła kolejną z nagrodą 50 tys. zł od prezydenta Łodzi.

Rozwój każdego teatru stymuluje zwykle silna konkurencja. Jeśli łódzkie sceny, wzorem ubiegłego roku, będą konsekwentnie podnosić poziom i twórczo ścigać się z pozostałymi, kryzys długo nam nie zagrozi.

Na zdjęciu: "Brygada szlifierza Karhana", Teatr Nowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji