Artykuły

Bez wspólnego tytułu

Teatr Rzeczypospolitej pokazał w Warszawie kolejne przedstawienia pod swoim patronatem: Kantora "Gdzie są niegdysiejsze śniegi" (z krakowskiego Cricot 1) oraz {#au#311}Büchnera{/#} {#re#7928}"Woyzeck"{/#} (z Teatru Polskiego z Wrocławia). Oba bardzo interesujące i powitane przez Warszawę teatralną z uznaniem. Tym bardziej godzi się przypomnieć sprawę z tak niedawnej przeszłości, a już jakby zapomnianą: że Teatr Rzeczypospolitej zanim się był narodził, już okrzyczano jako zbędny i poroniony, i że także, dzisiaj musi przewalczać zawiść zawiedzionych, sceptycyzm obojętnych, nieufność nawet życzliwych. W tych warunkach trzeba doceniać zapał i energię J.P. Gawlika, uprzednio wygryzionego z Teatru Starego w Krakowie, którego świetności był współtwórcą i animatorem. Niezrażony żadnymi przeszkodami i kłodami, rzucanymi mu pod nogi, Gawlik nadal walczy i przekonywa do teatru, który powstał poza nim, ale który on ma oblekać w ciało. I w ciągu bodaj ośmiu miesięcy dał dziewięć przedstawień, znaczących, ważnych, wprowadzając Teatr Rzeczypospolitej w krwiobieg polskiego teatru, polskiej kultury teatralnej. Nie ma ludzi nie zastąpionych, zbyt długo żyję na świecie, bym o tym nie wiedział. Ale bywają ludzie, którzy w danej sytuacji są szczególnie potrzebni i użyteczni. Nie znam bliżej J.P. Gawlika, pamiętam go z czasów, gdy pisywał sztuki tzw. użytkowe, co to cieszą się powodzeniem u publiczności, ale lekceważeniem znawców. Lecz pamiętam go też jako dyrektora Teatru Starego. Teraz prócz Teatru Rzeczypospolitej prowadzi również Teatr Dramatyczny, placówkę jeszcze trudniejszą i zagrożoną upadkiem. Czy nie zasługuje na to, by mu i w przypadku ratowania Teatru Dramatycznego życzyć powodzenia?

Widowisko Kantora, ukazane w Stodole, ma swój wdzięk i klimat. Nie jest to, oczywiście, klasa "Umarłej klasy". To dopiero przygotowanie, próba generalna przed osiągnięciami Kantora teatru śmierci. Ale już w tym wyrazistym panopticum Kantora z 1979 roku - dopiero teraz prezentowanym w Polsce - widać jakże wiele elementów, które tak świetnie zaowocowały w "Umarłej klasie" i w "Wielopolu, Wielopolu": widać zarazem, jak ten teatr plastyki i słowa trudny jest do twórczego naśladowania.

"Woyzeck", sztuka napisana w 1836 roku, należy do czołowych utworów niemieckiej klasyki, jakkolwiek ocalała w kształcie niepełnym i okaleczonym. Inscenizatorom, reżyserom daje mnóstwo możliwości kreowania własnej wizji scenicznej, od naturalizmu po ekspresjonizm niemiecki czy nawet awangardę. Z tych możliwości skorzystał w pełni Tadeusz Minc, reżyser doświadczony, mający w swym dorobku niejeden udany spektakl. Na żywioł "Woyzecka" spojrzał poprzez - "Koczowisko" Łubieńskiego, swój sukces reżyserski, znany i w Warszawie. Osiągnął wysoki stopień spójności, wyrazistości i teatralności widowiska, jedna to z najlepszych prac w jego działalności reżyserskiej. Niemiecki pisarz Werfel napisał kiedyś książkę, opatrzoną tytułem "Nie morderca jest winien, lecz zamordowany". W "Woyzecku" nie jest winien ani zabójca, ani jego ofiara, winien jest los Woyzecka w obcym, wrogim mu świecie. Jest zasługą Teatru Rzeczypospolitej, że widzom nie tylko znad Odry pokazał piękny spektakl Minca. A już w ślad za nim wchodzi do Pałacu Kultury i Nauki Teatr Współczesny ze Szczecina z przedstawieniem w hołdzie dla niedawno zmarłego Stanisława Hebanowskiego.

Gdy tak się wiedzie Teatrowi Rzeczypospolitej, ostrą konkurencję ma na Pradze w Teatrze Powszechnym Zygmunta Hübnera. Nowa premiera w tym teatrze - "Z życia glist" Pera 0lova {#au#406}Enquista{/#} w reżyserii Hübnera - prezentuje nie tylko świetne aktorstwo i wytrawną reżyserię, ale też wybitną sztukę pierwszego dziś dramaturga skandynawskiego. Teatr Powszechny pokazał nam już rewelacyjną {#re#17283}"Noc trybad"{/#} Enquista, sceny z życia Strindberga. "Z życia glist" to "obraz rodzinny z 1859 roku" (jak to określa podtytuł) z życia sławnego baśniopisarza {#au#449}Andersena{/#} i małżonków Heiberg (on - w swoim czasie król duńskiego teatru i krytyki, ona - duńska Modrzejewska). Sztuka nie jest ani plotkarska, ani skandalizująca. Jest po prostu wnikliwa i szczera. A jednak zimno mi się robi na myśl, co by się działo, gdyby u nas ktoś w podobny sposób odważył się pokazać starość Mickiewicza albo młodość panny Heleny Misel (z czasem znanej jako Modrzejewska). Bywamy obrazoburczy, ale w miarę, w miarę...

W "Z życia glist" święci triumfy, gościnnie, Krystyna Janda, najmodniejsza obecnie aktorka polska. Rewelacyjna po raz pierwszy w roli zadziornej, przebojowej dziennikarki w znakomitym filmie Wajdy "Człowiek z marmuru", potrafiła być żenująco słaba w bardzo złym filmie Wajdy "Człowiek z żelaza". Często grywająca w filmie, Janda jest jednak przede wszystkim aktorką teatralną. Jej rola w sztuce Enquista to piękne osiągnięcie. Janda potrafiła ukazać całą złożoną psychikę Johanny Luizy Heiberg.

Teatr Powszechny coraz silniej staje się teatrem aktorskim. Wraz z Jandą popisowy kwartet aktorski tworzą Wiesława Mazurkiewicz, Franciszek Pieczka, Zbigniew Zapasiewicz. Kiedyś chadzało się do teatru "dla aktorów". Janda, Zapasiewicz to właśnie tacy aktorzy, którzy także sami bywają magnesem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji