Artykuły

Artysta bez papierów

Kto to jest w dzisiejszych czasach aktor? Aktor w dzisiejszych czasach to jest ten, komu reżyser daje rolę. Kto to jest w dzisiejszych czasach reżyser? Reżyser w dzisiejszych czasach to jest ten, komu producent daję kasę. Kto to jest w dzisiejszych czasach producent? Producent to jest w dzisiejszych czasach Lew Rywin. Takie są czasy i trzeba sobie radzić. Trzeba ruszać głową, nie papierami - Jerzy Pilch wraca w Dzienniku do projektu ustawy o zawodzie aktora przygotowanej przez PSL.

Sprawa PSL-owskiego projektu ustawy o zawodzie aktora przemknęła przez media jak meteor. Skwapliwie została wyśmiana zwłaszcza przez zagrożone nią serialowe gwiazdy, choć nie tylko; praktycznie wszelkie komentarze były w najlepszym wypadku ironiczne, co nie dziwota: wyśmiać ten pomysł można z dziecinną łatwością. W teatrach wyłącznie życzliwi dla kolegów, sprawnie wkuwający rolę artyści z papierami? Życzliwość czy jak to jest w projekcie ujęte "powściągliwość w krytykowaniu kolegów" pomińmy, bo faktycznie jest trochę od czapki. Nie na krytykowaniu, a na wzajemnej adoracji środowisko stoi. Być może ustawodawcom idzie o "powściągliwość w krytykowaniu kolegów za ich plecami" -jeśli taka byłaby pełna wersja projektu, to owszem, byłoby uzasadnione, ale żeby działało, projekt PSLu musiałaby mieć siłę Dekalogu i obejmować nie tylko aktorów, ale całą ludzkość. Na razie ludzie Pawlaka takiej mocy nie mają. Kwestię sprawnego wkuwania też można pominąć - z jednej strony jest czysto techniczna, z drugiej na wskroś indywidualna: tym nauka idzie do głowy lepiej, owym gorzej - jak to w życiu. Ale papiery? Aktorzy z papierami?

Przecież artysta to nie jest ktoś, kto ma papiery na artystę! Artysta, prawdziwy artysta nie potrzebuje żadnych papierów, prawdziwemu artyście nie są potrzebne żadne świadectwa ukończenia kursów rzemiosła artystycznego czy innych akademii; oczywiście dobrze jak ma papiery wariackie, żółte zaświadczenia o licznych pobytach w domu obłąkanych, to jak najbardziej, ale i takie certyfikaty nie legitymizują artysty w całości, w całości legitymizują go jego dzieła szalone, natchnione i wściekłe. Czy aktorzy Kantora mieli jakieś dyplomy? Skąd! A jakie znane w całym świecie przedstawienia odgrywali! Jakby byli ciut ładniejsi, odrobinę przystojniejsi, trochę lepiej odziani - śmiałoby mogli w serialach występować. Ustawa jest istotnie nie do obrony. Co nie znaczy, że nie ma - pozwolę sobie na zmianę tonacji - problemu. Problem jest, ale wbrew pozorom nie polega na zalewie serialowej tandety czy innej popkultury. Na takie rzeczy nie ma rady, nie są one zresztą w całości katastrofalne. Nie idzie też, broń Boże, o jakiś absurdalny postulat np. pogłębienia kultury masowej. Ona z zasady jest i będzie płytka. (Kultura ludowa jest barwna! - śp. doktor Tatara unosił palec i bocianim krokiem przemierzał ciemności Gołębnika - Jest barwna! Ale czy jest głęboka? - wiódł po nas spojrzeniem, które jasno mówiło: żadna z waszych odpowiedzi nie będzie dorzeczna). Jest barwna, ale płytka. Nie ma rady. Idzie o to, aby jej rozlewności nie rozszerzała się nadmiernie, zwłaszcza by nie anektowała języka. Bo jeśli np. jest tak - a tak jest - że Jan Nowicki to jest aktor i Marian Mroczek to jest aktor i jeśli jest tak, - a tak jest - że Krystyna Janda to jest aktorka i Elwira Herbuś to jest aktorka; to znaczy, że słowo "aktor" i słowo "aktorka" nie znaczy nic, literalnie nic. W polszczyźnie pokazały się puste miejsca. Niby język się broni, niby mówi się "aktor serialowy" czy "serialowa gwiazda", ale w porównaniu choćby z literaturą zaludnioną przez "pisarzy", "grafomanów", "literatów", "prozaików", "gryzipiórków", "powieściopisarzy", "autorów książek", "ludzi pióra" etc., etc. z "aktorami" jest cienko. Rzekłbym: elementarna sytuacja językowa aktorów jest trudna - wobec zalewu tandetnego komedianctwa beznadziejna. Ustawa - jakakolwiek jest w szczegółach - próbująca przywrócić czy nadać jakieś wymogi zawodowi aktorskiemu jest też próbą przywrócenia znaczenia słowu "aktor" i za to jej chwała, i przez to jest ważna, nawet jak już jej nie ma, i nawet jeśli PSL ocala język przy okazji i podświadomie. Podświadomość PSL-u? Osobny temat. Ktoś może powiedzieć, że były czasy, gdy Jan Kreczmar był aktorem i Jan Himilsbach był aktorem i jeśli nie było tak samo, to słowo "aktor" i w tamtych wysokich czasach było co najmniej wielce rozciągliwe. Owszem, ale była proporcja. W rzeszy wykształconych, dysponujących perfekcyjnym warsztatem aktorów pojawiali się niekiedy naturszczycy. Byli jak rodzynki albo jak perły, wyróżniali się rozległymi horyzontami, licznymi umiejętnościami (często literackimi) i niekonwencjonalną fizycznością. Grali samych siebie, urok był w chropowatości. Teraz naturszczycy są identyczni jak seryjnie wytwarzane lalki, grając siebie, grają gładki plastik; stali się tak liczni, że zawodowi aktorzy są między nimi jak rodzynki; mniejszościowe w wymowie i ruskie w brzmieniu słowo naturszczyk zniknęło, bo straciło sens. Jakim dziwem natury trzeba by być, by być naturszczykiem we współczesnym polskim serialu? Marianem Stalą?

Dawniej naturszczyk nie próbował się mierzyć ze sceną (wyobraźcie sobie Himilsbacha w Narodowym) - teraz pożarci przez seriale zawodowi aktorzy ledwo sobie radzą w teatrze. Państwowe szkoły teatralne mają konkurencję w postaci różnej maści prywatnych uczelni filmowych, które nie tyle można ukończyć, co zapłacić za ich ukończenie, i które produkują, jakże potrzebny, nawóz telewizyjno-estradowy - słowem: amatorszczyzna wpierw była urozmaiceniem, potem stalą się skazą, potem chorobą, potem epidemią - teraz jest normą. Jak w tej zmianie nie ma problemu, to w ogóle nigdzie nie ma problemu.

Nie ma też niestety dobrych rozwiązań. Chronić trzeba - tak jak całe szkolnictwo - szkoły artystyczne, ale mimo że ci, co np. do Akademii Teatralnej się dostali i ją ukończyli, są w moim przekonaniu ludźmi wyjątkowymi, nie da się ich sensownie wyposażyć w żaden przywilej. Nie ma rady. Taki system. Takie czasy.

Kto to jest w dzisiejszych czasach aktor? Aktor w dzisiejszych czasach to jest ten, komu reżyser daje rolę. Kto to jest w dzisiejszych czasach reżyser? Reżyser w dzisiejszych czasach to jest ten, komu producent daję kasę. Kto to jest w dzisiejszych czasach producent? Producent to jest w dzisiejszych czasach Lew Rywin. Takie są czasy i trzeba sobie radzić. Trzeba ruszać głową, nie papierami. Trzeba liczyć na siebie, nie na PSL. Reżyser Witek Adamek zaproponował mi rolę w filmie .Wtorek", zagrałem, może nie jestem aktorem? Jestem pełną gębą. Jerzy Pilch - actor and writer. Dziesiątki facetów z dyplomami szkół aktorskich ubiegało się o tę kreację, reżyser mnie widział i fertig. Nawet nie mogę powiedzieć, że wygrałem casting, kandydatura moja była tak oczywista, że nie było potrzeby ogłaszania castingu.

Pisarzem też zostałem wcześniej, niż nim byłem. Dzięki wrodzonej obrotności. W latach 80. żeby dostać paszport, trzeba było mieć zatrudnienie, a zwłaszcza papiery o zatrudnieniu. Trzeba było posiadać w dowodzie odpowiednią pieczątkę. Chciałem wyjechać, nie byłem nigdzie zatrudniony, nie miałem papierów ani pieczątki, nie miałem szans. Nie miałem też odwagi ani sposobów na jakąś poważną lewiznę. Uciekłem się do fikcji. Literackiej w sensie ścisłym. W Peerelu, a na pewno pod koniec Peerelu istniała możliwość zdobycia papierów, że się wykonuje wolny tzw. zawód. Po przedstawieniu - ma się rozumieć - odpowiednich papierów. Szło się do odpowiedniej urzędniczki, okazywało się jej odpowiednie zaświadczenia o np. wykształceniu i dorobku artystycznym i jak były to rzeczy przekonujące, otrzymywało się, co trzeba. Włodek Maciąg, Janek Pieszczachowicz, Bronek Mamon chyba też Jan Błoński wydali mi i podpisali zaświadczenia, że "zajmuję się literaturą". Jakieś jeszcze papiery miałem? Egzemplarz pierwszej książki - dla wzmożenia żałości - w garści? Albo jakąś jego zapowiedź? Bibliografię artykułów i opowiadań? Niewykluczone. Tak czy tak, nie były to zbyt mocne papiery. Urzędniczka przyglądała mi się sceptycznie. Była ładna, zacząłem bąjerować. Nadmiernie, histerycznie, spazmatycznie. Bardzo źle. Choć koniec dobry. Bardziej przerażona moim natarciem niż przekonana argumentami - uległa. Przybiła odpowiednią pieczątkę. Tak jest. Przez całe lata miałem dowodzie wbitą jak wół pieczątkę: WYKONUJE ZAWÓD ARTYSTY PISARZA. Tak jest. Miałem artystyczne papiery na długo przed powstaniem PSL-u. Wielkiej siły mi to nie dawało, ale starego dowodu czegoś żal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji