Artykuły

Stary aktor kontra autostop

"Ja, Feuerbach", w reż. Krzysztofa Orzechowskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Kiedy stary aktor Feuerbach spyta młodego asystenta reżysera, jak trafił do teatru, młodziak odpowie z rozbrajającą szczerością: przez autostop. Otóż, łapiąc onegdaj okazję na autostradzie, los sprawił, że zatrzymał samochód, prowadzony przez dyrektora teatru. Tak, przypadkowo poniekąd, wjechał do przybytku Melpomeny. I został. Przypadkowo!

To jedna z wielu gorzkich prawd, które padają ze Sceny Miniatura Teatru im. J. Słowackiego. Bowiem tekst Tankreda Dorsta "Ja, Feuerbach" jest między innymi traktatem o starym i młodym teatrze, o istocie uprawiania zawodu aktora i szerzej -o istocie uprawiania sztuki w ogóle. I jest też ten tekst, może przede wszystkim, przejmującą pochwałą uczciwości. Uczciwości wobec własnych zasad, przekonań i artyzmu.

Tadeusz Kwinta gra starego Feuerbacha. Po siedmiu latach przerwy przychodzi na przesłuchanie do teatru. W oczekiwaniu na reżysera, daje lekcje teatru i życia jego asystentowi (Rafał Sadowski). Od początku jest jak zjawą z jakiejś odległej epoki. Od początku jest zagubiony w tym jakimś nowym teatrze. Nieśmiało błaga o trochę światła. Wspomina dawne role i dawne czasy. Odgrywa swój teatr jednego widza niejako dla siebie. W czasach, kiedy istota nowoczesnego aktorstwa sprowadza się do "graj, że nic nie grasz", albo "bądź sobą", sztuka aktorska Tadeusza Kwinty jest wzruszająco uczciwa. Każda emocja, każdy gest ma swój jasny wymiar i czytelne znaczenie. Kwinta gra całym sobą. Ale nie ma tu nic z efekciarstwa i kokieterii.

W jego czułych dłoniach nawet pudełko zapałek staje się maleńkim, delikatnym ptaszkiem, w którego on tchnie życie. Każdy grymas twarzy rodzi się z emocji. A kiedy wreszcie dojdzie do przesłuchania i kiedy zlęknione słowa ugrzęzną w gardle, Feuerbach Kwinty cichutko odejdzie na paluszkach. Jakby przepraszając. Ale przecież zwycięski, bo to on znalazł się po właściwej stronie sztuki.

Gdzieś mniej więcej w środku przedstawienia, na scenę wchodzi młoda dziewczyna (Kornelia Trawko-wska), która zgubiła psa, który ma "zagrać" w przedstawieniu. Stoi obojętnie i żuje gumę. W pewnym momencie Feuerbach nie wytrzymuje i rzuca w jej stronę: to jest teatr!

"Ja, Feuerbach", w reżyserii Krzysztofa Orzechowskiego, to jest właśnie teatr. Mądry i uczciwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji