Artykuły

Z przepychem, bez sensu

"Lalka" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Bartosz Porczyk w roli Stanisława Wokulskiego mówi do Kingi Preis grającej Izabelę Łęcką: - Wsadź mi palec w dupę.

Widownia dostaje spazmów. Tak, niestety, nie zaczyna się przedstawienie grane na dużej scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu pod tytułem "Lalka". I chyba szkoda. Mogłoby się tak zacząć i jednocześnie skończyć. Cierpliwi i ciekawi nieokiełznanej wyobraźni teatralnych twórców muszą wysiedzieć prawie trzy godziny.

Trio artystów: Jolanta Janiczak, Wiktor Rubin i Piotr Rudzki - autorzy adaptacji, dramaturdzy i reżyser tego przedstawienia - teoretycznie zainspirowali się XIX-wieczną powieścią Bolesława Prusa. Aż trudno uwierzyć, ale ma ona ten sam tytuł, co sztuka - "Lalka".

By istotę tego tytułu podkreślić, na scenie pojawiają się lalki-zabawki oraz wielka na kilka metrów lala, postawiona w kącie dla urozmaicenia i podkreślenia bizantyjskiego rozmachu animatorów tego zdarzenia.

Takich urozmaiceń jest więcej. Pojawia się faraon niesiony w lektyce, prawdopodobnie żeby podkreślić erudycyjny żart, jako że Prus napisał też "Faraona", który czeka w kolejce na współczesne poprawki.

Inscenizację rozpoczyna Kinga Preis, ubrana w barokową suknię niemal prosto z obrazów Velazqueza, po to, by mogli ją obmacywać adoratorzy. To szpila w rozwiązłość wyższych klas. Tę aktorkę zobaczymy także w stylizowanym stroju gejszy. To z kolei bardzo cienka (i aż parząca aktualnością) aluzja polityczna do pani prezydentowej. Widzieliśmy ją przebraną w taki strój na wycieczce za nasze pieniądze do Japonii.

Żałuję, że towarzyszącego jej w tej scenie (obok Węgiełka - Mariusz Kiljan) Wokulskiego para scenografów nie ubrała w ubiór paradny doktora honoris causa uniwersytetu w Ułan Bator, w którym wystąpił mąż pani prezydentowej. Kolorystycznie świetnie by pasował.

By wyciągnąć za uszy z literackiego niebytu powieść Prusa, na nowo napisane dzieło aż iskrzy cytatami. Od mickiewiczowskich "Dziadów" poczynając, aż na ciągle budzących sentyment piosenkach żołnierzy Armii Krajowej kończąc. Nie tylko z talentem śpiewają je Rzecki (Michał Chorosiński) i Wokulski, ale też akompaniują sobie na cztery ręce. Co ciekawe, są też w tym dziele nawet dosłowne cytaty z "Lalki" Prusa.

Twórcy uznali, że z całej powieści najciekawszy jest wątek rodzącego się kapitalizmu, który skojarzył im się z kapitalistycznymi przeobrażeniami na przełomie lat 90. ubiegłego wieku. Toteż, jak na apelu poległych, Wokulski przywołuje krótkie życiorysy współczesnych Polaków, którzy nie dają sobie rady w tym naszym siermiężnym kapitalizmie.

Jest wśród nich 28-letni Marcin, pracujący w firmie transportowej i zarabiający 2000 złotych, i drugi Marcin, lat 23, pracujący w hipermarkecie, jest 30-letni Paweł, sprzedawca w sklepie osiedlowym oraz 29-letni Mariusz, ochroniarz. Po apelu Wokulski, cierpiący za miliony, pada jak Konrad z "Dziadów", wycieńczony bez reszty.

Wokulski - romantyczna dusza, wrażliwiec - rozdaje pieniądze na lewo i prawo, karmi sieroty zupą, wspiera, jak może, biednych, których kapitalizm spycha w nędzę. W kuluarach kpiono, że następną premierą Wiktora Rubina przygotowaną z duetem literackim Janiczek - Rudzki będzie niedokończone dzieło Karola Marksa "Kapitał".

Inscenizacja i scenografia były przygotowane zgodnie ze sprawdzoną już recepturą: duża plastikowa klatka, współczesny język doprawiony dla wyrafinowanego smaku garścią wulgaryzmów, niewinna kopulacja, porcyjka golizny męskiej, socjalna troska o współczesnych Polaków.

Z całą pewnością "Kapitał" według Marksa w takim ujęciu sprawdził by się podobnie, jak "One" według Czechowa, "Hamlet" według Shakespeare'a i dziesiątki innych przedstawień robionych według tej recepty w całej Polsce.

Aktorzy w większości scen wyrzucali z siebie tekst bez żadnych emocji, toteż wyróżniali się tylko ci, którzy tę zasadę łamali, jak: Krzesisława Dubielówna w roli Prezesowej, Mariusz Kiljan w rolach Księcia i Węgiełka, Marian Czerski jako Baron Dalski. Niestety, nie Kinga Preis i nie Bartosz Porczyk.

Gdyby ktoś chciał poznać losy bohaterów pozytywistycznej prozy, niech wypożyczy "Lalkę" z biblioteki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji