Artykuły

Jak oni grają smutno i wesoło

Ze wszystkich rzeczy, które dotychczas moja mózgownica urodziła, ta tragedya jest najlepszą... Dwudziestopięcioletni Juliusz {#au#126}Słowacki{/#} nie taił satysfakcji przed matką, jego największą powiernicą. Nie jej wszakże zadedykował "Balladynę", tylko Zygmuntowi {#au#67}Krasińskiemu{/#}. Pisał do niego: Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia, Kirkor, pada ofiarą swoich zamiarów; ... niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłośnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy... Zdawał sobie sprawę z obrazoburstwa. Wierzył jednak w zwycięstwo instynktu poetycznego nad rozsądkiem.

Tak się też stało. Historia dwóch sióstr rywalizujących za pośrednictwem dzbanka malin o względy kochanka, uwodzi niezmiennie publiczność. Chociaż to lektura szkolna, obcowanie z "Balladyną" nie wydaje się uczniom przykre. Już z własnej woli, a nie z obowiązku, chodzą na nią do teatru. Zwłaszcza gdy inscenizacja jest niekonwencjonalna, trafia w ich upodobania. Tak jak przed laty - u Adama Hanuszkiewicza, który kazał Goplanie szaleć na hondzie, co wzbudziło entuzjazm jednych i protesty drugich. Ale zapewniło wielką popularność. A także wywołało falę naśladowców. Reżyser z mniejszą inwencją zamienił motor po prostu na rower. Skoro sam Słowacki działał wbrew rozwadze i historii, ośmielał tym samym przyszłych interpretatorów do puszczania wodzy własnej fantazji scenicznej. Tutaj wszystko może się zdarzyć...

Zdarzyło się więc w warszawskim Teatrze Powszechnym, że oddano tę niby-tragedyę w ręce młodego reżysera Jarosława Kiliana. Nie poszedł kuszącym tropem Hanuszkiewicza. Pociągnęło go w całkiem inną stronę, do tradycji teatru jarmarcznego, lubującego się w ostrych konturach postaci, wyrazistych kolorach, dosadności akcji, prostocie.

Młody reżyser nie buntuje się przeciwko swemu ojcu Adamowi Kilianowi. Zrobił przedstawienie właśnie z tym renomowanym scenografem, czującym się doskonale w poetyce baśniowo-ludowej (niezapomniana inscenizacja góralskiej opowieści {#re#28772}"O Zwyrtale muzykancie"{/#} w teatrze "Lalka"). Wszystko dzieje się, jak chciał Słowacki, za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła.

Reżyser najbardziej polubił Osoby fantastyczne, tę cudowną trójkę, której przewodzi Goplana. Ona sama (Justyna Sieńczyłło), przystrojona w śmieszny rybi ogon, błyszczy, ukazuje się w jaskrawości kolorów. Pyszne są jej zaloty do odznaczającego się krzepą i wytatuowanego na modę dzisiejszą Grabka - Sylwestra Maciejewskiego. A jej przyboczna służba: Chochlik - Jacek Braciak i Skierka - Daria Trafankowska, zręcznie i z polotem uprawiają swoją clownadę. Zabawnie się przekomarzają między sobą w tych wszystkich gonitwach po lesie, w mieszaniu ludzkich szyków, w sztuce przechytrzania.

Reżyser wpadł jednak w niektóre pułapki, jakie zastawił poeta w balladowym dramacie, mieniącym się bogactwem odcieni zarówno komediowych, jak i dramatycznych. Na początku nie bardzo wiedział co zrobić z samą Balladyną (Dorota Landowska). Jego zamysłem było zapewne nieodkrywanie jej prawdziwej natury w scenach rozgrywających się w chacie Matki, w której górę zdaje się brać Alina (Beata Ścibakówna). Balladyny jakby nie było. Dopiero gdy obejmuje władzę jako królowa, jej rola nabiera rumieńców. Młoda, utalentowana aktorka pokazuje swoje możliwości.

Dzielnego Kirkora, który najchętniej poślubiłby obie siostry, zagrał z męskim wdziękiem i poczuciem humoru Rafał Królikowski. Prezentuje się nader okazale w stroju a la ułański, za to z rękawami jak koguci grzebień. Tomasz jako Fon Kostryn nieźle się czuje w skórze szarej eminencji, prawej ręki królowej w spełnianiu krwawych czynów.

Największe kłopoty reżyser miał z logicznym łączeniem scen rodzajowych - w których porusza się pewnie - i dramatycznych, nie dających się zbyć zabawą i śmiechem, migotaniem kolorowych żarówek. Nie umiał wykorzystać siły ekspresji takich aktorów jak Ewa {#os#302}Dałkowska - Matka czy Franciszek Pieczka - Pustelnik. Cóż! Ma za sobą dopiero cztery lata reżyserskiego doświadczenia. "Balladyna" jest jego dwunastą realizacją. Zmierzył się tu z ogromnie trudną formą dramatu dygresyjnego, wielowątkowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji