Artykuły

Jak igła

"Bat Yam" w reż. Yael Ronen w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Paulina Dreslerska w portalu g-punkt.pl.

Trudno jest mówić o Holocauście. Szczególnie po latach, gdy na fali wzajemnych oskarżeń świat wciąż szuka winnych. Z tego przerażającego letargu próbuje nas wyrwać polsko - izraelski projekt Bat "Yam/Tykocin". "Bat Yam" [zdjęcie z próby]wyreżyserowała we Wrocławiu Yael Ronen, "Tykocin" zrealizował w Tel Awiwie Michał Zadara. Dwóch reżyserów stworzyło dwa zupełnie różne spektakle. Połączone.

"Bat Yam" to spektakl aktorski. Każda postać ma tu wyraźnie zarysowany charakter. Reżyserka przedstawia nam rodzinę Jakuba Kozicza - Żyda, który cudem uniknął śmierci w czasie eksterminacji tykocińskich Żydów. Po latach za namową syna, wraz z rodziną wraca do Tykocina, by odzyskać majątek. Nigdy nie opowiadał dzieciom historii swego życia. Jest zamknięty w sobie i małomówny. Mimo to rodzina jest przekonana, że zna przeżycia dziadka i z nimi się identyfikuje. Najbardziej zawzięta jest jego wnuczka Nili (Ewelina Paszke-Lowitzsch) zaborczo manifestująca swoją nienawiść do Polaków. Dziewczyna przekonana o tym, że może zmienić świat, kręci film o zagładzie Żydów w Tykocinie. Symbolizuje wszystkich tych, którzy zapętleni we wzajemne oskarżenia, mówią o czymś, o czym nie mają bladego pojęcia. Dopełnieniem tego wizerunku jest opętany pieniędzmi ojciec Nili - Dawid (Maciej Tomaszewski), zagubiony emocjonalnie brat (Piotr Łukaszczyk) i rozhisteryzowana ciotka (Katarzyna Bednarz). Cała piątka na pierwszy rzut oka tworzy typowy obraz sitcomowej rodziny, z pełnymi gagów perypetiami i zabawnymi epizodami. Wszyscy jednak są naznaczeni. Tak jakby nie tylko dziadek, ale każde z nich ocalało z Holocaustu. To piętno, od którego nigdy nie będą w stanie się uwolnić.

"Bat Yam" to spektakl zrobiony klasycznie, w lekkiej konwencji filmowej. Reżyserka zmieniając oświetlenie na scenie serwuje nam coraz to nowe ujęcia. Akcja zmienia się szybko. Niektóre sceny są jak żywcem wyjęte z kabaretu. Czarny humor jest na porządku dziennym, a wypowiedzi podszyte stereotypami zamykają bohaterów w szablony, z których nie mogą się wyrwać.

"Bat Yam" opowiada o tragedii, która nie zakończyła się wraz z końcem II wojny światowej. Nieporozumienia, brak akceptacji, nienawiść sprawiają, że Holocaust trwa nadal w ludzkiej świadomości. Z potoku wzajemnych oskarżeń, groteskowych scen wynurza się niemy krzyk o ranach, których dziś nie jesteśmy w stanie pojąć, o śladach, których nie zatarł czas. "Bat Yam" wdziera się w nasze dusze. Jest naładowany emocjami w nieprawdopodobny wprost sposób. Im bardziej przerysowany i karykaturalny z tym większym impetem uderza w naszą podświadomość. Jak igła - przeszywa na wylot, pozostawiając po sobie pełną ciszy widownię. Dopiero po kilku minutach rozlegają się oklaski. Widzowie mają smutne oczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji