Artykuły

Ulisses i wspomnienia z mórz dalekich i bliskich

Czy znasz nowy sposób polowania na krokodyle? Potrzebne są do tego trzy rzeczy: lornetka, pudełko od zapałek i "Ulisses" Joyce'a. Sadowisz się na brzegu Nilu. Otwierasz książkę i po kilku minutach zasypiasz. Z wody wynurza się krokodyl i chce cię zjeść. W ostatniej chwili spostrzega powieść i zaczyna czytać. Wkrótce oczy mu się kleją i zapada w sen. Ty budzisz się pierwszy, bo wcześniej zasnąłeś. Bierzesz lornetkę odwrotną stroną. Krokodyl jest malutki. I zamykasz go w pudełku od zapałek.

Tę anegdotę opowiada się obecnie obowiązkowo każdemu, kto przybywa do Trójmiasta. Tu bowiem nie tylko czyta się "Ulissesa", ale można go także zobaczyć na scenie.

Teatralny "Ulisses" nie jest adaptacją, tylko, jak to w podtytule wyraźnie zaznaczono: sztuką w dwóch częściach wg Jamesa Joyce'a, napisaną przez Macieja Słomczyńskiego, dodajmy, tłumacza, który strawił nad tą powieścią wiele lat. Z dużą pomocą w tym dziele pisania scenariusza przyszedł mu nasz teatr współczesny - tu myśl przywodzi zwłaszcza nazwisko Tadeusza Różewicza z jego nie zwykłą poetyką. Zamierzenie było w każdym razie trudne.

Joyce nie utożsamia swych bohaterów - choć mają nazwiska i występują często w bardzo konkretnych warunkach - z określonymi postaciami, lecz przypisuje im gamę cech i stanów psychofizycznych, którymi można by obdzielić wiele osób. Jest to jakby maksymalne zagęszczenie ludzkich odczuć, przeżyć, refleksji. A towarzyszy im nieustanna zmiana sytuacji zewnętrznej. Przejścia są zaskakujące, tak jak bieg ludzkich myśli, które robią nieoczekiwane wolty, przeskakując z tematu na temat, żeby użyć tego potocznego określenia. Wszystko to ma oczywiście cel. Służy ukazaniu złożonej prawdy o człowieku, odkryciu najbardziej tajemnych zakamarków jego duszy, wyrażeniu tych wszystkich kłębiących się myśli i doznań, o których na ogół się nie mówi.

Przeniesienie tego rodzaju prozy na scenę kryje wiele zasadzek. Tym większy więc sukces autora i przede wszystkim Teatru "Wybrzeże", który dał przedstawienie interesujące, a w niektórych scenach wręcz frapujące. W wyborze tekstu ocalona została złożoność klimatu książki Joyce'a i kręgu zagadnień, które porusza, chociaż nie wszystko dało się oczywiście zmieścić na scenie (nie ma np. odnośników do "Odyssei", osoba Stefana Dedalusa, za pośrednictwem której Joyce wyraża swój stosunek do przeszłości, jest tu tylko postacią epizdyczną), która rządzi się swoimi prawami.

Zostały tu wyeksponowane przede wszystkim dwie postacie: Leopold Bloom i Molly Bloom i oni prowadzą nas po przez własny świat przeżyć, monologów wewnętrznych, i refleksji, wyrażanych w obrazach pełnych plastycznej urody (skrótowa, funkcjonalna scenografia Lidii Minticz i Jerzego Skarżyńskiego). Reżyser Zygmunt Hubner ukazał nieomylnie zmienność nastroju, poprowadził aktorów sprawną ręką, unikając mielizn, jakie czyhały zwłaszcza w scenach drastycznych, których w tym przedstawieniu nie brak. Wspaniale wywiązała się ze swej trudnej roli, a właściwie trudnych ról Halina Winiarska, bo gra ona nie tylko Molly, ale także kilka innych kobiet, co jest świadomym założeniem artystycznym - pokazania różnych wariantów kobiecości. Ciekawą postać stworzył również Stanisław Igar - Leopold Bloom, który w swej wędrówce po mieście spotyka wiele osób, znajduje się w bardzo różnych sytuacjach.

CZĘSTO się mówi o magli teatru. Taką magiczną siłę ma teatr Michel de Ghelderode'a, który kreuje na scenie świat niezwykły. Tradycja flamandzka, sięganie do ludowych widowisk średniowiecznych, jest u niego stopione z współczesnymi środkami wyrazu. Misteryjność splata się z bardzo zmysłowym odbieraniem zjawisk życia. Tak też jest w sztuce "Dlaczego mnie budzą?" będącej, podobnie jak "Ulisses", polską prapremierą, co świadczy o tym, że Teatr "Wybrzeże" ma twórcze ambicje.

W przedstawieniu "Dlaczego mnie budzą?" wykorzystano przede wszystkim zafascynowanie Ghelderode'a malarstwem Breugia. To co oglądamy, przypomina zarówno w kompozycji jak i kolorycie sceny rodzajowe z obrazów słynnego XVI-wiecznego malarza niderlandzkiego na oklaski przy otwartej kurtynie. I w tych ramach rozgrywa się odwieczny dramat życia i śmierci - temat w szuce nieśmiertelny, o którym Ghelderode rozprawia swoim bardzo indywidualnym językiem dramaturga - soczystość scen, ostrość, wyolbrzymianie w przedstawianiu ludzi i zdarzeń - i poety - sztuka jest poetycką metaforą. I to bogactwo tonów ukazuje przedstawienie wyreżyserowane przez Marka Okopińskiego ze scenograficzną oprawą Jadwigi Pożakowskiej.

Zarówno "Ulisses" jak I "Dlaczego mnie budzą?" należą na pewno do tych przedstawień, które się liczą w teatralnych kronikach. Teatr "Wybrzeże", mający do swej dyspozycji dwie sceny: nowoczesną na Targu Węglowym w Gdańsku i starszą, małą w Sopocie, stara się zapewniać swoim bywalcom jak najszerszy wybór. W ciągu jednego miesiąca przewija się przez dwie sceny nawet kilkanaście pozycji repertuarowych.

DŁUGI żywot można wróżyć starej, ale jakże jarej, w czym utwierdza raz jeszcze gdańska inscenizacja, fredrowskiej "Zemście". Jest to przedstawienie wypełnione przednim humorem, wesołe, żywe, grane lekko, potoczyście (jednolitość rozbija tylko potraktowana zbyt serio scena Rejenta z murarzami). A miano wodzireja należy się przede wszystkim Stanisławowi Michalskiemu. Gdy ten Cześnik Raptusiewicz, bardzo męski w typie, dynamiczny, pojawia się, na scenie, wszystko wokół nabiera intensywniejszych barw i żwawego rytmu. Reżyser Zbigniew Bogdański, który tak ładnie innych poprowadził (trzeba koniecznie wymienić Zbigniewa Grochala w roli Wacława) sam również niekonwencjonalnie potraktował rolę Papkina. Ileż możliwości stwarza zawsze wykonawcom Fredro. I znowu prosi się o pochwałę scenografia Ali Bunscha trafiająca świetnie w ton tej komedii, na wpół serio, na wpół żartobliwa, mająca w sobie wdzięk i lekkość poezji.

Tak więc trzy premiery 1970 r. w Teatrze "Wybrzeże" należą do interesujących realizacji. O rozległej skali repertuarowej teatru, który chce przyciągnąć jak najszersze kręgi publiczności, świadczy jedna najbliższych zapowiedzi "Morze dalekie, morze bliskie", adaptacja pamiętników ludzi morza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji