Artykuły

Na planie u Hübnera

Jakiś mądry facet napisał, że dobry reżyser to taki, który potrafi ze starych pomysłów wyczarować nową jakość. Nie wiem eczy jest jakikolwiek pomysł, z którego jeszcze teatr nie skorzystał, Zygmunt Hübner zdecydował się posłużyć planem filmowym pełniącym w jego spektaklu rolę w adaptacji powieści Romana Bratnego .

Wchodzimy więc do hali zdjęciowej i nie wiemy czy w pierwszym rządzie rozglądać się za twoim miejscem, czy też pogapić się na . Lwia część widowni, przynajmniej przez moment przypatruje się krzątaninie na planie. Spektakl rozwija się w sposób niezauważalny. Od prywatnych rozmów aktorów- , przez głośne komendy do personelu technicznego, by wreszcie rozwinąć się w sagę rodziny Jerzmanów. Oczywiście owa saga jest pretekstem do pokazania różnych postaw współczesnych Polaków. Nie chciałbym się jednak nad tym zatrzymywać, bo ani obojętność mojej impresji, ani pośpiech z jakim wystukuję ją na maszynie na to mi nie pozwalają. Chciałbym w tych paru zdaniach, oddać honory robocie teatralnej, która tym wypadku zasługuje na szczególne uznanie. Mądry, bardzo przemyślany scenariusz Zygmunta Hübnera pozwala mu w sposób filmowy poruszać się w czasie. Sytuacje wydają się bardzo naturalne. Na co w równym stopniu, zapracowali aktorzy. Nie pasowały mi do całości właściwie tylko dwie postaci; Szymon - Reżyser (Janusz Bukowski) i Aktor (Andrzej Grąziewicz) potraktowane w scenariuszu moim zdaniem trochę zbyt płytko i sztampowo. Choć może właśnie dzięki takiemu rysunkowi budzą, one nasza wesołość. Przyznaję, że ten zarzut jest trochę przysłowiowym szukaniem dziury w całym. Dominuje w tym spektaklu Leszek Herdegen, którego rolę (Jerzman II) mogę z czystym sumieniem nazwać kreacją. Szalenie subtelnie ł delikatnie buduje swoją postać. Zaczyna chłodno, od rezonerstwa i powoli konsekwentnie dokłada coraz to bardziej skomplikowane warstwy. Szczególnie podobały mi się jego dialogi z synem (Jerzmanem III - grał go Maciej Szary) i rozmowy z ojcem (Jerzman I - Andrzej Szalawski). Gościnnie występujący w warszawskim Teatrze Powszechnym Bogdan Bąk w roli Sandomierskiego niby tylko snuje stę po planie (już chciałem napisać, po scenie), coś mówi trochę pod nosem, to znów kogoś szuka i znika nam z pola widzenia. Nie jest to rola wielka (rzecz jasna - objętościowo), ale widać w niej mistrza. W jeszcze mniejszym epizodzie wystąpił Mieczysław Pawlikowski (Redaktor). Swoim wewnętrznym ciepłem zmienił chyba intencje autora w odczytywaniu tej postaci. Była wrocławianka , Monika Sołubianka "udawała'' przed nami filmową script-girl; jej również należy się parę komplementów l to nie tylko za urodę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji