Artykuły

Trochę polityki

Jeszcze nie tak dawno uskarżałem się na tych łamach, że w teatrach brak polityki, a jak jest, to najwyżej personalna. Dziś muszę teatry warszawskie częściowo zrehabilitować, a raczej poświęcić uwagę wyjątkom potwierdzającym regułę. Okazja jest tym radośniejsza, że jedno z przedstawień politycznych rozpoczęło żywot nowej sceny w Warszawie. Myślę o Romana {#au#282}Bratnego{/#} na Małej Scenie Teatru Powszechnego. W ten sposób gmach teatru, generalnie odremontowany, a właściwie na nowo wybudowany, odsłonił jeszcze jedną swoją zaletę: bardzo kameralną, amfiteatralnie zabudowaną salkę o trafnie dobranej kolorystyce wnętrza.

Adaptacja powieści Bratnego, dokonana przez Zygmunta Hübnera - i przez niego wyreżyserowana - zaskakuje, nieczęsto bowiem zdarza się, żeby adaptacja była lepsza od pierwowzoru. Stało się tak chyba dlatego, że adaptacja i reżyseria widowiska zostały skupione w jednych rękach. W tej sytuacji adaptowanie nie było mniej lub bardziej zawieszonym w próżni zabiegiem udramatyzowania, lecz zostało uwarunkowane ściśle wyobraźnią sceniczną reżysera. Hübner zastosował bardzo pomysłową klamrę spinającą całość - widz uczestniczy w kłopotach związanych z kręceniem filmu. Bardzo dobrze odtworzona atmosfera planu filmowego, naturalne, "życiowe" dialogi uatrakcyjniają widowisko.

Trzeba zresztą przyznać, że nie tylko klamra jest zaczerpnięta z filmu, ale również budowa spektaklu. Hübner umiejętnie operując światłami, ciemnością, wychodzeniem aktorów z widowni, potrafił zainscenizować krótkie sytuacje, dziejące się w różnym czasie, poza sceniczną rzeczywistością. Ich zmienność miała w sobie rytm montażu filmowego. Dopiero zastosowanie tak różnorodnych środków teatralnych umożliwiło odsłonięcie pełnego dramatyzmu literackiego tworzywa Bratnego.

Jest to dramatyzm dosyć liryczny, bo w dużej mierze wspomnieniowy. Bratny i Hübner nie skrywają okrucieństwa czasu, który tak niedawno minął. Odsłaniają różnorodność ówczesnych postaw ludzkich. Pokazują też trwałość wypaczeń osobowości: łamiący prawo oportunista pułkownik Sandomierski (bardzo przekonywająco zagrany przez Henryka Bąka), pozostaje oportunistą, kiedy po latach pracuje jako szef produkcji filmu - bezwzględność wynikająca ze strachu przed zwierzchnością, z braku tzw. kręgosłupa, jest ta sama. Ten wątek wypadł szczególnie przejmująco dzięki szlachetnej w tonie kreacji Andrzeja Szalawskiego jako Jerzmana I. Nie zabrakło też bardzo dowcipnie pokazanych śmiesznostek czasów sprzed roku 1956 (Janusz Bukowski - reżyser, Leszek Herdegen - Jerzman II). A walka pokoleń (konflikt między ojcem i synem) zawarta w powieści Bratnego posłużyła Hübnerowi nie tylko do scharakteryzowania współczesności, lecz także do ukazania aktualności tych samych pytań i wątpliwości moralnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji