Artykuły

Jak u nas za okupacji...

Ciągle przychodzą na myśl czasy okupacji kiedy słuchamy sztuki {#au#821}O'Casey'a{/#} "Cień bohatera". Akcja jej wprawdzie toczy się w innych warunkach: w czasie partyzanckiego ruchu powstańczego o niepodległość Irlandii w r. 1920 i brutalnego terroru stopowanego przeciw niemu przez Anglików. Ale atmosfera jest bardzo podobna. Nie, nie o bohaterstwo tu idzie, jak mógłby sugerować polski tytuł sztuki i nie o patos walki wyzwoleńczej. Tego na scenie w ogóle nie widzimy. To tylko wyczuwamy poza sceną: tam gdzieś - nawet całkiem blisko - leje się krew, toczy się zawzięty bój o wolność, giną ludzie, wybuchają bomby, dokonywane są czyny pięknej odwagi. To wszystko irlandzki autor - jeden z najwybitniejszych współczesnych dramaturgów świata - potrafił zasugerować pokazując coś całkiem przeciwnego: małoduszność, filisterstwo i tchórzostwo w przeciętnym mieszczańskim domu w Dublinie. Mieszkańcy tego domu uważają się za patriotów i chętnie o patriotyzmie mówią, w rzeczywistości zaś są słabymi i nikczemnymi ludźmi. Handel, wódka, domowe awantury, czasem miłostka, ktoś powszechnie uważany za kogoś z podziemia, naiwne formy pseudokonspiracji, godzina policyjna, nocny zgrzyt zatrzymujących się przed domem samochodów, strach, rewizje, czasem desperacki gest bohaterstwa, czasem odrażający czyn podłości...

Znacie to wszystko? Znacie. No to idźcie na "Cień bohatera". Sztuka O'Casey'a sprawy te przedstawia w ostrym świetle, a jej specyficzną cechą jest, że rzeczy bardzo śmieszne miesza nieustannie z sytuacjami pełnymi napięcia dramatycznego czy tragicznymi. A czy i tak nie bywało w czasie okupacji?

O'Casey wyprowadza na scenę całą galerię lokatorów, aby scharakteryzować to środowisko. Może nawet prezentacja tej galerii trwa zbyt długo wskutek czego pierwszy akt może wydać się za mało dramatyczny. W centrum tej galerii znajdują się dwie postacie: domokrążny handlarz Shields - ten jawnie drży ze strachu i dzwoni zębami na samą myśl o jakimkolwiek konflikcie z brytyjskimi okupantami - i poeta Davoren, który deklamuje Shelleya, pisze wzniośle wiersze, trzyma się z daleka od polityki a w końcu okazuje się nędznym tchórzem. Poza tym jest jeden młody i jeden stary pijak, zramolała para lokatorów, prosta dziewczyna Minnie.

Wszystko to są przeciętni ludzie, dobrzy Irlandczycy. Po prostu nie mają szans na bohaterów, ale nikt z nich z pewnością nie zdradziłby powstańców i nie wydał ich w ręce znienawidzonych Brytyjczyków. Ale w chwili próby tylko jedna Minnie nagle zdobywa się na bohaterstwo - zresztą czyni to trochę z miłości i trochę z egzaltacji. Ginie zaś przez tchórzostwo Davorena. Nie miał on sił inaczej postąpić, ale o tyle nie stracił rozeznania moralnego, że zdaje sobie sprawę z nikczemności swego czynu. Autor nie usprawiedliwia go, ale tłumaczy jak mogło się to stać.

Śmierć Minnie pozostanie dla Davorena na zawsze wyrzutem. Nie zapomni o niej. Osądził siebie i wraz z nim osądza go widz teatralny. I ten problem moralny jest chyba główną sprawą tej bardzo interesującej sztuki.

Przedstawienie "Cienia bohatera" w Teatrze Współczesnym było warsztatem reżyserskim absolwentów PWST Zygmunta Hübnera i Bronisława Pawlika. Młodzi reżyserzy na ogół dobrze poradzili sobie ze sztuką, spektakl w całości można uznać za udany. Można by wysunąć zastrzeżenia co do trochę nadto farsowego potraktowania niektórych postaci, choć oczywiście wydobycie całej śmieszności jest tu konieczne. Poza tym postać poety, która znajduje się w centrum sztuki i jest w niej najważniejsza, została nieco odsunięta na plan drugi i przysłonięta osobą jego współlokatora, strachliwego Shieldsa.

Zresztą jest to wina czy też zasługa Tadeusza Fijewskiego, który świetnie przedstawił wszystkie śmieszności, lęki i bojaźnie Shieldsa. Natomiast Andrzej Łapicki jako poeta był sztuczny i sztywny nie budząc wiary w prawdziwość tej postaci. Irena Krasnowiecka jako uczciwa i bohaterska Minnie miała w sobie odpowiednią dozę egzaltacji a zarazem coś z młodej dzikuski. Dobre typki pijackie stworzyli Zygmunt Kęstowicz i Mieczysław Pawlikowski. Zabawną parą ramolów byli Danuta Wodyńska i Zdzisław Szymański. Jerzy Kawka jako żołnierz brytyjskiego korpusu "Czarnych i Brunatnych" zachowaniem swym zbyt przypominał hitlerowskiego gestapowca.

Przekład nie wolny jest od pewnych chropowatości i zbytnich dosłowności. Np wracający w nocy do domu pijany mąż po polsku nie usprawiedliwia się żonie słowami: "Jestem w porządku", chociaż po angielsku brzmi to: "I am all right".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji