Artykuły

Brawo zespół!

"Ślub" w reż. Jacka Bunscha w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Recenzja Piotra Przecławskiego.

Nie wiem czy dyrektor Adam Kopciuszewski jest hazardzistą, ale na pewno wierny pozostaje zasadzie "do trzech razy sztuka" bądź "Boh trojcu liubit" (w końcu były zabór rosyjski, jakby przytomnie zauważył K. Kutz). Po znakomitej "Operetce", dobrej "Ferdydurce" po raz trzeci sięgnął po Gombrowicza wprowadzając do repertuaru "Ślub". I co? Bingo!

Witold Gombrowicz, któremu uczeni filologowie (a może filolodzy) przyprawili gębę "Gombrowicz wielkim pisarzem był", jest autorem momentami nużącym, wkraczającym w obszary tak wielo interpretacyjne, mgliście osobiste, iż wymaga reżysera wiedzącego czego chce (oczywiście reżyser) i broń Boże traktującego autora "Dzienników" na kolanach. Jacek Bunsch, jak wyznaje w teatralnym programie, odkrył go w wieku wczesno młodzieńczym - stąd nie ma wobec niego stosunku nabożnego.

"Ślub", będący w swej warstwie narracyjnej rodzajem sporu ze spuścizną romantyczną, bohaterem romantycznym zrealizował w konwencji "Operetki", częściowo nakazując tym samym niektórym aktorom granie na tym samym diapozonie. I chyba dzięki temu "Ślub", najsłabszy ze scenicznych jego utworów, w Sosnowcu okazał się realizacyjnym sukcesem - chociaż i tak skracając go dość istotnie, można było nieco jeszcze podgonić tempo.

Jak mówił mój mistrz dziennikarstwa, nie ma takiego tekstu, który nie zyskałby na cięciu (tak naprawdę nikt mi tego nie powiedział, a poza tym nie przesadzajmy z tymi mistrzami - sam sobie to wymyśliłem).

Sosnowieckie przedstawienie zbudowane jest na bardzo dobrym aktorstwie. Może cieszyć, że w mieście, które niczym szczególnym nie wabi, a już na pewno nie kiczowatym pomnikiem Jana Kiepury w centrum, stworzył się zespół aktorski imponujący solidnością, wszechstronnością. O niektórych aktorach już parokrotnie pisałem, więc nie będę ich wychwalał, ażeby ktoś nie pomyślał, że należę do rodziny, bądź prowadzę jakiś lobbing. Leśniak, Kopciuszewski, Lubos-Święs - jesteście świetni. Tyle.

Warto natomiast więcej napisać o odtwórcy roli Henryka - Mariuszu Zaniewskim. Praktycznie nie schodzi ze sceny będąc "za" i "przeciw". Już dawno nie widziałem tak dobrego debiutu, a przy tym chłopak ma aparycję scenicznego amanta, bardzo dobrze ustawioną emisję głosu. Trochę przypomina z sylwetki, gestu scenicznego Michała Żebrowskiego i (odpukać!) zapowiada się na kawał aktora. To może być wymarzony Kordian, Konrad. Aktora o takich predyspozycjach brakowało na sosnowieckiej scenie, więc... jak z dobrze zapowiadającym się piłkarzem, niech zagłębiowski Ferguson podpisze wieloletni kontrakt.

Warto także zwrócić uwagę na muzyczną i scenograficzną oraz kostiumową oprawę "Ślubu", gdyż te przy ślubie pełnią ważną rolę. Muzykę skomponował Janusz Grzywacz, kostiumy przygotowali Anna i Tadeusz Smoliccy. A jeżeli już przy kreacjach, to uwadze nie uszedł kostium w który ubrana, a raczej rozebrana była Ewa Kopczyńska prezentując bardzo zgrabne gołe plecy i... nieco niżej. Moja towarzyszka natomiast z uwagą śledziła pewnego posła RP, który wodził za aktorką Ewą wzrokiem, co jakiś czas zerkając spłoszony na siedzącą obok żonę. To też z Gombrowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji