Artykuły

Udany start (fragm.)

ZWYCZAJEM lat ostatnich, nowy sezon teatralny rozpoczęła Warszawa premie­rami, których właściwa data wy­pada w okresie letnim. Tym ra­zem jednak tak się szczęśliwie złożyło, że dla części widzów było to mocne zakończenie ra­czej spokojnego sezonu ubiegłe­go, dla drugich stanowić będzie natomiast silny akord optymi­stycznie inicjujące nowe, pourlopowe przeżycia. Myślę tu przede wszystkim o dwu spekta­klach, które chciałabym gorąco naszym czytelnikom polecić. I tym z Warszawy, i tym, którzy ją w tym sezonie odwiedzą, a chcieliby wieczorem zobaczyć dobry teatr, taki jak na stolicę przystało. Otóż mamy już na wstępie sezonu dwa wydarze­nia, które na pewno utrzymają się długo na teatralnym afiszu, warto je tu więc zaanonsować.

Zacznijmy od spektaklu trud­niejszego. Trudniejszy wydaje się dlatego, że przy pozornych efektach (rzecz rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym, a sztu­ka utrzymana jest chwilami nie­mal w stylu groteski, co daje ów pozór lekkości i humoru) głów­ny walor przedstawienia tkwi w poważnej problematyce utwo­ru i jego wręcz wstrząsającej wymowie. Przedstawiając bo­wiem środowisko ludzi nieko­niecznie ciężko chorych, ale na pewno słabszych, o mniejszej odporności psychicznej, autor pokazuje na tym przykładzie, jak rodzi się uzależnienie od jednostek tzw. silnych, które dla własnej wygody i ustalone­go przez siebie porządku naginają i łamią swoich podopiecz­nych. Oczywiście, w imię ich własnego dobra. Dopiero wkro­czenie w tę sytuację człowieka zupełnie normalnego, zdrowego, zwykłego obiboka, symulujące­go chorobę psychiczną w celu wymigania się od karnej robo­ty, ukazuje nam - oraz chorym - całą tragedię tych wzajem­nych zależności. Zwłaszcza że w owym łobuzie i cwaniaku budzą się pewne odczucia spo­łeczne solidarności i odpowie­dzialności za słabszych kole­gów, co pozwala autorowi nie tylko rysować niezwykle cieka­we poszczególne sylwetki pa­cjentów i przedstawicieli służ­by zdrowia, lecz wyostrzyć przy tym cały problem.

Tekst teatralny swój początek ma w głośnej powieści amery­kańskiej Kena Kese'ya wydanej w r. 1962. Potem miały miejsce kolejne adaptacje filmowe i te­atralne. Ale dopiero film Milo­sza Formana z 1975 r. przyniósł realizatorom pięć hoolywoodzkich Oscarów i międzynarodową sławę. My zaczynamy znajomość z "Lotem nad kukułczym gniaz­dem" od adaptacji teatralnej Dale Wassermana (autor sztuk i scenariuszy m. in. do filmu "Kleopatra"), któremu również udało się na tym temacie zbu­dować sztukę niezwykle żywą i pasjonującą, z bardzo ostrą wy­mową społeczną. Spektakl war­szawski jest wielkim sukcesem inscenizatora Zygmunta Huebnera i całego zespołu Teatru Po­wszechnego, z rewelacyjnym wręcz Wojciechem Pszoniakiem w głównej roli Mc Murphyego, przy znakomitym poziomie całej pozostałej obsady, z Mirosławą Dubrawską jako siostrą Ratched (zwaną przez chorych Wielką Pielęgniarką) i Franciszkiem Pieczką czyli Wodzem Bromdenem na czele. Polski spektakl w stosunku do amerykańskiego filmu zmienia finał, toteż dys­kusje popremierowe dotyczą za­równo tego, co na scenie oglą­damy, jak i samej końcowej wy­mowy sztuki. Spektakl jest wstrząsający, gorąco zatem na­mawiam do jego obejrzenia i do przeżycia problemów, które niesie z sobą. A rolę wojującego Mc Murphyego uważam za naj­większe osiągnięcie w niebaga­telnym już przecież dorobku scenicznym Wojciecha Pszoniaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji