Artykuły

Kraków. "Diabły z Loudun" zabrzmiały w bardzo dobrej akustyce

Punktem kulminacyjnym sobotniego otwarcia gmachu Opery Krakowskiej było wystawienie premiery "Diabłów z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego w reżyserii Laco Adamika.

- Nie mam słów, to było jedno z najwspanialszych wykonań. A odbyło się ich już dużo, około 40. Po blisko 40 latach spektakl ten zawitał do Krakowa - mówił Krzysztof Penderecki. - Stał się cud. Ten budynek ma fenomenalną akustykę. Gratuluję - podkreślał kompozytor.

"Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego miały prapremierę w 1969 roku w Hamburgu. Dzieło porusza temat zbrodni, fanatyzmu, nietolerancji. Rozgrywa się w środowisku kościelnym, przez co od lat ma przypiętą "etykietę" skandalizującego. W Krakowskiej inscenizacji pod batutą Andrzeja Straszyńskiego wzięło udział ponad 200 osób: liczni soliści, orkiestra, chór i balet Opery Krakowskiej, a także chórzyści z Filharmonii Krakowskiej, którzy wielokrotnie już wykonywali muzykę Krzysztofa Pendereckiego; stanowili więc mocną podporę dla zespołu Opery Krakowskiej. W głównych rolach wystąpili: Ewa Biegas i Artur Ruciński.

Jak podobała się krakowska inscenizacja?

WIESŁAW OCHMAN, śpiewak:

- To znakomita inscenizacja, inna od hamburskiej czy stuttgarckiej. Pod względem wizualnym jest świetna, niezwykle ascetyczna i doskonale łączy się z muzyką Krzysztofa Pendereckiego. Piękna scenografia, bardzo dobre kostiumy, które sugerują XVII wiek, a jednocześnie są współczesne. Zachwyciło mnie także bardzo dobre prowadzenie artystów, dobrze grająca orkiestra i świetny dyrygent. To spektakl na wysokim światowym poziomie.

ELŻBIETA PENDERECKA:

- To jedna z najlepszych inscenizacji, niezwykle ciekawa, zrealizowana na bardzo wysokim poziomie, zarówno od strony reżyserii, scenografii, jak i kostiumów. Wszystko było tu przemyślane. A "Diabły z Loudun" to bardzo trudny utwór i bardzo niebezpieczny dla reżysera. Znakomicie dobrany zespół. I oby tak dalej; abyśmy mieli w tym gmachu prawdziwy zespół na miarę tego wielkiego wspaniałego miasta.

Prof. MIECZYSŁAW TOMASZEWSKI, muzykolog:

- Wolę zamknąć oczy i słuchać, niż oglądać. W partyturze i w dźwięku mam wszystko, cały dramat, największe napięcie. Na ogół inscenizacje mącą, mylą, dodają najrozmaitsze rzeczy albo sprowadzają zanadto na ziemię. Laco Adamik wprowadził parę elementów, których nie ma, np. tłum bez przerwy się poruszający po scenie, to w jedną, to w drugą stronę. Ja na to zamykam oczy, to nie jest potrzebne. Ale wizualnie niektóre momenty były bardzo piękne. Ogólnie przedstawienie świetne, bardzo czytelne, robiące duże wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji