Artykuły

"Yes, we can!" dla polskiego teatru

Choć "święto polskiego teatru" brzmi pretensjonalnie, trudno znaleźć lepsze określenie dla zakończonej sukcesem Boskiej Komedii. Polski teatr zelektryzował zagranicznych gości, stał się rozpoznawalną marką, zyskał szansę na międzynarodową promocję - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Wyniki pierwszej edycji festiwalu Boska Komedia w Krakowie nie były zaskoczeniem. Pierwszy polski showcase teatralny oceniany przez doborowe, międzynarodowe jury wygrały spektakle wielokrotnie wyróżniane i powszechnie cenione. "Grand Prix" przyznano "Faktory 2" Krystiana Lupy (plus nagrody za najlepsze role dla Piotra Skiby i Iwony Bielskiej), "Sprawa Dantona" Jana Klaty zdobyła wyróżnienia za reżyserię i scenografię (Mirek Kaczmarek), "Wierszalin. Reportaż o końcu świata" - za muzykę (Piotr Nazaruk). "Wesele" Anny Augustynowicz otrzymało nagrodę specjalną za pełną ekspresji prezentację klasycznego tekstu. Ale prawdziwym zwycięzcą Boskiej Komedii jest przede wszystkim polski teatr (zarówno jako produkcje sceniczne, jak i środowisko), który wbrew obawom okazał się inspirujący, otwarty, zdolny zawiesić broń dla wspólnej sprawy.

Mogło być różnie. Zorganizowany w ramach krakowskiego projektu kulturalnego "Sześć zmysłów" festiwal to pierwsza impreza nastawiona ściśle na promocję teatru - tego, co najbardziej lokalne, hermetyczne, osadzone w narodowym kontekście. Zaprezentowano na nim spektakle wybrane przez szerokie grono krytyków (oprócz Lupy, Augustynowicz, Tomaszuka i Klaty także przedstawienia Michała Zadary, Moniki Strzępki, Michała Borczucha, Pawła Passiniego), najlepsze produkcje scen krakowskich, kilka "przedstawień-gadżetów" (jak muzyczny "Stolik" Karbido i pantomimiczny "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" Montowni), dwie premiery ("ID" Marcina Libera i "Wszystkie rodzaje śmierci" Pawła Passiniego) oraz cztery spektakle "egzotyczne" (z RPA, Iranu, Indii, Kolumbii), prezentujące skrajnie odmienną wrażliwość i myślenie o widowisku. Taka nieoczywista kombinacja wcale nie musiała obrócić się na korzyść spektakli, które przyzwyczailiśmy się uważać za "najlepsze z najlepszych". To, że polscy fani Krystiana Lupy znoszą bez problemu ośmiogodzinne "seanse", nie dawało gwarancji na aplauz niezależnych ekspertów. Treść burleski "Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł" (gdzie postkomunizm i stan wojenny mieszają się z problemem emigracji zarobkowej, pedofilii w Kościele, dresiarzy, pamięci Holocaustu), "Wesela" i poświęconego dzieciom Wyspiańskiego "Odpoczywania" mogła dla kilkudziesięciu zgromadzonych w Krakowie krytyków, kuratorów i dyrektorów festiwali z całego świata pozostać całkowicie niezrozumiała.

Tymczasem to właśnie "Wesele" - mistyczne, wizyjne, zanurzone w polskiej mitologii - wywołało największy entuzjazm jurorów, jako tekst uniwersalny, nowoczesny, aktualny politycznie. "Był sobie Polak " i "Wierszalin" otrzymały już zaproszenie na festiwal do Seulu. "Faktory 2" zostanie prawdopodobnie pokazany w Los Angeles. Zadara lub Klata trafią do chorwackiej Rijeki, swoje plany wobec polskich spektakli mają też dyrektorzy festiwali w Dublinie i Wiedniu. Zaskoczeniem i świadectwem świetnej organizacji są losy spektaklu "Versus. W gęstwinie miast" Radosława Rychcika z Teatru Nowego w Krakowie. Przedstawienie nie było przewidziane w programie, premierę miało dopiero w trakcie festiwalu. Wywołało jednak "na mieście" tak żywy entuzjazm, że dyrektor Bartosz Szydłowski zdecydował się zorganizować specjalny, poranny pokaz dla gości festiwalu. Wynik - "Versus" jedzie do Nowego Jorku, a zagraniczni krytycy i kuratorzy wyjeżdżają z Krakowa z poszerzonym obrazem możliwości polskiego teatru, otwartą wyobraźnią, zapasem dobrej energii, zachłannością na więcej.

Ale nie tylko oni. O tym, że Boska Komedia okazała się atrakcyjna także dla mieszkańców Krakowa, świadczą tłumy przy kasach, wyprzedane bilety, zdecydowana "widoczność" imprezy w przestrzeni miejskiej.

Boska Komedia pomogła w konsolidacji środowiska wokół wspólnego celu, promocji polskiej literatury, pozwoliła zweryfikować nasze sądy o tym, co dla polskiego teatru wyjątkowe i ważne. Jak na pierwszą edycję była sukcesem: pod względem formatu i organizacji.

Tym bardziej dziwi pomysł krakowskich radnych PO, by w ramach oszczędności właśnie prowadzoną przez Bartosza Szydłowskiego Łaźnię Nową umieścić na czarnej liście instytucji do likwidacji (obok Baletu Dworskiego "Cracovia Danza" czy Biblioteki Polskiej Piosenki). Łaźnia Nowa wprowadziła życie do Nowej Huty, Boska Komedia ożywiła senny Kraków, stała się pasem startowym dla polskich spektakli. Wszystko to przy budżecie o wiele mniejszym niż festiwale uznawane dotąd za najważniejsze w Polsce. Oszczędzanie na takich inicjatywach to nie gospodarność, ale samobójstwo.

***

Dla Gazety: Mark Russel, juror Boskiej Komedii, dyrektor Festiwalu Under the Radar, Nowy Jork

Joanna Derkaczew: Nowy Jork to nieustający festiwal. Polskie "stolice kultury" także zaczynają mieć problem nadmiaru, przeładowania imprezami. Jak zorganizować festiwal, który nie będzie wtórny? Który znajdzie publiczność?

- Na pewno nie chodzi tylko o system doboru spektakli - przy Under the Radar jako dyrektor kieruję się na przykład tylko swoim perwersyjnym gustem. Równie ważna jest organizacja. Festiwal powinien być platformą umożliwiająca twórcom spotkania i wymianę. Zwarty - by publiczność mogła poczuć atmosferę, wyrazisty - by odróżniał się od pokrewnych imprez. Warto wybrać moment w roku, gdy przeładowanie festiwalami jest mniejsze. Wtedy przegląd może przyciągnąć turystów, łatwiej go wypromować i uzyskać odzew w mediach. Konieczny jest klub festiwalowy, tygiel, gdzie publiczność i widzowie mogą nadal wymieniać się wrażeniami. Proporcja spektakli zagranicznych i rodzimych to kwestia koncepcji - ja stosuję system 40:60 proc.. Później owocuje to często ciekawymi zderzeniami i koprodukcjami. Ale to kwestia potrzeb, koncepcji. Jeden pokaz każdego spektaklu to zwykle za mało - warto dać publiczności szanse zobaczenia wszystkiego, a nie pozostawiać z poczuciem straty. Przede wszystkim: nie ścigać się z nikim, nie robić festiwalu "wbrew" komuś, ale "dla" kogoś.

Boska Komedia, 5-12 grudnia, Kraków

Na zdjęciu: "Wesele" w reż. Anny Augustynowicz, Teatr Współczesny Szczecin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji