Artykuły

Don Juan czyli monstrum w przyrodzie

TEATR TELEWIZJI coraz sprawia nam przyjemność oglądania prawdziwego teatru,

jest to wcale teatr w potocznym pojęciu. Tak było na przykład z molierowskim "Don Juanem", które to przedstawienie bardzo przypominało jakiś z tak popularnych sensacyjnych seriali, jednocześnie nim niebędąc. Reżyser Zygmunt Hübner, dokonał wielkich skrótów, czego nie można mu mieć za złe, bo ta dość rozwlekła w istocie, gdy ja się na gorąco przejrzy sztuka, nie utrzymała by chyba widza telewizyjnego w napięciu, tak jak to się działo po wyłuskaniu z niej tego, co najważniejsze. A najważniejsze i to zgodnie z samym {#au#84}Molierem{/#}, który wprawdzie, jak pisze najlepszy jego jak dotąd znawca , na pisał utwór dziwny, niejednolity, niedoskonały, ale zarazem w całym swoim, olbrzymim przecież dziele, najśmielszy i najbardziej niezwykły.

Dzięki skrótom w poniedziałkowym teatrze telewizji otrzymaliśmy dzieło niezwykle przejrzyste, dla każdego zrozumiałe, a jednocześnie uwypuklające to, co Molier chciał uwypuklić; i co powiedział ustami Don Ludwika: "Wielki pan, a zły człowiek, to monstrum w przyrodzie". Nie widzi bowiem Molier nic monstrualnego w piekielnym uwodzicielu kobiet, nie interesuje go, a w każdym razie nie interesuje przede wszystkim "das ewig maennliche" w legendarnym kochanku. Molierowski Don Juan jest w pierwszym rzędzie dziecięciem swego wieku a do tego prawdziwvm Francuzem owych czasów, mimo że akcja sztuki dla niepoznaki toczy się na Sycylii. Jest więc Don Juan uwodzicielem, ale niejako ubocznie. Kobieta nie jest dla niego celem, lecz raczej środkiem, by czynić źle.

Takiego Don Juana pokazał nam też Hübner, bardzo zgodnie z intencjami Moliera, który potępiany za "Świętoszka" poszedł w Don Juanie jeszcze dalej, kazał mu się w ostatniej scenie nawrócić. W spektaklu telewizyjnym jest to wspaniała, aczkolwiek jak na przedstawienie teatralne może nieco zbyt cyrkowa scena. Te gromy i pioruny, w których pali się Don Juan, bluźnierca i zbrodniarz przerażają, ale i nieco śmieszą. Scenę tę w czasach Moliera grano zapewne inaczej. Jak, trudno sobie dziś wyobrazić, w każdym razie sztuka ta, zwana jak wszystko co napisał Molier komedią, a będąca w istocie dramatem na autora ściągnęła gromy. Don Juan jak wiadomo nie wyszedł Molierowi na zdrowie i to zarówno dosłownie jak i w przenośni. Po pierwszym przedstawieniu trzeba było nieco z niego skreślić po kilku następnych w ogóle wycofać z afisza. Bo czyż zaiste właśnie w Don Juanie Molier nie pozwolił sobie za wiele, rzucając współczesnym wyzwanie choćby tylko w słowach, że cnota jest pierwszym tytułem szlachectwa i jak mówi dalej Don Ludwik mniej należy zważać na nazwisko, niż na czyny i że więcej wart jest syn tragarza będący uczciwym człowiekiem, niż syn monarchy, który by żył źle.

Nie ma może żadnego istotnego powodu, by rozpisywać się na temat właśnie "Don Juana", skoro równie, a może nawet bardziej znane są takie komedie Moliera, jak "Świętoszek" czy "Mizantrop", ale warto może pamiętać, że właśnie "Don Juan" był przedostatnim wielkim dziełem Moliera, w którym pozwolił on sobie na doniosłość, celność i śmiałość satyry społecznej. Wracając jednak do tych nieco tylko oderwanych spostrzeżeń do przedstawienia telewizyjnego, to cechowało je oprócz doskonałej inscenizacji i reżyserii także świetne aktorstwo.

Jan {#os#113}Englert wyposażył swego Don Juana we wszystko, co napisał o nim Molier, był zbrodniarzem, ale miał dużo wdzięku i znamienne poczucie szlacheckiego honoru, który nie wyklucza łajdactwa i wielka odwagę nawet wobec piekła, które się przed nim na końcu otworzyło. Czy jednak prawdziwym bohaterem tego przedstawienia nie był Wojciech Pszoniak w roli Sganarela? Wygłaszane przez niego tyrady, mające odwrócić uwagę Don Juana od planowanych przez niego szelmostw, ta pozorna głupota sługi, który w istocie doskonale przejrzał słabostki swego pana. To były momenty skłaniające do prawdziwego zachwytu nad doskonałą gra aktorską. Sądzę, że wielu telewidzów oglądało to przedstawienie z prawdziwą przyjemnością, jedni dla dobrego aktorstwa, inni dla przypomnienia o nieśmiertelności Moliera, byli chyba wreszcie i tacy, którym musiała się spodobać śmiała scena kąpieli. Wyobrażam sobie jednak te listy pełne protestu, które zapewne napłyną do telewizji. Naga kobieta w wannie! Tego jeszcze nie było!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji