Artykuły

"Ameryka"

Dzięki temu, że na afisz Teatru Nowego weseli obecnie "Ameryka" Franza {#au#590}Kafki{/#} (1833-1924) wielu łodzian po raz pierwszy ma możność zobaczenia teraz na scenie jednego z dziel tego słynnego pisarza. Jednakże niektórzy z niech śledząc z zainteresowaniem przygody Rossmana, zapytują w duchu: "Twierdzą, że twórczość Kafki jest niezwykle oryginalna i awangardowa. Ale skąd my to już znamy?".

Skąd? Po prostu czytaliśmy już wiele powieści i oglądaliśmy niejedną sztukę, których autorzy, zafascynowani indywidualnością autora "Zamku", z premedytacją, względnie podświadomie, naśladowali osobliwy kafkowski nastrój, jego poetykę i filozofię a także irracjonalność treści, których prawda nabiera często cech absurdu, z kolei zaś absurdalność - rumieńców prawdy.

,,Amerykę" - niedokończoną powieli Kafki - zaadaptował na użytek teatru Jean Louis Barrault. Barwa jej odbiega nieco od koturnowo posępnego kolorytu innych utworów autora "Procesu". Za to główny bohater sztuki, Rossman, to postać bardzo charakterystyczna dla pełnych wewnętrznego rozdarcia ludzi kafkowskich, jednostek tragicznych w swoim konflikcie ze społeczeństwem, samotników na próżno starających się ocalić własne "ja", i żyjąc w oczekiwaniu klęski, przezwyciężyć los.

Tu, wraz s Rossmanem, młodym emigrantem i Europy, odbywamy osobliwą podróż po nowej "ziemi obiecanej". Osobliwą dlatego, że jest to nie tak wędrowanie somnambulika po konkretnej Ameryce, lecz raczej... wędrówka realisty po krainie widziadeł sennych, deformujących często W sposób karykaturalno-groteskowy, zarówno myśli ludzkie, jak i kontury zjawisk zewnętrznego świata.

Potraktowany w takiej umowności obraz Ameryki jest tak brutalnie okrutny, jak ciężki jest los młodego Rossmana, którego wiara w ludzi i optymizm rozbijają się o mur twardych rygorów biurokratycznej hierarchii i który na próżno usiłuje przebić się przez bariery systemu.

Reżyser Zygmunt Hübner trafnie przekazał kafkowska aurę. Istotne, że nie zbudował spektaklu wyłącznie tylko na sypkim piasku metafizyki. Że w sztuce tej, w której, niby w męczącym widziadle sennym, nakładają się na siebie pewne obrazy, a także powtarzają niektóre sytuacje i postaci, umiał ustalić proporcję między konkretem a fantazją. Niemniej w części pierwszej, przy celebrowaniu szczegółów, nie uniknął dłużyzn. Za to w bardziej dynamicznej części drugiej niezwykle sugestywnie wypunktowano scenę sądu nad windziarzem Rossmanem, która zmieniła się w ostre oskarżenie antyhumanizmu.

Podobnie jak w sztuki Brechta wplatane są songi, tak i tu tok akcji przerywają wstawki wokalno-muzyczne. Jednakże (przy niezbyt łatwej muzyce Stanisława Radwana) nie wszyscy artyści podawali tekst piosenek z równą ekspresją jak Ewa Zdzieszyńska (niesamowita, iście kafkowska "wielka artystka" Brunelda).

Stanisław Zatłoka z wielką szczerością przy stosowaniu prostych środków artystycznego wyrazu oddał naiwność, bezradność i niezaradność młodego emigranta Karla Rossmana, jego bezbronność "nagiego człowieka wśród wilków" - dramat jednostki łamanej przez maszyny bezdusznego systemu, a i nieudane bunty, ażeby jednak nie stać się "małym owadem na wielkim trupie".

Te złe siły oraz metody ich działania bardzo sugestywnie, z brutalnym często realizmem demonstrowali Zygmunt Malawski oraz Ryszard Dembiński, wcielając się kolejno w postacie Senatora Jacoba, Zarządzającego w hotelu "Occidental", Greena i Starszego Portiera w hotelu "Occidental".

Świetnie zgraną parę pociesznych, ale okrutnych przy tym i cynicznych aferzystów, szantażujących i uzależniających od siebie Rossmana, stanowili Andrzej May (Robinson) oraz Bogusław Sochnacki (Delamarche).

Nieco wiedeńskiej "Gemutlichkeit" wniosła na scenę Janina Jabłonowska, jako Starsza Kucharka, a sentymentalności - Elżbieta Jasińska (Teresa). Rolę Klary, wampa z dobrego amerykańskiego towarzystwa, zagrała Izabella Pieńkowska, Palacza - Zbigniew Józefowicz, Pollundera - Dobrosław Mater itd.

Ewa i Franciszek Starowieyscy skomponowali konstruktywistyczną dekorację, której styl wiąże się logicznie z ogólnym sensem "Ameryki". Rzucenie ludzi na tło stalowych rusztowań, pogłębia wymowę sztuki, protestującej również przeciwko zautomatyzowaniu człowieka i zmienieniu go w cząstkę maszyny.

Bezradosna jest ta sztuka! Jednakże w jej zakończeniu zjawia się - niby blady uśmiech na smutnej twarzy - bardziej barwna scena: "wielki teatr z Oklahomy". Między innymi postaciami ukazują się tu również skrzydlate anioły: ale i skrzydła ich, a i one same, są fałszywe...

Nie ma prawdziwych aniołów w "Ameryce" Franza Kafki. Jest tytko jeden bardzo tragiczny człowiek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji