Artykuły

Duchowy przywódca Tybetańczyków spotka się we wtorek z wrocławianami. Przywitają i pożegnają go artyści.

W środę Dalajlama [na zdjęciu] przyjmie honorowe obywatelstwo Wrocławia, we wtorek zaś wygłosi wykład w Hali Stulecia - to o godz. 15. Wcześniej publiczności zgromadzonej w hali oczekiwanie na Jego Świątobliwość skróci grupa wokalna Me, Myself And I, objawienie wrocławskiej sceny muzycznej ostatniego sezonu, podbijająca publiczność przebojową mieszanką jazzu, muzyki klubowej, etnicznej i poważnej, wykonywaną bez użycia instrumentów. Muzycy występowali już z Bobbym McFerrinem, poprzedzali też występ Manu Chao, gwiazdy tegorocznego festiwalu Wrocław Non Stop.

Po wykładzie pożegna Dalajlamę wrocławski teatr Pieśń Kozła, który od trzech lat, organizując letni Brave Festival, zbiera pieniądze na pomoc bezdomnym dzieciom z Tybetu, wspomaga ich edukację i działania służące podtrzymaniu tamtejszej tradycji.

Rozmowa z Grzegorzem Bralem z teatru Pieśń Kozła

Agata Saraczyńska: Żeby zaśpiewać Dalajlamie, zwołał Pan do Wrocławia wszystkich swoich aktorów. Czemu jest to dla Was tak ważne wydarzenie?

Grzegorz Bral: Po pierwsze, poprosił nas o to prezydent Wrocławia, ale przede wszystkim śpiewanie dla Dalajlamy to wielki honor, więc nikt się nie wahał. Z różnych stron świata zjawiło się piętnastu najważniejszych "Kozłów", z którymi w ciągu dwunastu lat zrobiliśmy "Kroniki - obyczaj lamentacyjny", "Lacrimosę" i "Macbetha".

Co zaśpiewacie?

- Pieśń o ziemi, którą w 2006 roku napisał XVII Karmapa, jedna z czterech najważniejszych postaci buddyzmu, głowa szkoły Kagjupa w Tybecie.

W jakim języku zaśpiewacie?

- Słowa tybetańskiego lamy zostały przetłumaczone na język angielski, choć oczywiście jest też wersja polska - będzie wyświetlana na ekranach.

Zaśpiewacie sami czy też możliwe jest chóralne wsparcie przez publiczność?

- To będzie nasz występ, przygotowany specjalnie na tę okazję. Muzykę pieśni skomponowanej przez Karmapę na naszą prośbę zaaranżował na wiele głosów Jean-Claude Acquaviva, lider polifonicznej grupy A Filetta z Korsyki, która dwa lata temu wystąpiła na naszym festiwalu Brave. Zaśpiewamy sami, a wieczorem, z okazji dwunastej rocznicy powstania teatru, o godz. 20 organizujemy koncert "Najpiękniejsze pieśni Kozłów" w teatrze przy ul. Purkyniego 1.

Rozmowa z Michałem Majeranem z zespołu Me, Myself And I

Rafał Zieliński: Propozycja zagrania w sierpniu przed Manu Chao pojawiła się dosłownie kilkanaście godzin przed koncertem. Teraz też zaskoczono Was w ostatniej chwili?

Michał Majeran: Tym razem nie, urząd miejski zgłosił się do nas ponad dwa miesiące temu. Prosili jednocześnie o dyskrecję aż do czasu, kiedy wizyta Dalajlamy będzie pewna na sto procent.

Czujecie, że to jakiś wyjątkowy koncert?

- To dla nas naprawdę wielki zaszczyt, ja osobiście jestem bardzo szczęśliwy, interesowałem się osobą Dalajlamy, tym co robi, co mówi. Jest nam też bardzo miło, że miasto właśnie nas wybrało. Kiedy pojawiła się propozycja, byliśmy bardzo podekscytowani, ale ta największa euforia już minęła - w końcu czekamy na to już kilkadziesiąt dni. Od dłuższego czasu jesteśmy w trasie koncertowej i jej rytm łagodząco wpływa na nasze podejście do tego występu.

Zaśpiewacie coś specjalnego?

- Na takich koncertach nie można eksperymentować: ci, którzy nas zaprosili, docenili nasz profesjonalizm. Nie przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia szczególnie, po prostu zaśpiewamy swój materiał. Około czterdziestominutowy występ rozpoczniemy utworem, w który śpiewamy wszyscy do jednego mikrofonu: bez efektów, pogłosów i dodatkowych brzmień. Tak samo zakończymy, w środku pojawią się nasze już rozpoznawalne kompozycje, na pewno będzie trochę improwizacji. Nie będzie żadnych nawiązań do Tybetu, politycznych czy filozoficznych wywodów. Jesteśmy od tego, żeby zaśpiewać i zrobimy to na pewno najlepiej, jak umiemy.