Artykuły

Czarna komedia

Komedia jest gatunkiem deficytowym, Fredro wszystkiego nie załatwi. Bardzo kochamy kostiumowe amory i komediowe perypetie dziewiętnastowiecznych bohaterów, przecież Marek Domański ze swą obyczajówką nazwaną "Ktoś nowy" bił rekordy frekwencji. Od Krakowa po Białystok.Teatry więc, choć raczej poczytują sobie 'takie ustępstwa za porażki w ambitnym czy przeambicjonowanym budowaniu linii repertuarowej, muszą liczyć się z publicznością. Gdzie jednak szukać tych komedii? Nie znam w Polsce dyrektora teatru, któryby natychmiast nie wprowadził na scenę dobrego tekstu współczesnego pisarza polskiego. Nim jednak coś takiego powstanie, wyciąga się na światło dzienne nawet różne pamiątkowe fotografie, albo rozgląda po świecie za możliwym towarem.

I znajduje się na przykład jednoaktówki Petera Shaffera. W Teatrze Starym właśnie weszły - "Niewinne kłamstwa" i "Czarna komedia" tego 42-letniego pisarza angielskiego. Rzecz pierwsza - to historyjka o wróżce, która sprzeniewierzyła się swym zawodowym powinnościom, a przy okazji - o sile kłamstwa, prawdy i miłości. Jest, na szczęście, dość krótka, choć jej błahość stwarzała zrozumiałe kłopoty reżyserskie. - Reżyserowała ją Romana Próchnicka, która też zagrała rolę Sophie, mając za partnerów Andrzeja Buszewicza (Frank) i Adama Romanowskiego (Tom). Reżyser Próchnicka wycisnęła, co mogła z tej słabizny, zagęszczając sztuczkę atmosferą tej szczególnej magii, która sprawia, że gdy człowiek przekracza próg kabalarskiego pokoju nie wie wtedy czy trzymać się za portfel czy sięgać po krople walerianowe.

"Czarna komedia" jest znacznie dłuższa, ale i znacznie zabawniejsza. Jak to już wcześniej wyłapała krytyka zagraniczna, najcenniejszy w tej sztuce jest pomysł. Istotnie znakomity. Zabawa więc toczy się niby w ciemnościach. W mieszkaniu, gdzie spotykają się bohaterowie tych perypetii, trzasnęły przewody elektryczne. Ludzie więc poruszają się jak w głębokiej nocy, my jednak na widowni wszystko doskonale obserwujemy, gdyż scena jest jaskrawo oświetlona. Umowa jest umową.

Można więc sobie wyobrazić, jakaż to okazja do budowania sytuacji pełnych komicznych powikłań, salt, podszczypywań, a przy sposobności i do odkrywania prawdziwych twarzy, jako że w ciemnościach wszyscy się czują samotni i masek nikt nie nosi.

I w tym galimatiasie nawet tekst nie wydaje się potrzebny. Nieustanny śmiech widowni zagłusza go zresztą bez przerwy. Anegdota "Czarnej komedii" jest zresztą bardzo zbliżona do granego w tym teatrze "Błażeja". 0bie sztuki pochodzą z okolic komedii bulwarowej, obie posługują się rekwizytami tej komedii. O ileż jednak u Shaffera więcej miejsca na tworzenie komizmu.

Reżyser Zygmunt Hubner nie stracił okazji i pobawił się sam niezłe na scenie, zabawił także aktorów i publiczność. Należy chyba tylko żałować, iż nie złapał za ołówek i nie przykrócił trochę tekstu. Bo ten mechaniczny humor zaczyna w końcu trochę męczyć.

W zespole aktorskim wystąpili wszyscy z dobrym, komediowym powodzeniem. Więc Jan Nowicki (Brindslay), Anna Seniuk (Carol), Halina Kwiatkowska (Miss Furnival), Kazimierz Fabisiak (Pułkownik), Marek Walczewski (Harold), Tadeusz Wesołowski (Schuppanzigh). Mirosława Dubrawska (Clea) i Andrzej Buszewicz (Bamberger).

Stosowną scenografię stworzyli Lidia Minticz i Jerzy Skarżyński. Muzyki nie było.

A tymczasem poczekajmy sobie jeszcze na rodzimą komedię. W przyszłym roku przypada nowa kolejka konkursowa na sztukę Rady Narodowej Krakowa. Pomyślałem sobie, że może ten konkurs rozpisywać wyłącznie pod kątem organizowania tego gatunku pisarstwa teatralnego - ale lepiej nie przeceniajmy konkursów. Raz na dziesięć lat coś z nich powstaje, ale to wyłącznie w sytuacji konkursu zamkniętego. To znaczy, gdy za odpowiednią opłatą zaprasza się wybranych pisarzy. Tak pomyślana rywalizacja ma jeszcze pewne widoki powodzenia.

Wydaje mi się, ze w tej materii może coś zdziałać telewizja. Warszawa stawia pierwsze kroki na deskach nowego telewizyjnego teatru komedii, może się na tym terenie rozejrzeć i Kraków. Oczywiście, nie zamierzam mechanicznie dzielić terytorium literackiego, dobre pozycje zbudowane w Warszawie są także i dla Krakowa. inicjatywy jednak w tym względzie nigdy nie może być za dużo. Tutejsze środowisko literackie ma sporo tęgich piór, nazwisk nie muszę powtarzać.

Nie wiem, jak wygląda budżet krakowskiej TV, patrząc jednak na nowy gmach mniemam, że jest znakomicie.Po co bowiem stawialibyśmy taką machinę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji