Artykuły

Telewizja i "Życie". Trzy premiery

W ciągu kilku dni trzy premiery w teatrze TV. Wszystkie jednak w obrębie swych gatunków nie rewelacyjne. Z Warszawy dano "Martwe dusze" według Gogola; z Katowic "As pik" Skowrońskiego i wreszcie z Łodzi rzecz awangardową, jak chciał autor komentarza poprzedzającego przedstawienie, zapożyczoną trochę z Pintera a trochę z Mrożka, przede wszystkim jednak Safiana i Szypulskiego - "Strefa cienia".

Gogola przerobił dla TV, a także wyreżyserował Zygmunt Hübner. Pomysł świetny, wysiłek zbożny, praca olbrzymia i wielkiej odpowiedzialności. Czy z góry jednak skazana na niepowodzenie? Chyba nie, raczej określona wcześniejszą świadomością o ograniczeniach, nieuniknionych ograniczeniach adaptatora. W odniesieniu do dzieła Gogola tę zależność odczuwa się z wyjątkową siłą, powieść pisarza rosyjskiego, jej uroda i ekspresja, ta szczególna, że tak powiem, rodzajowość, bez której nie ma "Martwych dusz", tkwi w tkance pisarskiej autora niemożliwej do przeniesienia na scenę. Hübner, który nie pierwszy raz brał się do klasyki rosyjskiej, świetnie się orientował w tych trudnościach, wybrał więc chyba najlepiej jak mógł, ale już w tym wyborze mieściło się dotkliwe ograniczenie. Poprowadził więc Cziczikowa po dróżkach jego perfidnych zabiegów o zmarłe dusze, ściągając właściwie rzecz całą do kilku odrębnych obrazów dialogowych między bohaterem a jego kontrahentami, całość zaś spuentował finalną sceną balową. Nie najlepiej zabrzmiał ten ważny epilog; ostrzejsze i bogatsze były zderzenia Cziczikowa z Nozdriewem czy Pliuszkinem. Oglądaliśmy jednak przedsięwzięcie Hübnera z zainteresowaniem, choć nie bez uczucia lekkiego znużenia, spektakl bowiem był rozciągnięty ponad zwykłą miarę.

Wystąpiło zaś w nim wielu tuzów aktorskich. W pamięci naszej zapiszą się szlachetne próby stworzenia przez Łomnickiego postaci sławnego hochsztaplera dziewiętnastowiecznej literatury.

Dużej klasy artystycznej były sceny Łomnickiego ze Zdzisławem Maklakiewiczem, który stworzył świetną rolę Nozdriewa, zapamiętaliśmy także kreację Fijewskiego (Pliuszkin).

Z Katowic zaś poszła kobra Zdzisława Skowrońskiego, majstra sprawnego, od dawna zaznajomionego z teatrem i telewizją. Ta kobra, której na imię było "As pik" nie należała jednak do perełek tej sensacyjnej sceny. Intryga kryminalna nie kryła w sobie większych niespodzianek, śledztwo szło raczej niemrawo. Porucznik nie należał widać do najzdolniejszych agentów policji, a należy mniemać, że w tym dniu także i do ścisłej czołówki aktorów scen katowickich. Rzecz otrzymała dodatkową porcję dydaktyczną, gdyż okazało się, że cała awantura rozgrywa się między byłymi SS-manami, świetnie nadal prosperującymi w NRF. Przedstawienie reżyserował Józef Para. Aktorsko zabrzmiało ono bardzo słabiutko.

Z satysfakcją natomiast spotykamy się z aktorami telewizji łódzkiej. Łódź ma już swoje własne dobre miejsce w teatrze TV i trzeba powiedzieć, ani myśli z niego ustąpić. Tę opinię potwierdziło ostatnie spotkanie, które pozwoliło nam obserwować rzetelne aktorstwo zespołu występującego w sztuce Safiana i Szypulskiego. Grali Przybylski, Mirowska, Kozierska, Małek i Staszewski. Dobra reżyseria Tadeusza Minca.

Sztuka zaś, cóż o niej można powiedzieć? Najchętniej, że jest to bardzo biegle napisana bzdura. Oczekiwaliśmy jej z zainteresowaniem, wiedząc, że jest wygotowana specjalnie dla telewizji. Rzeczywiście, nie do pomyślenia byłaby w warunkach normalnej sceny dramatycznej. Dla telewizji jednak, jeśli idzie o technikę warsztatową, była nader zręcznie przykrojona. Widać, iż mamy do czynienia z wypróbowanymi autorami teatru TV.

Autor komentarza, o którym już wspomniałem, zapowiadał sztukę wielkiej i wieloznacznej metafory. Przy najlepszych chęciach nic takiego nie odnaleźliśmy w "Strefie cienia". Była to raczej smutna historyjka obyczajowa o trudnościach mieszkaniowych i ludzkim kundlizmie, udziwnione zaś próby wpisania owych rozrób lokatorskich w szersze przenośnie na temat naszego nieco obłędnego świata i nieodwracalnej niemożności porozumienia się ludzi, nie zabrzmiały tak, jak tego życzyliby sobie autorzy.

Od lipca zaś, wzorem roku ubiegłego, wchodzi na scenę TV rewia przedstawień transmitowanych z różnych teatrów kraju. Przede wszystkim terenowych. Jest to właściwie niebagatelna okazja zaznajomienia wielomilionowej publiczności ze stanem artystycznym naszych scen dramatycznych. Nie znamy dotychczas wyboru sztuk, spodziewamy się jednak, że jest on tego roku słuszniejszy niż przed dwunastu miesiącami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji