Artykuły

[Zapowiedź wystawienia w Teatrze Telewizji "Poskromienia złośnicy"...]

Zapowiedź wystawienia w Teatrze Telewizji "Poskromienia złośnicy" Williama Szekspira brzmiała bardzo zachęcająco. Wymieniane w niej były same dobre nazwiska: przekład Jerzego J. Sity, reżyseria Zygmunta Hubnera, w rolach głównych Tadeusz Łomnicki, Magdalena Zawadzka, Anna Seniuk, a do tego jeszcze Zespół. Asocjacja Hagaw. Wiele więc osób zasiadło 12 kwietnia przed telewizorami i - jedni się rozczarowali, inni wpadli w entuzjazm, w sumie odbiór można by opatrzyć etykietą: "mieszane uczucia". Wywołały je dwie rzeczy: przekład i reżyseria. Wokół nowych przekładów Szekspira pióra J. J. Sity toczyła się już dawniej dyskusja. Odznaczają się one dwoma, z grubsza biorąc, cechami. Sito posługuje się w nich dzisiejszym językiem polskim i dawność tekstu odnajdujemy tylko w starym słownictwie, lub sposobie obrazowania, formy gramatyczne natomiast i składnia są zmodernizowane. Drugą cechą tych tłumaczeń jest dosłowność. Wielki Szekspir posługiwał się wielu rubasznymi, nawet szokującymi określeniami, które w dotychczasowych tłumaczeniach były, tuszowane. "Poskromienie złośnicy" już w warstwie tekstu brzmiało więc dla, wielu telewidzów jakby nie po "szekspirowsku". Reżyseria Hubnera z kolei poszła w takim kierunku, że czasami nie wiadomo było, czy mamy do czynienia z Szekspirem, czy np. z Lope de Vega. Trudno powiedzieć zresztą, co zatarło niepowtarzalną ostrość poetyckiego geniuszu, który tkwi nawet w takich komediach, jak "Poskromienie złośnicy". Może przyczynił się do tego również "Hagaw". Paradujący po scenie z nowoczesnymi instrumentami wydającymi dzisiejsze dźwięki zespół (ładne zresztą dźwięki) sprawił, że przedstawienie nabrało cech studenckich. Do tego wszystkiego dodać trzeba żywego konia, którego zdołano wprowadzić do telewizyjnego studia. Dosiadał go Wołodyjowski - Łomnicki. Była to więc duża zabawa, gra aktorów doskonała, żywość i tempo również.

Stało się jednak ze "Złośnicą" coś podobnego, jak z wielu innymi sztukami, w których pomysłowość inscenizacji przyćmiewa uroki autora. Pomysłowość owa sprawiła, że należy ów eksperyment telewizyjny odnotować w recenzji. Ale czy współczesna popularyzacja wesołego Szekspira musi się łączyć z zacieraniem nieuchwytnych jego cech, z równaniem do wielu innych "komediantów" dawnych czasów, tego nie jestem pewny. A może nie jest to wcale aż tak współczesny autor?

Z humorem nie jest poza tym w telewizji najlepiej. II Runda Jerzego Gruzy i Jacka Fedorowicza bawiła bardziej znajomych ze studia, którzy imitowali publiczność, niż telewidzów. Zabawność maszerowania po scenie Bohdana Łazuki, bądź sam fakt, że oglądamy Jerzego Ofierskiego nie wystarcza, by wszyscy tak się śmiali, jak to bywało za dobrych czasów "Małżeństwa doskonałego". Telewizyjna tabakiera znów zapomina, że masowy odbiorca ma nos, który odróżnia tanią "zgrywę" od prawdziwej, powszechnej zabawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji