W Teatrze TV. Mikołaj Gogol. Martwe dusze
Sławny "Rewizor" Gogola kończy się słowami: "Z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie". Wiele mówiło się i pisało, że właśnie ów gogolowski śmiech, pełen sarkazmu i szyderstwa, jest jedyną pozytywną wartością w świecie Chlestakowów, Dobczyńskich i Bobczyńskich. Na podobnych założeniach oparta jest też w istocie wielka powieść Gogola "Martwe dusze". Wszyscy jej bohaterowie są przecież ludźmi ulepionymi z tej samej gliny, czy raczej postaciami nakreślonymi w jednakowo karykaturalny sposób. Także i Czyczykow. Ten, który chce być frantem nad frantami, twórca genialnego zaiste pomysłu zagarniania martwych dusz. Przygody Czyczykowa w podróży od majątku do majątku w poszukiwaniu owych martwych dusz otwierają perspektywę na wielką panoramę Rosji z pierwszej połowy XIX wieku. "Martwe dusze" określano mianem najbardziej zabawnej a zarazem najbardziej tragicznej powieści rosyjskiej. Wraz z Czyczykowem docieramy do coraz bardziej ponurych zakamarków i spraw carskiej Rosji, poznajemy coraz bardziej dziwaczne, przerażające typy ludzkie. I oni to właśnie są właścicielami owych dusz - jak nazywano wówczas pańszczyźnianych chłopów - które martwe a nie wypisane jeszcze z urzędowego rejestru pragnie kupić właśnie Czyczykow, aby z kolei odsprzedać z zyskiem.
Adaptacja telewizyjna Zygmunta Hübnera wydobywa na plan pierwszy postać samego Czyczykowa, daje jego portret, rys jego "kariery" i życiowej edukacji, prowadzącej do analizy pewnego zjawiska czy może raczej określonej postawy życiowej.