Na szklanym ekranie. "Martwe dusze"
Znakomita powieść M. Gogola "Martwe dusze" doczekała się adaptacji telewizyjnej. Nie znaczy to jednak, że wczorajszy spektakl wzbudzał tyle zachwytów i emocji co książka. Ponury obraz carskiej Rosji pod piórem Gogola nabrał niezwykle wyrazistych barw; o utworze mawia się, że jest to najbardziej zabawna a zarazem najbardziej tragiczna powieść rosyjska. W Teatrze TV był tragizm, zabrakło natomiast szczerej zabawności. Ta, która pozostała, zbyt często robiła wrażenie wymuszonej.
Wyglądało na to, że adaptator i reżyser w jednej osobie nie bardzo umiał sobie poradzić z trudnym zadaniem przeniesienia gogolowskiego dzieła na mały ekran. Miał w tym pomóc narrator, ale jego wprowadzenie rozbijało nastrój, a przerywniki plastyczne, choć wykonane mistrzówską ręką. I. Witza, stylem kłóciły się z atmosferą utworu.
Odtwórca głównej roli T. Łomnicki zdaje sie nie najlepiej czuł się w postaci Czyczykowa - może nie zdołał się w nią wczuć, może do niej wręcz nie pasował. Znakomity był natomiast T. Fiijewski w roli Pliuszkina, bardzo dobry M. Czechowicz w roli Sobakiewicza. Ale to za mało by poniedziałkową premierę uznać za wielki sukces.