Artykuły

Lustro przystawione mojemu pokoleniu

- Mam wrażenie, że nasz spektakl jest bardzo wiernym teatralnym odpowiednikiem powieści. Myślę, że jest to lustro przystawione mojemu pokoleniu, mojej Polsce - mówi przed premierą "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" w Teatrze Śląskim, jego dyrektor artystyczny, Tadeusz Bradecki.

Premiera spektaklu opartego na adaptacji znanej powieści Michała Witkowskiego "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" odbędzie się w piątek w Teatrze Śląskim im. St. Wyspiańskiego w Katowicach. Spektakl przeznaczony jest dla widzów dorosłych. Adaptacji i reżyserii podjął się Jarosław

Tumidajski.

Tytułowa Barbara Radziwiłłówna, czyli główny bohater powieści, to Hubert - właściciel lombardu, cinkciarz, aferzysta, Żyd z pochodzenia, uwodzicielski gej i gorliwy katolik w jednej osobie. Od czasów PRL próbuje swoich sił w rozmaitych "interesach", legalnych i nielegalnych, gwarantujących pewny zysk i całkowicie szalonych: handluje czym się da - nawet chryzantemami kradzionymi z cmentarzy, prowadzi półlegalne kino, w którym puszcza filmy z kaset wideo, ma budę z zapiekankami i lombard, zajmuje się ściąganiem długów i nielegalnym handlem walutami. Biznes nie idzie mu najlepiej, już w początkach III RP plajtuje.

W jego barwnych, soczystym językiem pisanych opowieściach przewija się cała galeria postaci charakterystycznych dla lat polskiej transformacji: gangsterzy i filantropi, kibice i akwizytorzy, damy, prostytutki, urzędnicy.

- Mam wrażenie, że nasz spektakl jest bardzo wiernym teatralnym odpowiednikiem powieści. Myślę, że jest to lustro przystawione mojemu pokoleniu, mojej Polsce. To ja urodziłem się w kraju, gdzie prywaciarze sprzedawali płyty na pocztówkach, w którym nie było może papieru toaletowego, ale słuchało się Beatlesów. To jest lustro przystawione Polsce ostatnich 20-30 lat, wiele mówi o pewnej chaotycznej bylejakości naszej współczesności - powiedział w czwartek dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego, Tadeusz Bradecki.

- Mam wielkie uczulenie, jeśli chodzi o przeróbki moich tekstów, bo nigdy nic z tego nie wyszło, poza moim monodramem - wyznał podczas czwartkowego spotkania z publicznością Michał Witkowski. Jak mówił, swoje postaci tworzy opierając się na codziennych obserwacjach i "słuchaniu" rzeczywistości. Tak powstawał też główny bohater tego tekstu.

- Ta postać przedrzeźnia każdy dyskurs, jaki napotka. Jest ukrytym homoseksualistą, ale podszywa się pod język sarmacki i mafijny, a więc właściwie języki światów, które są mu zakazane. To przecież mainstream, męski świat, a nie dla wykluczonych. Choć wcale nie jest religijny ani dobry i na pewno ma niejedno za uszami, to przejęty język doskonale go chroni, robi z niego świętoszka - powiedział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji