Artykuły

Anegdota

Rola anegdot w historii teatru jest ogromna. Nic lepiej nie mówi nam o epoce, obyczaju, hierarchii, tradycji, jak dobrze opowiedziana anegdota. A jak opisać wielkość i barwę czyjegoś aktorstwa lepiej niż poprzez anegdotę? - pisze ANDRZEJ ŁAPICKI w Teatrze.

Niedawno brałem udział w wieczorze wspomnień o Eichlerównie.

Oczywiście wieczór wspomnień przekształcił się w sposób naturalny w wieczór anegdot. Bo anegdota to wspomnienie z pointą. Rola anegdot w historii teatru jest ogromna. Nic lepiej nie mówi nam o epoce, obyczaju, hierarchii, tradycji, jak dobrze opowiedziana anegdota. A jak opisać wielkość i barwę czyjegoś aktorstwa lepiej niż poprzez anegdotę?

Nawet w godzinie śmierci Żółkowski zapisał: "Teraz wchodziłbym na scenę i miałbym brawo".

Oczywiście niewiele z anegdot o Pani Lenie udało mi się wcisnąć w Narodowym w piękny monolog Erwina, który ją znał od dziecka.

Ale czy o epoce przedwojennego teatru nie mówi wszystkiego takie opowiadanie Eichlerówny: "Byłam w Wilnie. Przyjechał na występy Jaracz. Upił się i w czasie akcji położył się na scenie koło rampy. Ja, przerażona, mówiłam za niego i za siebie. W pewnym momencie uniósł się na łokciu, spojrzał na mnie, potem na widownię i powiedział - Ona mi pomaga!". Czy możemy sobie wyobrazić Łomnickiego czy Holoubka w takiej sytuacji? Wtedy to było normalne.

Wielki Węgrzyn zmuszał mnie w przerwie do wypicia szklanki wódki. Kiedy zamykałem się w toalecie, krzyczał do inspicjenta: "Łabądź, przedłuż przerwę, pan Łapicki ma!..." - i kopał w drzwi. Cóż miałem robić? Wychodziłem i piłem. Ale była hierarchia. Wielcy i prostaczkowie.

Kiedyś napisałem felieton na jubileusz profesora Raszewskiego - "Wielcy aktorzy, których znałem". Wybrałem kilku wielkich, których poznałem jako chłopiec - Węgrzyn, Osterwa, Kurnakowicz, Eichlerówna.

Telefon, dzwoni Lena: "No, dziękuję, pięknie mnie opisałeś [a opisałem, jak ją widziałem przypadkiem - nagą], dziękuję. Tylko ten tytuł - wielcy aktorzy. No Józek - zgoda, Julek - pewnie, ale skąd się tam wziął Kurnakowicz?".

Hierarchia była nienaruszalna.

Można więc sobie wyobrazić, jakiego szoku doznałem, kiedy w czasie jakiegoś bankietu Węgrzyn zwrócił się do mnie: "No, wypijmy brudzia". Niebo się nade mną rozstąpiło. Usłyszałem trąby anielskie. I rytualnie - nalewanie, przeplatanka, wypicie, pocałunki. "- Andrzej... - Józek. Możesz mi mówić mistrzu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji