Artykuły

Nieudana operacja w Malarni

"Poskromienie złośnicy" w reż. Szymona Kaczmarka w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Młody reżyser Szymon Kaczmarek uznał, że leciwy dramaturg William Szekspir nikogo już nie zachwyci ani nie rozbawi. Postanowił więc poszukać drugiego dna komedii "Poskromienie złośnicy", uwspółcześnić ją na siłę.

Okroił tekst, pozostawił aktorów we współczesnych strojach, na pustej scenie. Zmienił też wymowę sztuki. Jak tę operacje zniósł elżbietański dramaturg? Niestety, nie przeżył i zszedł na oczach zasmuconej widowni.

"Poskromienie złośnicy" - pełen uroku żart, uśmiech renesansu Szekspir napisał, gdy miał niespełna 30 lat. Z młodzieńczą werwą dał wizerunki pary młodych (Petruchia i Kasi) nieco przerysowane. Parę otacza grono postaci dosyć konwencjonalnych, lecz barwnych. W tej komedii sekutnica Kasia i Petruchio toczą bój o prymat w przyszłym małżeństwie. On stosuje metody znane mu z jarmarku i karczmy: Damę serca najlepiej wziąć głodem!

Oczywiście, Petruchio wygrywa, ale... na scenie! Damska widownia uśmiecha się ironicznie - wiadomo, że jak na scenie, to na niby. Łatwo sobie wyobrazić piękną Kasię w szóstym akcie, którego Szekspir nie napisał - jak truje męża tyrana, co było zwyczajem dość powszechnym w słonecznych czasach włoskiego renesansu. Jakże łatwo tę komedię przerobić w tragedię.

"Poskromienie złośnicy" to teatr w teatrze. Zaczyna się od sceny, w której dworzanie wmawiają pijaczynie Ukradkowi, że jest wielmożą, i zapraszają, aby obejrzał ucieszną komedię: o tym, jak to w Padwie miłą pannę Biankę ojciec chce wydać za mąż, jeśli wcześniej znajdzie małżonka dla starszej sekutnicy Katarzyny.

Ukradek zasiada więc z nami na widowni: ogląda miłosne potyczki i matrymonialne targi. Szlachcic Baptista odda bowiem swe córki temu, kto da więcej. Niestety, nie ma kandydatów do ręki złośnicy Kasi. Na szczęście, szlachcic Petruchio właśnie przyjechał do miasta, aby się bogato ożenić, choćby z najbrzydszą i najstarszą babą.

Akcja toczy się symultanicznie: na wprost widzów i z boku, gdzie przy szatni scenograf Kaja Migdałek zbudowała sypialnię córek. Wykręcamy szyję, aby zobaczyć, co się tam w ciemnościach panieńskiego pokoju dzieje. Pusta scena, brak dekoracji, jest fotel, kanapa i łoże w panieńskiej sypialni. Scenografia brudnej Malarni niszczyła czar teatru, urodę postaci, budziła sprzeciw.

Udanym zabiegiem była zamiana Petrucia z brutala i tyrana w nieśmiałego młodego mężczyznę, który wbrew sobie dopasowuje się do roli męża (w tej roli zobaczyliśmy Piotra Domalewskiego). Zbuntowaną Kasię zagrała Dorota Androsz. Niestety, ostatni monolog, wyszeptany, wysmucony, w którym Kasia poddaje się mężowskiej woli, nudził i budził zażenowanie. Nie winię tu jednak tej zdolnej aktorki, lecz reżysera, który tak ustawił postać. Równie chybiona wydała mi się postać Bianki. Aktorzy robili, co mogli, ratując się na scenie - z mniejszym lub większym sukcesem.

Cóż pozostało z tej komedii? Tekst wypreparowany ze swego sensu, sztucznie ożywiany dawkami wulgarności... pusty. Zginęło tak charakterystyczne dla Szekspira połączenie dowcipu i tragizmu, wdzięku z przewrotnością, szekspirowski nastrój, kiedy ludzie szukają siebie nawzajem i odnaleźć nie mogą, gdzie zamiast miłości znajduje się pozór, zamiast radości - smutek, przed którym ratują się śmiechem z innych - najbardziej okrutnym. Jak dotąd sądziłam, oglądając różne inscenizacje "Poskromienia złośnicy", że jest to piękna historia o miłości, która przychodzi z czasem wbrew naszej woli.

"Poskromienie złośnicy" jest spektaklem granym w teatrze Wybrzeże w ramach cyklu "Wyspa pełna krzyków". Młodzi reżyserzy mierzą się tu z tekstami dramaturgów okresu elżbietańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji