Artykuły

"Popiół i diament" na otwarcie sezonu

Z pompą i rozmachem rozpoczął nowy sezon Teatr Telewizji dając na inauguracją wystąpienie red. H. Bieniewskiego o planach repertuarowych tej instytucji i przedstawienie "Popiołu i diamentu" wg J. Andrzejewskiego w reżyserii z. Hubnera. Powieść ta, jak wiadomo, doczekała się w ostatnim czasie kilku opracowań na sceną, wystawiły ją, z różnym zresztą powodzeniem teatry Poznania. Wrocławia, Łodzi (dwa różne przedstawienia: w reż. J. Maciejowskiego I w reż. J. Perza), a w pamięci wciąż mamy kadry z filmu Wajdy, który obszedł triumfalnie ekrany Europy i pół świata. W tej sytuacji już samo sięgniecie po ten tekst dla potrzeb telewizji było niebywałym ryzykiem, podobnymi temu, które podejmuje człowiek pragnący przy pomocy młotka zbudować samochód. W telewizji odpada przecież nawet to, co może bronić przedstawienie w teatrze - atmosfera, jaka rodzi się w bezpośrednim styku aktorów z widownią...

Odpowiedzmy jednak na pytanie podstawowe: czy próba poniedziałkowa powiodła sie, czy otrzymaliśmy przedstawienie, które choć musiało być znacznie zubożone w stosunku do pierwowzoru literackiego zachowało jego walor podstawowy - klimat napięć ideowych, w jakim znalazło sie społeczeństwo polskie w nowych powojennych warunkach politycznych? Czy spektakl zarysował tragedie generacji dla których wojna nie skończyła sie ze złożeniem broni, czy przedstawił - w sposób wyrazisty - racje społeczne i moralne, które stały ta poszczególnymi decyzjami?

I wreszcie ostatnie pytanie: czy dramat Maćka Chełmickiego nie został sprowadzony do wymiaru jednostkowej sprawy, lecz stał się synonimem sytuacji całego pokolenia?

Linię konstruktywną poniedziałkowego przedstawienia wyznaczył motyw Szczuki, co jest próbą przesunięcia akcentów w interpretacji utworu Andrzejewskiego. Próbą ambitną, zasługującą na uwagę, choć z pewnością niełatwą w realizacji. Jednocześnie usunięto całkowicie w cień inną kluczową postać powieści - Kosseckiego, przedwojennego sędziego, który w obozie dla przetrwania zaprzedał się w służbę Niemcom. Szczątkowo również, a zarazem w tonacji groteskowej przedstawiono środowisko dawnej arystokracji, grupy skazanej przez sytuację polityczną na wymarcie. Te zabiegi nie wyszły przedstawieniu na dobre. Powieść pokazywała poprzez zobiektywizowany obraz czasu całą skomplikowaną ideowo i moralnie sytuację, w jakiej znalazło się społeczeństwo polskie postawione wobec konieczności dokonania wyboru. Tym silniejsza była jej wymowa.

Rezygnacja z tego w miarę obiektywnego obrazu w portretowaniu poszczególnych warstw i grup odebrała przedstawieniu silą pierwowzoru. Ludzie niedorastający do czasów, które nadchodzą jako konieczność historyczna, nie są śmieszni, lecz tragiczni.

Inne zastrzeżenie bierze się z pewnego spłaszczenia wątku Maćka Chełmickiego. W powieści i filmie Wajdy jest to człowiek, który w ciągu jednej nocy bierze rozbrat z przeszłością, który jest przekonany, spotykając na swojej drodze dziewczynę, o konieczności zmiany trybu życia. Jednocześnie jest to żołnierz przywiązany do pewnych atrybutów wojskowych, do pewnych symboli romantycznych.

Dramat Maćka polega głównie na tym, iż nie będąc przekonanym już o słuszności rozkazu zabicia Szczuki, musi go wykonać. Jeszcze raz musi wywiązać się z podjętych niegdyś zobowiązań, zdając sobie jednak sprawę z tego, że jest to tylko cena za odejście do innego życia. Dlatego ta śmierć, podobnie jak śmierć komunisty Szczuki jest tak daremna i niepotrzebna... Myślę zarazem, iż nie udało się reżyserowi pokazać właśnie owego momentu psychologicznego "przejścia przez granicę" Maćka, w czym zawiniła koncepcja reżyserska. Zarysowana skrótowo postać Krystyny, zbyt naiwnej jak na czas wojny, zbyt mało dojrzalej, nie pozwoliła na nawiązanie równorzędnego dialogu z Maćkiem. Nie bardzo wierzymy w przedstawieniu w to, że dwoje młodych ludzi nieufnych, bo nauczonych wypadkami wojny, naglą dorasta do wspólnego życia. Było to bardzo piękne w filmie, bardzo tam prawdopodobne psychologicznie, lecz nazbyt uproszczone w przedstawieniu telewizyjnym.

Wydaje się także, iż dramat Maćka nie nabrał tutaj tej siły, która uczyniłaby z niego symbol sytuacji pokolenia. Ale to już jest sprawa samej adaptacji.

Wydaje się także, iż "winę" za znaczne okrojenie niektórych ważnych dla wymowy społeczno-ideowej całości wątków ponoszą także adaptatorzy. Szczególnie wyraźnie rysuje się to w scenie bankietu, w której postaciami centralnymi stają się Drewnowski i Pieniążek, zbyt "wyskakujący" na plan pierwszy. A przecież scena bankietu - to po trosze przekrój całego społeczeństwa.

I wreszcie sama realizacja. Są w niej momenty godne podkreślenia, zwracające uwagę, lecz całości przedstawienia brak tego klimatu, który cechował film, który powodował, iż zrastały się w jedność piękna forma i temperatura jego przekazu. Wspominaliśmy już o pewnej niejednolitości stylistycznej: wydaje się także, iż popełniono trochę błędów obsadowych. Z pewnością akceptujemy K. Kolbergera jako Maćka, innego niż Cybulski, bardziej chłopięcego, mniej neurastenika, lecz dyskusyjne wydają się już pozostałe role. O Krystynie już wspominaliśmy. E. Żukowska niewiele miała do grania, zwłaszcza, iż tak bardzo okrojono jej tekst. Ale przecież w powieści to dziewczyna. która już niejedno w życiu przeżyła, bogata doświadczeniem czasu. Dyskusyjna wydają się także rola T. Łomnickiego jako Szczuki. Sądzę, iż wysunięcie tej postaci na plan pierwszy obnażyło po prostu pewne słabości tekstu. Szczuka w powieści zarysowany zaledwie kilkoma kreskami, stąd trudności, jakie stanęły przed wykonawcą tej roli. Pewnym uproszczeniem było także powierzenie ról "arystokratycznych" takim aktorom, jak Z. Mrożewski, M. Dubrawska.

I zapytajmy na zakończenie: czy możliwe byłoby takie przedstawienie telewizyjne, które nie uroniłoby niczego z atmosfery powieści, które stałoby się wydarzeniem równorzędnym z filmem Wajdy? Sądzę, że nie. Rzecz w tym, iż Wajda bardzo wiele z powieści zmieścił po prostu w samym obrazie, w sposobie jego ukształtowania. Telewizja przez swoją jednoznaczność i konkretność w tym wypadku musiała ustąpić dziełu filmowemu. I od tego wrażenia przy oglądaniu spektaklu nie można było się uwolnić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji