Artykuły

Początek teatru - koniec kabaretu

Telewizyjny sezon teatralny zaczął się premierą "Popiołu i diamentu" w reżyserii Zygmunta Hübnera. Załóżmy na chwilę, że nie było "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy, że nie było Maćka Chełmickiego, powołanego do życia (?) przez Zbigniewa Cybulskiego. Załóżmy, że po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z książką Andrzejewskiego, adaptowaną dla potrzeb teatru... Może komuś to się uda, mnie, niestety, nie.

Recenzenci wdali się i jeszcze z pewnością wdadzą w bardziej fachowe, specjalistyczne rozważania. Dalekim od tego. Mam natomiast prawo widza do sformułowania tak zwanego ogólnego wrażenia. A jest ono takie, że w telewizyjnej inscenizacji zabrakło mi tego, co może zbyt pompatycznie nazywa się duchem czasu. To, co emanowało z Cybulskiego i było, jakiekolwiek by nie zastosować proporcje, reprezentatywne dla pokolenia takich jak on.

Chełmicki - Krzysztofa Kolbergera... Chyba ponad nie tyle jego siły, ile po prostu doświadczenia. Chyba zbyt uwspółcześniony wbrew temu, co uwspółcześnić się nie da - klimat tamtych dni. Szczuka - Tadeusza Łomnickiego... Tak, to postać nowa w zestawieniu z filmem, ale jakby pospiesznie, usilnie "zmontowana" ze skrawków jemu poświęconej prozy. Reżyserski zamysł: konflikt pokoleń, postaw, racji ludzkich czyli politycznych mimo różne starania, przecież ciężko się sprawdza.

Są, jak można się często przekonać, dzieła poddające się krańcowym w stosunku do siebie inscenizacjom. Nie jestem teraz pewien, czy "Popiół i diament" nie jest zbyt mocno osadzony wyłącznie w swoim czasie, to znaczy wymaga nie tylko jego realiów ale i atmosfery. Przede wszystkim ówczesnej mentalności, ówczesnego odczuwania czasu? Chyba jednak tak i chyba z tychże powodów irytuje nawet taki drobiazg jak piosenka o wierzbach płaczących, śpiewana przez tak obecnie modną Irenę Jarocką.

Zaczął się nowy sezon Teatru TV. Jego repertuar, jak to zazwyczaj bywa, jest kompromisem między aspiracjami elit a oczekiwaniami szerszego grona publiczności. Zaczyna się sezon wielu niewiadomych, o którego plonie będzie można mówić za rok, ale który wart jest nadziei.

U jego progu z telewizyjnej anteny zszedł kabaret Olgi Lipińskiej "Gallux show". Tak się to właśnie formułuje: kabaret Olgi Lipińskiej. Kiedyś oglądało się, radośnie przeżywało i komentowało w nieskończoność Kabaret Starszych Panów - wiadomo: Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Zestawiam te "zejścia" nieprzypadkowo. Kabaretu Starszych Panów, jak się okazało, nic nie potrafiło zastąpić. Przypomnieć tu i ówdzie? Owszem - "Divertimenta" na przykład. Czy coś zastąpi "Gallux show"?

Pytanie retoryczne. Owe świetne programy rozrywkowe do których przecież trzeba również wliczyć poczynania Fedorowicza i Gruzy, miały to do siebie, że schodziły z ekranu jeśli nie u szczytu sławy będąc, to w każdym bądź razie po trudno dostrzegalnym jego przekroczeniu. Co znaczy, że twórcy znali swoją miarę, ale proszę zwrócić uwagę, wszystkie te programy funkcjonowały kiedyś niemal w jednym czasie. A teraz jakby pustka...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji