Artykuły

Dobra passa Czopa

Tak znakomitych recenzji nie miał już dawno żaden aktor w Łodzi. Po premierze "Śmierci komiwojażera" pisano m.in. o fenemenalnej kreacji aktorskiej - sylwetka IRENEUSZA CZOPA.

Ireneusz Czop należy do najlepszych aktorów z pokolenia trzydziestolatków i to nie tylko w Łodzi. Łódzcy telewidzowie glądają go w serialu .Sprawa na dziś" (dziennikarz Piotr), a ogólnopolska widownia zna go z serialu "Samo życie" (chłopak głównej bohaterki Agnieszki).

Niedawno, znakomicie zaprezentował się w serialu "Gliny" (kapitan Stępień). W najnowszej premierze Teatru im. Stefana Jaracza, "Śmierć komiwojażera", gra Biffa, jedną z głównych postaci, syna tytułowego bohatera, tworząc obok Bronisława Wrocławskiego i Sambora Czarnoty, najwyrazistszą, najbardziej dynamiczną i przekonywającą postać tej nieco już archaicznej sztuki, na szczęście na nowo i współcześnie odczytanej przez wielce utalentowanego perfekcjonistę, reżysera Jacka Orłowskiego.

Rewelacyjny, fenomenalny...

Tak znakomitych recenzji nie miał już dawno żaden aktor w Łodzi ("rewelacyjny partner", "porywająca rola", "fenomenalna kreacja aktorska", .jego gra to wirtuozowski popis na najwyższym poziomie", "warto było czekać na Czopa, bo po odejściu z Teatru Nowego, był blisko rok nieobecny na scenie", "Czop to dynamit", "na partnera działa jak zapalnik", "scena kłótni z ojcem to majstersztyk"). Nad rolą Biffa pracowało mu się z reżyserem Jackiem Orłowskim fantastycznie, bo to twórca niezwykle skupiony, czuwający nad każdym ruchem aktora. Gra rozgoryczonego faceta, który tak naprawdę nie wie, kim jest. Potrafi świetnie współgrać z partnerami, np. z Samborem Czarnotą, swoim scenicznym bratem, granym przez wybitnie utalentowanego i najbardziej elastycznego warsztatowo spośród młodych aktorów, o coraz większej renomie i wielu nagrodach, który cudownie rozwija się z roli na rolę. Mówi o Czarnocie tak: "Sambor ma szalenie oryginalne poczucie humoru na scenie i prywatnie, którym bardzo mnie bawi. On umie dużo więcej niż ja tuż po szkole".

Początkowo nic nie wskazywało, że będzie aktorem. Nie grał w teatrzykach szkolnych, nie mówił wierszy na akademiach, wolał piłkę nożną. W rodzinie żartują, że gen aktorski otrzymał po słynnym aktorze filmowym Eugeniuszu Bodo, którego kuzyn był mężem ciotki Ireneusza.

Elektromechanik

Nie chodził do liceum, mimo że wygrał olimpiadę z języka polskiego i miał tam wstęp bez egzaminów, namówiony przez kolegę wybrał Technikum Elektromechaniczne i ma dyplom technika elektromechanika. Kolega do filmówki się nie dostał, a on tak. W szkole zauważono, że elektrykiem to Ireneusz Czop chyba nie będzie, bo miał zbyt dużo fantazji elektrycznej.

Na swój dyplom wykonał kamerę pogłosową, która raz zadziałała. Ojciec jest budowlańcem o różnych specjalizacjach, mama jest księgową. Siostra kończy prawo, brat przyrodni jest w Londynie, gdzie prowadzi firmę budowlaną. Po maturze miał studiować polonistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale złożył papiery także na wydział aktorski PWSFTviT w Łodzi.

Magister sztuki

Jednak wybrał aktorstwo. Opiekunem jego roku była wybitna osobowość aktorska i wspaniały pedagog prof. Ewa Mirowska (aktorka Teatru im. Stefana Jaracza). Zdobył podstawy aktorskiego fachu, nazywa je wartościowym elementarzem, z którego warto korzystać. Na studiach sporo robił i już na drugim roku grał Salieriego w "Amadeuszu".

Mąż i ojciec

Mieszka w Łodzi na Lublin-ku, w 4-rodzinnyni domku, o powierzchni 100 m kwadratowych (4 pokoje i 32-metrowy gabinet). Żoną jest znana i lubiana aktorka Jolanta Jackowska, obecnie prezenterka i dziennikarka telewizji kablowej TOYA, w Radiu Plus prowadzi własny program poranny, syn Michał Konstanty (4,5 roku), pies owczarek południowo-rosyjski Zojka.

Aktor wszystkich łódzkich teatrów

Grał we wszystkich łódzkich teatrach (Nowym, Powszechnym, Jaracza, a nawet "77", od stycznia ponownie wraca na etat do Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi). Na łódzkiej scenie zadebiutował w 1991 roku, grał w Teatrach Telewizji (u najlepszych reżyserów telewizyjnych), m.in. zagrał w znakomitej "Babie Dziwo", obok Stanisławy Celińskiej, także w filmach, przez rok był "wolnym strzelcem", ale cały czas grał. Przygoda z Teatrem Nowym zaczęła się od spektalu "Brel", wtedy otrzymał etat (był tam 3 lata). Przyjęty do Teatru Powszechnego, zagrał tam szereg dużych, świetnie poprowadzonych ról (" Królik, Królik", "Nasze miasto", "Moralność pani Dulskiej"), spędził tam 5 lat, ale wspomina je różnie. Z perspektywy czasu musi na to delikatnie patrzeć, bo zrozumiał, że grać za dużo w teatrze to też nie jest za dobrze dla aktora, gdyż można zatracić dystans do tego, co się zrobiło. Wszyscy się dziwili, że odchodzi z Powszechnego, tym bardziej, że nie miał innej etatowej pracy, grał gościnnie we Wrocławiu ("Wesele" - rola Dziennikarza), w Bydgoszczy (Petrucio w "Poskromieniu złośnicy"). Do Łodzi wrócił na zaproszenie Kazimierza Dejmka. W "Hamlecie" zagrał Horacja. Ale w pełni pokazał swoje ogromne możliwości i najwyższej próby kunszt dopiero w "Komedii omyłek", w której zagrał parę bliźniaków: Antyfolusa z Efezu i Antyfolusa z Syrakuz, za obie role otrzymał prestiżową w środowisku teatralnym Złotą Maskę, czym ugruntował swoją wysoką pozycję na rynku aktorskim w Łodzi.

Wcześniej otrzymał dwie nagrody prezydenta Łodzi, pierwszą za całokształt, drugą za rolę Zbyszka w "Moralności pani Dulskiej" i za rolę Królika w sztuce "Królik, królik". Posiada także nagrodę zbiorową za udział w sztuce "Jak obsługiwałem angielskiego króla" Hrabala, prezentowanej na Festiwalu Teatralnym w Edynburgu. Nowej dyrekcji Teatru Nowego nie udało się zatrzymać tej aktorskiej perły, na czym wiele straciła. Za to oglądaliśmy aktora aż w trzech serialach, a zobaczymy w kinowej komedii sensacyjnej "Lawstorant" w roli mafiosa, który gmatwa życie tytułowego bohatera granego przez Zbigniewa Buczkowskiego.

Prywatnie...

Nadal gra na gitarze, czasami pisze teksty piosenek, rzadziej je śpiewa. Lubi zwierzęta, szczególnie konie. Potrafi wykonać wiele rzeczy w domu, nawet stół. Dużo czyta, teraz o filozofii Wschodu, o medytacji i sztukach związanych ze Wschodem. Codziennie odwozi dziecko do przedszkola. Nie gotuje, chociaż czasami ma ochotę.

Na zdjęciu: Ireneusz Czop z Bronisławem Wrocławskim w "Śmierci komiwojażera".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji