Artykuły

Europa, Europa

Teatr zawsze bardzo żywo reagował na otaczającą nas rzeczywistość. Najczęściej jednak te reakcje ograniczały się do opisywania rodzimego, polskiego podwórka. Ostatnimi czasy na śląskich scenach pojawiły się także przedstawienia, w których bohaterami są Europa i jej mieszkańcy. Europejczyków portret własny możemy oglądać w katowickim Teatrze Śląskim w spektaklu "EU" oraz w bielskim Teatrze Polskim, gdzie na afisz niedawno trafił "Napis" - pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

EUropa

Tomasz Man, autor tekstu i reżyser katowickiego "EU" zaprezentował widzom galerię postaci z różnych stron Europy, powiązanych ze sobą na różne sposoby. Kilkanaście spotkań dwojga ludzi łączy się ze sobą na zasadzie wynikania. Spektakl rozpoczyna romansowe spotkanie polskiej tłumaczki i niemieckiego biznesmena, później oglądamy scenę pomiędzy owym biznesmenem a jego niemiecką żoną, następnie czeka nas rozmowa tejże Niemki z jej kochanką Czeszką. W ten sposób odwiedzamy większość europejskich stolic, poznając kolejnych bohaterów i ich relacje. Gdyby te powiązania ograniczyć jedynie do sfery seksualnej, przedstawienie dałoby się streścić słynnym zdaniem Brigitte Bardot - "świat jest tak mały, że prędzej czy później i tak wszyscy spotkamy się w łóżku". Na szczęście Man wprowadza także układy ojciec-córka, policjant-podejrzany, przyjaciel-przyjaciel i inne.

Rysowane przez Mana portrety Europejczyków w dużej mierze oparte są na banale i stereotypie (jak np. romans Polki z bogatym Niemcem, czy Litwinka utrzymująca rodzinę dzięki pracy w holenderskim porno-biznesie). Jednak powierzchowność tekstu schodzi na drugi plan wobec ciekawej formy przedstawienia. Wszystkie postacie w "EU" odgrywane są przez piątkę katowickich aktorów, którzy niezwykle gładko przechodzą od jednej do innej (nieraz skrajnie odmiennej) roli. Spektakl jest wyraźnie podzielony na kilkanaście sekwencji, rozpoczynających się od określenia miejsca akcji i bohaterów. Dzięki temu zabiegowi aktorzy nie muszą martwić się, że widz pogubi się w gąszczu postaci i powiązań między nimi. Podstawowe czarne kostiumy są uzupełniane pojedynczymi elementami garderoby. Także minimalistyczna scenografia przez cały spektakl pozostaje niezmienna. Tworzą ją jedynie dwa prostopadłościany, nieustannie zmieniające swoją funkcję (od ławki do grobu) oraz kartonowe pudła, w których aktorzy przechowują rekwizyty.

"EU" jest więc przede wszystkim popisem kunsztu aktorskiego, skondensowanym pokazem tego, co w aktorstwie najlepsze - możliwości bycia kimś innym średnio co kwadrans. Bardzo dobrze wypadła cała piątka aktorów: Anna Kadulska, Monika Radziwon, Andrzej Dopierała, Andrzej Lipski i Marcin Szaforz . Jednak w pamięć najbardziej zapada Monika Radziwon - z jednej strony dzięki niezwykłej energiczności zamkniętej w tak niewielkim ciele, z drugiej poprzez znakomite lawirowanie pomiędzy skrajnie odmiennymi postaciami, z trzeciej dzięki urokowi osobistemu i jakiejś aurze radości, którą aktorka roztacza wokół siebie.

Katowickie przedstawienie nie odkrywa żadnych rewolucyjnych prawd na temat starego kontynentu i jego mieszkańców. Główną myślą zawartą w nim wydaje się przekonanie, że do stworzenia europejskiej wspólnoty wcale nie jest potrzebna taka instytucja jak Unia Europejska. Tworzymy wspólnotę, bo jesteśmy takimi samymi ludźmi - dążącymi do tych samych celów, mającymi takie same pragnienia czy problemy. Wspólnota europejska istnieje tak długo, jak długo ludzie podróżują i spotykają się. Banał? Oczywiście. Ale podany w bardzo kuszący sposób.

"Teraz, kiedy mamy Europę i w ogóle"

Ze spektaklem Tomasza Mana w pewien sposób koresponduje najnowsza premiera Teatru Polskiego w Bielsku-Białej "Napis" Géralda Sibleyrasa w reżyserii Waldemara Patlewicza. Od prawie dwóch lat ten reżyser konsekwentnie rozwija swój warsztat sceniczny skupiając się na tekstach komediowych, portretując świat mężczyzn, środowiska teatralnego, a teraz także typowej klasy średniej. Na pierwszy rzut oka w tekście Sibleyrasa Europa pojawia się tylko w sloganie wielokrotnie powtarzanym przez jedną z bohaterek: "Teraz, kiedy mamy Europę i w ogóle". Jeśli jednak wejrzeć głębiej, otrzymamy mało przyjemny obraz Europejczyka.

Akcja "Napisu" rozgrywa się wśród francuskiego mieszczaństwa, ale reżyser nie musiał użyć wielu środków, aby postacie stały się bliskie, żeby nie powiedzieć swojskie, także dla polskiego widza. W uniwersalizmie bowiem tkwi siła problemów stawianych przez Sibleyrasa, a teraz także i Patlewicza. Właściwie pretekstowa jest akcja dramatu, zorganizowana wokół napisu w windzie przyrównującego głównego bohatera - mieszkańca porządnej paryskiej kamienicy - do chuja. Ale to właśnie dzięki temu napisowi panu Lebrunowi (Tomasz Lorek) udaje się obnażyć bezmyślność swoich sąsiadów - Europejczyków u progu drugiego tysiąclecia. W tym wymiarze Sibleyras bardzo przypomina dramaturgię Ionesco, który swego czasu dowodził, że to nie my rządzimy językiem, ale on nami.

W "Napisie" język został zamieniony na poprawność polityczną oraz poglądy kreowane i narzucane przez media. Mieszkańcy kamienicy, do której wprowadza się Lebrun - klasa średnia, z pewnością dość dobrze wykształcona - nieustannie próbują wykazać jak bardzo są cool i ekstra. Młodsi - Cholleyowie zachwycają się możliwościami internetu i odkryciami amerykańskich naukowców w dziedzinie wychowywania dzieci. Starsi - państwo Bouvier robią wszystko, aby nie wypaść z obiegu: są młodzi duchem, więc jeżdżą na rolkach, bo te dają wolność; nie są zacofani, więc uważają, że obecnie nie ma już różnicy pomiędzy dziewczynką a chłopcem. Cała ta czwórka nie zauważa absurdalności swoich postaw, której apogeum osiągają w stwierdzeniach typu: "Europa jest narzędziem, które pozwoli walczyć z rasizmem, brakiem tolerancji i niesprawiedliwością", "Ktoś jest żółty, czarny, biały albo Arab, wszystko jedno, nawet tego nie zauważam", "Młody, stary, to już skończone U progu drugiego tysiąclecia" Nie zauważają, że samodzielne myślenie zastąpili sloganami atakującymi nas zewsząd. Dlatego Lebrun obnażający ich zidiocenie i hipokryzję musi zostać wykluczony ze społeczności ludzi nowoczesnych, musi "wypaść z obiegu" - jest przecież Inny. Przypominają się słowa barda: "Ten z nami! Ten przeciw nam! Kto sam ten nasz najgorszy wróg!" A Lebrun także był sam.

I tak jak u Kaczmarskiego rosły mury, tak u Patlewicza zamyka się wokół Lebruna krata ciasnoty umysłowej współmieszkańców. Dzięki odpowiedniej muzyce, zimnemu oświetleniu i powolnym ruchom postaci, scena napierania wszystkich na Lebruna ma w sobie coś upiornego. Demoniczne postaci przywodzą skojarzenia z tradycją teatru ekspresjonistycznego. Nie mamy wątpliwości, że Lebrun nie ucieknie z zacieśniającego się kręgu.

Choć niektóre momenty spektaklu pokazują, że aktorzy muszą jeszcze się dotrzeć, trudno nie zauważyć kilku świetnych ról. Prym wiedzie Tomasz Lorek jako Lebrun - niepokorny demaskator ludzkiej głupoty. Świetnie w roli ultranowoczesnej pani Cholley odnajduje się Maria Suprun, uwagę zwraca również Barbara Guzińska jako pani Lebrun - wcielenie zahukania i usłużności. Duże wrażenie swoim wejściem robi Grażyna Bułka (te cudowne groszki!), szkoda tylko, że później ta zdolna przecież aktorka, zbyt często sięga po wypróbowane w farsach chwyty.

"EU" i "Napis" są przykładami teatralnego zwierciadła obnoszącego się po gościńcu współczesnej Europy. Na różne sposoby, w mniejszym lub większym stopniu, pokazują tendencje, jakie można zauważyć na starym kontynencie. Unikają nachalnego moralizatorstwa, a jedynie wskazują ogniska problemów. Od widza zależy, co zrobi z tym problemem - może zaśmiać się na widok postaci opisanych przez Mana czy Sibleyrasa, ale może także odnaleźć w nich siebie. I wtedy na pewno będzie mu mniej do śmiechu. Oba przedstawienia są reprezentantami tak często deprecjonowanego teatru środka. W żadnym z nich nie zobaczymy ani modnych reżyserów ani serialowych gwiazdek. Trudno też nazwać je teatrem poszukującym. Jednak z pewnością jest to teatr rzetelny, oparty na rzemiośle i uczciwy. Teatr, który jednym zapewni tylko rozrywkę, dla innych będzie także głosem w dyskusji o współczesności. Tylko od widzów zależy, co w nim dostrzegą.

na zdjeciu: "EU" w Teatrze Śląskim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji