Artykuły

O telewizyjnej wymowie rekwizytu. Teleobiektyw

Telewizyjne Studio Współczesne pomyślane jest jako swoiste laboratorium. Tutaj można wypróbowywać teksty dramatyczne jeszcze nie całkiem le atakujące aktualne problemy. Tu jest miejsce dla debiutu autora, który nie ma zbyt wielu doświadczeń w zakresie dramaturgii telewizyjnej. Tutaj wreszcie próbować można rzeczy dyskusyjne, eksperymentalne, nawet ekskluzywne.

Dałbym przysłowiowego konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, dla jakich względów spektakl "Baron Munchhausen" według opowiadania Bohumila Hrabala trafił właśnie do Studia Współczesnego. Czy nie byłoby słuszniej nadać go w ramach tzw. teatru poniedziałkowego uważanego za bilet wizytowy Telewizji Polskiej?

Przede wszystkim dlatego, że chodzi o dobrą literaturę, bynajmniej nie budzącą wątpliwości. W opowiadaniu swoim o panu Hancie, współczesnym baronie Munchhausenie, podobnie jak w powieści "Pociągi pod specjalnym nadzorem", Hrabalowi udaje się dotrzeć do samego miąższu życia. Jego bohaterowie i ich sprawy nie są wydumane, tkwią mocno w rzeczywistości. W dodatku sprawy małe, banalne urastają pod piórem czeskiego pisarza do jakiegoś egzotycznego wręcz piękna.

W gadulstwie Hanty pobrzmiewają echa dobrego wojaka Szwejka, z tym, że bohater Haszka uczestniczył przymusowo w wydarzeniach na miarę historyczną, podczas gdy poczciwy pracownik składu makulatury ma za tło wydarzenia codzienne, zdawałoby się nieciekawe. Tyra większa zasługa Hrabala, że w tak zwyczajnej scenerii potrafi wyczarować barwne, fascynujące obrazy.

Nie jest "Baron Munchhausen" czymś eksperymentalnym ani ekskluzywnym. Ta dobra strawa artystyczna przypadła z pewnością do gustu większości telewidzów. Więc raz jeszcze pytanie: skąd to skromne przesunięcie w ramy Studia Współczesnego?

Ostatecznie jednak nie to jest najważniejsze, choć teatr środowy jest z pewnością mniej oglądany przez publiczność niż poniedziałkowy. Ważne jest, że dzięki reżyserowi Zygmuntowi Hubnerowi i wykonawcy głównej roli Tadeuszowi Fijewskiemu obdarzeni zostaliśmy bardzo dobrym widowiskiem. Nie chciałbym także umniejszać przy tym zasługi innych wykonawców, a przede wszystkim R. Hanin, E. Dziewońskiego, A. Dymszy, B. Pawlika i innych.

Ale wrodzona przewrotność podsuwa mi myśl, by podkreślić dziś szczególną rolę, jaką w omawianym spektaklu odgrywały rekwizyty. Rekwizyt w teatrze jest najczęściej przedmiotem pomocniczym. Ot, czymś co na chwilę zajmie ręce aktora, lub posłuży za pretekst dla kolejnej kwestii. W telewizji funkcja rekwizytu bywa inna. Wynika to zapewne stąd, że podczas gdy w wielkiej sali teatralnej drobny rekwizyt dostrzegany jest przez publiczność z pewnym trudem, to na ekranie telewizyjnym przy zastosowaniu zbliżenia rekwizyt chwilami skupia na sobie główną uwagę widza. Ileż to razy kamera błądzi po fragmencie reliefu czy sztukaterii, zatrzymuje się na stylowych meblach, względnie ich cząstkach, ukazuje z bliska nakrycie stołowe itp.l

Rekwizyt przestaje być w takich razach szczegółem drugo- czy trzeciorzędnym. Skoro na moment choćby wypełnia sobą kadr telewizyjny - nabiera wagi, staje się elementem plastycznym, a często ma wymowę metaforyczną czy symboliczną. Dochodzi do głosu nieraz na równi z twarzą aktora. Bywa także miarą upływającego czasu, cezurą, lab łącznikiem między scenami widowiska.

Do tych dłuższych rozważań nad rekwizytem skłonił mnie właśnie "Baron Munchhausen", w którym udział rekwizytów mierzyć można nie tylko ich ilością, ale i znaczeniem dla charakteru widowiska. Właśnie w rekwizytach dopatruję się po części smaku tego przedstawienia.

Nie były to rekwizyty stylowe, ani olśniewające urodą i kształtem. Przeciwnie. Przedmioty codziennego użytku - wózki, skrzynie, pudełka, zwały makulatury, kieliszki, butelki. Jedyną okrasę stanowiły kiczowate anioły wycofane z kościoła i piłowane przez Hantę i kościelnego na drzewo opałowe.

Oczywiście, obecność każdego z rekwizytów da się wytłumaczyć realną sytuacją w poszczególnych fragmentach spektaklu. Ale chyba będzie to wytłumaczenie niewystarczające. Reżyser z pomocą scenografa (K. Husarska) kazał przedmiotom tym przemówić, wesprzeć aktorów uzupełnić ich słowo i grę.

Powiedzmy szczerze: świat, w którym obraca się Hanta jest pewnym marginesem życia. Tę marginesowość właśnie sygnalizowały rekwizyty w środowym spektaklu. Dzięki nim jednocześnie łgarstwa pana Hanty ulegały natychmiastowemu demaskowaniu. Jego przechwałki wpisane były bowiem w łachmaniarskie tło.

Na tym przykładzie chciałem pokazać, że warto czasem zastanowić się nad telewizyjną wymową rekwizytu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji