Artykuły

Historia według reżyserów

"Bat Yam - Tykocin" w reż. Yael Ronen i Michała Zadary w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"Tylko pamięć może nas uleczyć" - zdają się mówić jednym głosem Yael Ronen i Michał Zadara. Młodzi reżyserzy w ramach projektu "Bat Yam - Tykocin" przygotowali dwa spektakle dotykające relacji polsko-żydowskich.

Ronen swój "Bat Yam" zbudowała na bazie rodzinnych relacji Jakuba Kozicza. Trzy pokolenia wybierają się w podróż z Izraela do Tykocina, w którym Kozicz mieszkał z rodzicami i gdzie cudem uszedł z życiem z pogromu. Jego dzieci - Dawid i Nili - całe życie próbowały sprostać oczekiwaniom zimnego i wymagającego ojca, który jako ocalony z Holokaustu rościł sobie prawo do cierpienia. Najmłodsi w rodzinie - Na'ama i Itamar - także mają problemy: ją satysfakcjonują tylko radykalne sądy, jego znacznie bardziej niż przeszłość obchodzi teraźniejszość, ale z nią sobie nie radzi. Ich wzajemne żale, oczekiwania czy nieznane wcześniej pokłady uczuć wychodzą na światło dzienne w drodze do Polski, gdzie czeka ich konfrontacja z tajemnicą rodzinną - senior rodu w czasie, gdy hitlerowcy przeszukiwali ich dom, niechcący zabił brata.

Inaczej do tematu podszedł Michał Zadara, który "Tykocin" napisany wraz z Pawłem Demirskim zrealizował z aktorami Teatru Habima z Tel Awiwu [na zdjęciu]. W ich historii na pierwszym planie jest współczesność i sposób, w jaki podchodzimy do historii, nie zaś skomplikowane relacje między bohaterami. Dwoje dziennikarzy, doktorantka i nawiedzona wróżka, jadą z Warszawy do Tykocina z misją niedopuszczenia do przyznania orderu "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" starszej kobiecie. Według nich wcale nie ratowała ona Żydów w czasie wojny. W Tykocinie przychodzi im zmierzyć się z opryszkami i burmistrzem, ale też z ambasadorem Izraela. Dodatkowo Zadara i Demirski u bohaterów sztuki zasiewają niepewność, czy w ogóle warto tę historię przedstawiać.

Obie opowieści rozgrywają się w prostej scenografii, która służy do podkreślenia jedynie ich teatralnej umowności. W "Bat Yam", który oglądamy jak widzowie filmowego dokumentu, Ronen sugeruje, że w naszych wspomnieniach istnieje jedynie to, co już zostało sfilmowane czy zapisane. Mówi, jak bezkrytycznie trzymamy się ustalonej wersji historii i jak prowadzi to do niezrozumienia współczesności - zarówno w wymiarze globalnym, jak i - u Koziczów - w rodzinnym. Reżyserka wyjście z zamkniętego koła cierpienia i wzajemnych oskarżeń widzi w akceptacji przeszłości i jej trudnych konsekwencji. Zadara także ostro portretuje rodaków, szczególnie nasze przekonanie o tym, że jesteśmy jedynymi ofiarami wojny. Pokazuje nadmierną łatwość w wydawaniu historycznych osądów czy chęć wyparcia z pamięci szmalcowników oraz nadmierny entuzjazm w odznaczaniu bohaterów.

Polsko-izraelski projekt jest ważny, bo daje głos osobom niemającym bezpośredniego kontaktu w wojenną traumą. Zarówno Ronen, jak i Zadara pokazali, że potrafią na nią spojrzeć odważnie, konsekwentnie unikając patosu i stereotypu.

"Bat Yam" i "Tykocin" to nowoczesne, świetnie zagrane i ciekawe formalnie inscenizacje, jednak obie pozostawiają niedosyt.

Przesłania reżyserów są klarowne, ale wyrażane zbyt wiele razy, na różne sposoby, do znudzenia. I nie pomaga dramaturgii spektaklu duża dawka groteski, humoru, dystansu do siebie, bo przecież nawet najmądrzejsza sentencja powtarzana w kółko traci swoją moc przekonywania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji