Artykuły

Wieszcz Adam zszedł z cokołu

"Ballady i romanse czyli cztery opowieści o miłości" w reż. Simony Chalupovej w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Gdy szłam na premierę "Ballad i romansów", Rynek spowijał mrok. W migotliwym świetle latarni tańczyły płatki śniegu, rozwiewane gwałtownym podmuchem wiatru. I może to ten wiatr sprawił, a może nastrój pierwszej zimowej nocy, że nie dostrzegłam na cokole naszego wieszcza. Szłam na przedstawienie oparte na utworach Adama Mickiewicza, a jego na Rynku nie było. Czyżby rozpłynął się w wieczornej mgle, a może postanowił odwiedzić "Groteskę"? Przyjmijmy tę drugą wersję zdarzeń. W końcu wieszcz też człowiek i może czasami mieć ochotę rozprostować kości.

Wprawdzie w "Grotesce" wąskie rzędy foteli przystosowane są dla dzieci i potężny posąg może tam mieć problem, ale czy autora tekstu zniechęcą takie drobiazgi? Znam kilku, może trochę bardziej żywych niż pan Adam, i wiem, że nie takie przeszkody pokonywali, by obserwować, cóż też wyrabia się z ich dziełami.

Z panem Adamem mam ten kłopot, że nie wiem, w jakim nastroju był w ów sobotni wieczór. Jeżeli wciąż twierdzi, że "czucie i wiara" przemawiają do niego silniej niż "mędrca szkiełko i oko", to bez wątpienia przyjął sceniczną wersję swoich "Ballad i romansów" życzliwie, czasem się wzruszając, a czasem uśmiechając pod nosem.

Jeżeli jednak było odwrotnie i pod wpływem mrozu zaczął trochę bardziej racjonalnie myśleć, mógł mieć pewne wątpliwości. Przyjmijmy więc dwie wersje zdarzeń.

Biorąc pod uwagę tę pierwszą, zaintrygowało go pewnie to, iż twórcami spektaklu są Czesi, Simona Chalupova - reżyserka, Lukas Kuchinka - scenograf i Nikos Engonidis - kompozytor. Już przez sam ten fakt wieszcz mógł mieć pewność, iż nie podejdą oni do jego tekstu na kolanach.

No i rzeczywiście się tak stało. Bo kto to widział, by nasze dobro narodowe pt. "Lilie" wystawiać w konwencji chińskiego teatru cieni? Kto to widział, żeby powycinane z papieru lalki wcielały się w okrutną panią, która zamordowała męża, albo mknącego na koniu przez usiany krzyżami cmentarz rycerza ze "Świtezi"?

Pan Adam pewnie poczuł cień zadowolenia z faktu, że tak oryginalnie podchodzi się do jego utworów. Ba, pewnie zrobiły na nim duże wrażenie cierpienia Dziewczyny, widzącej oczyma duszy zmarłego narzeczonego, świetnie pokazane przez Oliwię Jakubik. Musiał też wziąć głębszy oddech na widok niemal demonicznej Mai Kubackiej jako zdradzonej przez kochanka Świtezianki.

Trochę gorzej było, gdy założył szkiełko mędrca i dostrzegł kilka artystycznych wpadek. A pierwszą z nich był nadmiar wszystkiego, który zapanował na scenie. Bowiem reżyserka nie była w stanie zdecydować się, w jakiej konwencji chce zrobić swój spektakl. Dlatego kiedy po grze w żywym planie i po teatrze cieni pojawiły się ogromne marionety, pan Adam musiał poczuć przesyt.

Tym bardziej że Chalupova nie wiedziała, co począć z tymi pląsającymi z tyłu lalkami. Znacznie ciekawsze rzeczy działy się bowiem na proscenium, między aktorami. Pan Adam westchnął, ale i tak wyszło mu na to, że nie zmarnował wieczoru. Nawet kiedy ktoś podczas braw zawołał "autor, autor", dyskretnie wstał i się ukłonił. Wiem, bo widziałam. Bowiem czucie i wiara czasami więcej też mówią do mnie, niż mędrca szkiełko i oko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji