Artykuły

Rozpruwał sejfy serc widzów

- JAN MACHULSKI miał w sobie wielką pasję pedagogiczną. Kształtował nas, nastolatków. Dzięki niemu i pani Halinie wielu młodych ludzi, wiedziało, co chce robić w życiu - mówi Piotr Adamczyk.

Wczoraj w Warszawie zmarł pierwszorzędny aktor, reżyser i pedagog, odtwórca roli kasiarza Kwinty.

To jest nasza "Ostatnia akcja". Bawimy się jak dzieci, a każdy z nas ma już sporo wiosen na karku. Choć zdaje mi się, że ja w tym gronie i tak jestem najmłodszy - szepnął mi konfidencjonalnym tonem Jan Machulski, gdy rozmawialiśmy o jego roli w debiucie Michała Rogalskiego "Ostatnia akcja". Zdjęcia realizowano latem w Warszawie, a Machulskiemu partnerowali inni doświadczeni aktorzy, m.in. Alina Janowska, Barbara Krafftówna i Marian Kociniak.

Miał akurat wolną chwilę między scenami. - Możesz na chwilę porwać pana Jana. Ale zaraz oddaj, bo on przecież gra główną rolę - nakazał Rogalski.

- Daleko nie ucieknę. Przecież dawno nie grałem głównej roli - ripostował, śmiejąc się aktor.

Film Rogalskiego trafi na ekrany kin wiosną przyszłego roku. - Nie mogę doczekać się premiery. Chcę sprawdzić, co z tych starczych popisów wyjdzie, jak my sobie z tym filmem razem poradzimy - mówił Machulski.

Zagrał Zygmunta Zubera, członka Szarych Szeregów w czasie II wojny światowej, który wraz ze swoimi towarzyszami walki bohatersko walczył w Powstaniu Warszawskim. Po ponad 60 latach skrzykuje swoich kumpli, w tym dwie kumpelki (Janowska i Krafftówna), by wypowiedzieć wojnę mecenasowi Szaro (Piotr Fronczewski), szarej eminencji przestępczej Warszawy. Zuber ma po temu osobiste powody - jego wnuk (Antoni Pawlicki) jest nękany przez Szaro. - Knujemy, kombinujemy, a napięcie rośnie. Alina Janowska walczyła w powstaniu, więc opowiada nam, co się wtedy działo. A my staramy się wczuć w role byłych powstańców. Bo, ja proszę pani, byłem po prostu za młody, żeby walczyć, chociaż wojnę pamiętam doskonale. Nie wychowywałem się jednak w Warszawie, tylko w Łodzi. Tam też się urodziłem - wspominał.

I choć przez całe lata mieszkał w Warszawie, z Łodzią był bardzo mocno związany. To przecież on decydował, kto zostanie w Polsce aktorem filmowym, do niego jako dziekana słynnej łódzkiej Filmówki należało w tej kwestii ostatnie słowo. Wykształcił kilka ich pokoleń, prowadząc działalność dydaktyczną od 1974 roku.

Wtedy też razem z żoną Haliną założył w Warszawie słynne ognisko teatralne przy Teatrze Ochoty. Tam pierwsze szlify zdobywali m.in. Katarzyna Figura, Jowita Budnik, znana choćby ze znakomitej roli w głośnym filmie "Plac Zbawiciela", i Piotr Adamczyk. - Jan Machulski miał w sobie wielką pasję pedagogiczną. Kształtował nas, nastolatków. Dzięki niemu i pani Halinie wielu młodych ludzi, wiedziało, co chce robić w życiu - mówi Adamczyk.

Sam Machulski też od młodości miał jasno sprecyzowane plany. Jako dwudziestolatek trafił do Filmówki. Jeszcze na studiach zadebiutował w filmie. - To była epizodyczna rólka. Zagrałem junaka w "Sprawie konia", jednej z nowel filmu "Trzy opowieści" (1953) - wspominał. Potem był epizodzik w "Pokoleniu" (1954) Andrzeja Wajdy. Na większe role czekał aż cztery lata. Dopiero w 1958 roku zagrał kilka większych ról, m.in. porucznika Kamienia, pilota Dywizjonu 306 w "Historii jednego myśliwca" Huberta Drapelli, porucznika Pileckiego w "Orle" Leonarda Buczkowskiego, a także marynarza Janka w "Wolnym mieście" Stanisława Różewicza.

Wszystkie te osiągnięcia przyćmił jednak "Ostatni dzień lata" Tadeusza Konwickiego (1958). - Pamiętam doskonale te zdjęcia. Siedzieliśmy na plaży i rozmawialiśmy. Teraz nikt by nie uwierzył, że zaledwie pięcioosobowa ekipa jest w stanie zrobić taki świetny film - opowiadał aktor.

Skromna historia dwojga ludzi bezskutecznie próbujących podjąć decyzję o wspólnym życiu zachwyciła jurorów europejskich festiwali. "Ostatni dzień lata" zgarnął nagrody w Wenecji, Londynie i Brukseli, a Machulski w jednej chwili stał się w Polsce gwiazdorem pierwszej wielkości.

Jednak dopiero zmiana emploi przyniosła mu prawdziwe uwielbienie najszerszej, milionowej publiczności. Stało się to wtedy, gdy za reżyserowanie ojca zabrał się jego syn Juliusz Machulski - i tak narodziła się legenda sensacyjnej komedii "Vabank", jednego z najbardziej światowych filmów nakręconych w Polsce. - Dla wielu ludzi przestałem być Janem Machulskim, a stałem się kasiarzem Henrykiem Kwintą. I wcale mi to nie przeszkadza - zwierzał się Machulski.

Jako honorowy, szarmancki i sprytny włamywacz, rozpruł sejfy naszych serc. Żegnaj, Kwinto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji