Artykuły

Aktor teatralny to brzmi dumnie

- Ciągle jest bardzo wiele do zrobienia. Szkoły teatralne kształcą teraz młodych aktorów do seriali i sitkomów. Musimy zawalczyć o to, by przywrócić aktorstwu jego etos i warsztat - o ZASPie z okazji 90. rocznicy jego istnienia, mówi prezes lubelskiego oddziału Roman Kruczkowski, aktor Teatru im. Osterwy.

Tamara Gong: Jak długo trwa Pana przygoda z ZASP-em?

Roman Kruczkowski [na zdjęciu]: Za chwilę będzie 50 lat! Szkołę aktorską skończyłem w roku 1959, od razu zaangażowałem się do zespołu Jerzego Zegalskiego do teatru w Zielonej Górze i, jak wszyscy wówczas, wstąpiłem do ZASP-u. Było to stowarzyszenie twórcze, szalenie elitarne, ale zarazem zajmujące się całokształtem problemów ludzi teatru, z bytowymi włącznie. Dla młodego aktora wstąpienie do ZASP - u było nobilitacją, a zarazem życiowym oparciem.

Politycznie bardzo Was tam ustawiali?

- Nie. To była organizacja ponadpolityczna począwszy od 1918 roku, bo przecież problemy konfrontacji poglądów i postaw nie były obce II RP. W jednej garderobie spotykali się koledzy różnych orientacji, a jednak wszyscy należeli do ZASP -u, który odcinał się od spraw politycznych. My także się nimi nie zajmowaliśmy. Od tego była organizacja partyjna , czy związek zawodowy pracowników kultury. ZASP dbał przede wszystkim o to, by wpoić młodym ludziom pewność , że teatr i warsztat są najważniejsze. W sprawach artystycznych ZASP przed wojną to była wyrocznia. Władza absolutna.

Jak dyrektorzy teatrów patrzyli na ZASP?

- Bardzo przychylnie, tym bardziej że sami należeli do ZASP- u, byli w jego władzach. Sekcja dyrektorów została rozwiązana dopiero kilkadziesiąt lat później, kiedy zdecydowano, że jest to stowarzyszenie nie pracodawców, a pracobiorców. Odtąd nie powierza się dyrektorom w ZASP - ie kierowniczych funkcji ani stanowisk.

ZASP miał jednak swój okres heroiczny w stanie wojennym, gdy nie odżegnywał się od sporów politycznych, stał się głosem sumienia dla całego środowiska...

- Tak, ale czas powojennej świetności ZASP-u zaczął się już w latach 70 . , gdy jego prezesem został Gustaw Holoubek, który poprzez swoją sławę i koneksje mnóstwo zdziałał dla tego środowiska i podniósł autorytet organizacji. To za jego czasów organizowałem zresztą w Lublinie oddział (niedługo stuknie nam 30-lecie). Przyjechał do nas osobiście i bardzo nam patronował, nie mówiąc już o tym, że przywiózł na początek trzy talony samochodowe na maluchy. Potem był jeszcze jeden rzut, dostaliśmy kolejne maluchy i trabanta. Maluch to był wtedy prawdziwy krzyk, czy raczej pisk mody!

Lata mijają, maluchy się rozsypały, a Pan nadal na prezesurze...

- Z przerwą na lata 1986-1999, kiedy po moim wyjeździe do Warszawy funkcję przejął mój znakomity kolega Zbyszek Sztejman. Potem oddział ponownie objąłem ja. Żartuję, że prezes ZASP to mój zawód. Niestety, dziś młodzi ludzie specjalnie się do ZASP-u nie pchają, bo od początku stawiają pytanie: a co mi da taka przynależność ?

Śpiewanie ZASP-owi Sto lat! byłoby nietaktem.

- Ciągle jest bardzo wiele do zrobienia. Szkoły teatralne kształcą teraz młodych aktorów do seriali i sitkomów. Musimy zawalczyć o to, by przywrócić aktorstwu jego etos i warsztat. Spektakl, który prezentujemy z racji jubileuszu, to jest nasz pokłon wszystkim polskim aktorom. Tym, którzy byli, są i będą.

***

ZASP ma 90 lat

Teatr Osterwy szykuje premierę sztuki "Aktor w literaturze polskiej"

w reżyserii Krzysztofa Babickiego, z okazji 90. rocznicy Związku Artystów Scen Polskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji