Artykuły

Pyszna zabawa

"Szkarłatną wyspę" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie obejrzał Andrzej Molik.

Krzysztof Babicki mówiąc przed wystawieniem "Szkarłatnej wyspy" Michaiła Bułhakowa o różnych powinnościach teatru, rzucił w konkluzji myśl: - A może teatr powinien być po prostu odpowiedzialny za to, żeby publiczność wyszła zadowolona?

W sobotę [27 marca] na premierze w Teatrze im. Osterwy można się było przekonać, że jego dyrektor artystyczny i reżyser spektaklu zrobił wszystko, by widzów ukontentować pyszną zabawą, chociaż trochę się przestraszył użycia wobec takiego mistrza nożyczek. No, ale to można spędzić na karb niemal debiutu Babickiego na niwie komediowej.

Już sam pomysł, żeby Międzynarodowy Dzień Teatru uczcić sztuką opartą na zasadzie "teatr w teatrze" był przedni. Co istotne, pyszna zabawa rozpoczynała się na scenie i proscenium, gdzie miotał się dyrektor Giennadij Panfiłowicz (popisowy Jerzy Rogalski) i jego asystent Mietelkin (niezawodna Hanna Pater w roli dopieszczonej w każdym szczególe) podejmujący autora sztuki Dymogackiego (Andrzej Redosz może się szczycić tą rolą dopracowaną aż do tragicznego - bo gra alter ego Bułhakowa - końca).

Dopiero za moment ten żywioł śmiechu przeniósł się na widownię. To czuć, to emanuje ze sceny, jak bardzo aktorów Osterwy wywoływanych przez dyr. Giennadija (i rzecz jasna ich kolegę) po imieniu rajcuje uczestniczenie w tej piramidalnej, zwariowanej zabawie, która - zgodnie z intencjami autora - dopiero w finale zmusza do refleksji nad losem artystów w pewnej, na szczęście przeszłej, epoce.

Są w lubelskiej "Szkarłatnej wyspie" trzy role warte szczególnego wyróżnienia, bo wcielające się w nie aktorki przechodzą same siebie tworząc kreacje, w których paradny żart miesza się z jakąś zupełnie cudowną autoironią. Joanna Morawska jako sepleniący Sufler, Nina Skołuba-Uryga jako przypominający Jerzego Maksymiuka kompozytor Isaicz i Anna Kurczyna jako Gadająca Papuga - to są te perły (w próbowanej w trakcie sztuki sztuce o nie właśnie chodzi), które wynosimy ze "Szkarłatnej wyspy".

Ale trzeba przyznać, że na ich sukces pracuje wszystko to, co wokół nich. Zastępy Czerwonych Tubylców z łukami (damy), Gwardia Negrów z dzidami (siły męskie teatru), dziesiątki aktorskich szarż (podwójne role!), karykaturalne papuzio-cepeliowskie stroje Barbary Włosiuk, wystylizowana na bolesny kicz scenografia Pawła Dobrzyckiego, ekspansywna muzyka Marka Kuczyńskiego, tańce z upiorno-radosną choreografią Jacka Tomasika - to są komponenty owej pysznej zabawy. Uff, ale było!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji