Artykuły

Biali udają Murzynów

GENET jest mało znany w Polsce. Tylko czytelni­cy czujnego na wszystkie nowości teatralne "Dialogu" mogli poznać sztuki tego naj­wybitniejszego zapewne ze współczesnych dramaturgów francuskich. Nie jest to pisarz łatwy i niełatwo może trafić do widza polskiego, na pew­no też nie do widza masowe­go. Ale podobno zawiłość i wieloznaczność myśli to cha­rakterystyczne cechy sztuki nowoczesnej. Genet i jego fi­lozofia doczekali się już ogromnej monografii samego Sartre'a. Przestępca, złodziej i nawet morderca Genet w więzieniu wyrósł na pisarza niezwykłego i bardzo orygi­nalnego, o języku niepospoli­tej piękności, z której dość dużo potrafili przekazać po polsku tłumacze wystawio­nych w "Ateneum" "Murzy­nów" - M. Skibniewska i J. Lisowski.

"Murzyni" są sugestywną metaforą poetycką o sprawie Czarnych i o problemie wyzwalających się ludów afry­kańskich; o tym jak Biali wyobrażają sobie Czarnych i jak oni stają się takimi, jakimi ich sobie tamci wyobrażają: o rasizmie; o udawaniu i podstawianiu się pod inną niż się jest postać czy osobowość, co zresztą przewija się jako ulubiony i uporczywy motyw w twórczości Geneta. Zespół mu rzyńskich aktorów odgrywa przed białą widownią rzeko­mą zbrodnię mordu dokona­nego na białej kobiecie. Przedstawieniu przypatrują się reprezentanci Białych rządzących w koloniach: królo­wa, sędzia, gubernator, misjonarz... Ale ci Biali, to także Czarni grający w białych ma­skach. Patrzymy więc w te­atrze na przedstawienie sztu­ki, której tematem jest przedstawienie aktorów murzyń­skich, którzy występują w przedstawieniu rozgrywanym przez Białych i Czarnych. Jest to pirandellowski teatr w teatrze doprowadzony do trzeciej czy czwartej potęgi. Grający zaś Murzyni pokazu­ją jak Murzyni wyobrażają sobie, że Biali wyobrażają sobie, iż Murzyni wyobrażają sobie Białych. Powstaje z te­go teatr luster, w których odbijają się postacie, ich od­bicia i odbicia odbić. Migo­tanie parodii, karykatury, sa­tyry i rzeczywistości, bo i tej dramat rozgrywa się za kuli­sami i od czasu do czasu wkracza na scenę poza umownym teatrem w teatrze.

"Ateneum" zechciało w programie przedrukować z "Dia­logu" moją relację sprzed dwóch lat o paryskim przedstawieniu "Murzynów", relację utrzymaną w tonie niemal entuzjastycznym. Mam zaś wrażenie, że po przedstawieniu w Warszawie wielu widzów wychodziło zmiechęconych do autora i do sztuki. Entuzjastyczny ton relacji paryskiej nadal w pełni utrzy­muję, ale nie dziwię się znie­chęceniu czy znudzeniu wi­dzów warszawskich. Ta sztu­ka musi być grana przez Mu­rzynów - mimo wszystkich odmiennych zapewnień i usprawiedliwień w tymże pro­gramie ze strony kierownic­twa "Ateneum". Tylko wtedy wychodzi jej siła, urok, sens i nawet humor. A także jej efektowność teatralna. Bajeczna muzykalność Murzynów i ich niesamowite poczucie ryt­mu stanowi bardzo istotny element przedstawienia sztuki Geneta. Np. zaczynający i kończący ją menuet Mozarta tańczony przez Murzynów z murzyńska po europejsku jest kapitalnym efektem teatral­nym; w Warszawie była to nic nie znacząca scenka, wy­konana przez mierny zespół świetlicowy. Kiedy zwinny i giętki Murzyn Archibald w skrzypiących "europejskich" bucikach kiwa się i drga w rytm muzyki jest to meta­fora i parodia zarazem; kiedy zaś to samo robi p. Śródka, wydaje się tylko, że chce so­bie ulżyć w cisnących go no­wych butach. I kiedy tenże p. Śródka mówi: "Mamy czarne brzuchy" to jest to co in­nego, niż kiedy słowa te pa­dają z ust autentycznego Mu­rzyna.

Można by przykłady tego rodzaju mnożyć bez końca. I fałsze sięgają do samego sedna sztuki. Do jej wszyst­kich pięter udawania docho­dzi jeszcze jedno, podstawowe, właściwie nie piętro ale parter czy piwnica: biali aktorzy udają Murzynów i po­tem dopiero wszystko inne z tego wynika. Otóż ten punkt wyjścia, to podstawowe "uda­wanie" w sztuce Geneta nie ma żadnego sensu, wypacza jej wymowę, a w wyrazie teatralnym, jak się rzekło, daje zupełnie fałszywy efekt.

W dodatku aktorzy udają Murzynów bardzo źle, chwi­lami a raczej całymi partia­mi w ogóle nie mają ochoty udawać. Nie można się im zresztą zbytnio dziwić. Roman Wilhelmi wyraźnie zwraca uwagę trafnym uchwyceniem charakterystycznych cech zachowania się Murzy­na, zrozumieniem tego co mówi i w ogóle dobrym aktor­stwem. Dobre aktorstwo po­kazuje oczywiście także Han­na Skarżanka, uczerniona w odróżnieniu od innych nie wiadomo dlaczego nie tylko na twarzy, ale także na szyi i ramionach. O reszcie wyko­nawców przez grzeczność, która niewątpliwie będzie po­czytana za niegrzeczność, tym razem wolę zmilczeć. Poza tym żaden z nich wprawdzie nie mówił po murzyńsku, ale niektórych rozumiało się nie bez pewnego trudu. Na uznanie zasłużyły reżyseria Zygmunta Hübnera, w przed­sięwzięciu z góry chybionym, staranna i możliwie przejrzy­sta, oraz sensowne dekoracje Ewy Starowieyskiej.

Teatrowi "Ateneum" należy się pochwała za odwagę wprowadzenia Geneta na scenę warszawską. Wybór jednak tej właśnie sztuki sprawił, że była to nie tyle odwaga co szaleństwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji