Artykuły

Pusty "Dom lalki"

"Nora" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Magda Wójcicka w portalu Tutej.pl.

W tym spektaklu nie ma zbędnej ornamentyki, za to są ludzie i emocje, które ich zatruwają. Całość wypada może nie do końca przekonywająco, ale trzeba przyznać, że to realizacja z pomysłem. W sobotę miała miejsce premiera "Nory" Anny Augustynowicz.

Wszystko jest tu ascetyczne: począwszy od scenografii, która sprowadza się do kilku szarych krzeseł, poprzez światło i muzykę, które są obecne tylko na zasadzie akcentów, po surową grę aktorską. Wszystkie te elementy powinny w sumie dawać efekt przytłoczenia, powinny uwydatniać - na zasadzie kontrastu - kłębiące się na scenie, długo skrywane emocje bohaterów. Tymczasem odnosi się wrażenie pewnej pustki. Nora, grana przez Katarzynę Bujakiewicz, jest, zgodnie z założeniami samego Ibsena, kobietą obsadzoną w pewnej roli: jest żoną i matką, właściwie marionetką w rękach swojego męża, a przy tym wszystkim w dużej mierze dzieckiem. Za każdym razem, gdy traci pewność siebie, siada po turecku i kołysząc się rytmicznie, zamyka się w swoim świecie. Ten gest, mimo że z pewnością miał służyć pogłębieniu wrażenia jej emocjonalnej niepełnosprawności, wydaje się być niestety pewnym nadużyciem. Przynajmniej na początku paradoksalnie odczytuje się go z przymrużeniem oka. Nora nie budzi współczucia, a Torwald, jej mąż, grany przez Grzegorza Falkowskiego, nie wydaje się być kimś, kto faktycznie mógłby traktować ją tak instrumentalnie. Owszem, zwraca się do niej jakby była jego własnością, używa sformułowań, które są czymś na kształt zaznaczania terenu ("mój skowronek, moja wiewióreczka"), ale w sumie nie daje to jakiegoś intensywnego efektu. Przynajmniej do pewnego momentu...

Trzeba przyznać, że spektakl Anny Augustynowicz zmienia się w czasie i nabiera rozpędu. Postaci zaczynają być coraz bardziej wyraziste i autentyczne, chociaż nieco brakuje im głębi. Ma się wrażenie, że aktorzy zatrzymali się na tym pierwszym, oczywistym, bo właściwie przekalkowanym z tekstu dramatu poziomie. Nora jest lalką, Torwald - jej właścicielem, a nad nimi unosi się kłamstwo. I ta zimna relacja dominuje przez większość czasu trwania spektaklu, mimo że tak naprawdę całość powinna być skąpana w żywych emocjach. W tej realizacji brakuje prawdziwej uczuciowej szarpaniny, która uwiarygodniłaby przedstawianą sytuację. Wygląda to tak, jakby każdy z aktorów ogrywał swoją własną przestrzeń - bez interakcji z innymi.

Widać tu jednak światełko w tunelu. Można odnieść wrażenie, że "Nora" jest po prostu spektaklem niedopracowanym, który potrzebuje czasu, by dojrzeć i nabrać mocy przekonywania. Póki co - pozostawia po sobie niedosyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji