Artykuły

Dramaturdzy! Ścigajcie filmowców

"Psychoterapolityka" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Aktorzy łódzkich scen rzadko mogą wywołać do oklasków autora sztuki. W Teatrze Powszechnym kłaniał się Dominik Rettinger, który obejrzał tu prapremierę swojej "Psychoterapolityki". Tekst wygrał konkurs na komedię, co jednak bardziej przygnębia, niż raduje

Scenarzysta serialu "Ekipa" przysłał utwór do Teatru Powszechnego, który razem z "Gazetą Wyborczą" i łódzką telewizją ogłosił pierwszą edycję konkursu dla komediopisarzy. Grand Prix nie przyznano, choć w zmaganiach wzięło udział kilka komediowych gwiazd. A skoro jury złożone z fachowców za najlepszą uznało właśnie sztukę Rettingera, to aż strach myśleć, jaki poziom reprezentowało 218 pozostałych tekstów.

"Psychoterapolityka" sili się na dowcip z polskiej władzy, okraszony aluzjami do rządów SLD i absurdów IV RP. Protagonista, 50-letni ciapowaty senator, daje się wodzić za nos partyjnym kolegom, atrakcyjnej asystentce, żonie manipulantce. W poplątanej i niewolnej od konstrukcyjnych potknięć polityczno-erotycznej intrydze ujawnia się to, o czym wie każdy, kto ma w domu telewizor: władza kłamie, wszyscy kombinują, a każda partia ma swoich "naszych". Wyćwiczeni w rozśmieszaniu aktorzy Powszechnego wycisnęli tyle żartu, ile się dało, ale i to nie ukryło miałkości przedsięwzięcia. W końcu jak długo można się śmiać z tych samych komunałów. A nawet, jeśli można - bo wielu widzom się udało - to po co?

Być może pozytywnym efektem tej premiery będzie wreszcie poważna dyskusja o stanie polskiej komedii. To także jedno z głównych założeń konkursu. Czy naprawdę farsowe gagi, filmowy realizm i wyeksploatowane przez telewizję tematy to jedyny pomysł na ożywienie gatunku?

Pamiętam, jak kilka sezonów temu ze śmiechu pokładali się widzowie Teatru Studyjnego, w którym studenci grali "Pawia królowej". Tekst Doroty Masłowskiej, który nawet nie jest dramatem! A mimo to w 2006 r. pojawił się na scenach w Warszawie, Łodzi i Krakowie. Błyskotliwy i napisany z niesamowitym językowym słuchem utwór uwolnił całą paletę komediowych środków: od parodii po tragikomiczność. Masłowska, tak jak i Rettinger, nie wymyśliła niczego nowego, wszystko wyjęła "z życia": reklam, telewizji, hiphopowych piosenek, haseł polityków, młodzieżowego slangu. Ale u niej do znudzenia znana rzeczywistość została zmiksowana tak, że zabrzmiała od nowa. Pozwoliła się sobie przyjrzeć jak czemuś obcemu i pewnie dlatego poza śmiechem od nowa zaboleć.

Może to jest odpowiedź na uwagę Jacka Sieradzkiego, który w nowym "Dialogu" (drukującym komedię Rettingera i wywiady z twórcami spektaklu) ubolewa nad młodymi, którzy nie garną się do komizmu. Otóż się garną, tylko nie w ramach tradycyjnie odseparowanych gatunków dramatycznych, bo te w dobie estetycznych transgresji już nie istnieją. Najnowszy dramat rezygnuje nawet z fabuły i skonstruowanej psychologicznie postaci. Nowoczesna komedia, jeśli ma istnieć, musi na te zmiany reagować. Nie wskrzeszą gatunku kabaretowe parodie społeczno-politycznych aktualiów albo sceny skserowane z rodzinnych imienin i wesel. Codziennie mamy to w serialach i programach rozrywkowych i w ten sposób współczesna polska komedia teatralna od filmowej różni się tylko budżetem. Nie przypadkiem czołowe polskie dramaty do śmiechu najpierw trafiają na scenę, a po chwili, w niemal niezmienionym kształcie - do kin. I znamienne, że wszystkie trzy nagrody w łódzkim konkursie odebrali scenarzyści filmowi. Chwała im za to - zarobią podwójnie. Tyle że polski teatr nie zyska nic.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji