Artykuły

"Bat Yam - Tykocin"

- W trakcie jednego z naszych pierwszych spotkań z aktorami poprosiliśmy o spisanie listy wszystkich znanych im stereotypów na temat Żydów. Dowiedzieliśmy się od nich na przykład, że w języku polskim już samo słowo "Żyd" jest pełnym komunikatem o wielu zastosowaniach i kontekstach, związanym głównie z brudem, smrodem, zamieszaniem, pieniędzmi, matactwami finansowymi; że zrobiliśmy dobry interes na Holokauście i stoimy za antypolskim spiskiem - mówi izraelska reżyserka Yael Ronen, uczestniczka projektu teatralnego "Bat Yam-Tykocin". O polsko-żydowskiej historii i o samym projekcie czytamy w Gazecie Wyborczej.

Krystyna Meissner, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego, koordynator projektu

Projekt teatralny "Bat Yam - Tykocin"

Pomysł zrodził się już podczas powstawania projektu Roku Polskiego w Izraelu. Teatr Habima w Tel Awiwie zaproponował nam współpracę po rekomendacji Instytutu Adama Mickiewicza. Po raz pierwszy spotkałam się z Hanem Ronenem, dyrektorem artystycznym teatru przed dwoma laty w Warszawie. Zaproponowałam oryginalne podejście do tematu naszych stosunków polsko-izraelskich. Spojrzenie na te sprawy z punktu widzenia młodego pokolenia artystów, zarówno strony izraelskiej jak i polskiej.

Dwa spektakle w jednym

Nasi partnerzy z początku podchodzili do tego pomysłu dość ostrożnie. Dzięki pomocy Instytutu Adama Mickiewicza i ambasadora Izraela w Polsce Davida Pelega, udało się osiągnąć porozumienie i zgodę na ostateczny kształt projektu. Dwa osobne przedstawienia -jeden zrobiony w Tel Awiwie przez polskich realizatorów, drugi w Polsce, przez realizatorów izraelskich. Przedstawienia nie dłuższe niż półtorej godziny ze wspólną scenografią, do wystawienia razem podczas prapremiery. Teksty napisane przez obie ekipy przedstawiające stosunek młodego pokolenia obu krajów do skomplikowanych stosunków polsko-żydowskich, tych z przeszłości i tych obecnych.

Głos pokolenia '76

Na tym właśnie, moim zdaniem, polega wyjątkowość tego projektu. Na dopuszczeniu pokolenia trzydziestolatków, w obu krajach, do zabrania głosu w tej, tak ważnej dla nas sprawie. Wiele jest nagromadzonych pretensji starszego pokolenia polskich Żydów, mieszkających teraz w Izraelu, do ich dawnej Ojczyzny. Wiele stereotypowego myślenia o naszym wspólnym życiu przed i w czasie ostatniej światowej wojny po stronie polskiej. A przecież tyle sobie zawdzięczamy. Kultura polska nie byłaby tak bogata, gdyby nie udział w niej Polaków żydowskiego pochodzenia. Dla mnie, dla rozwiązania tego konfliktu opartego na miłości i nienawiści, ważne jest poddanie tych emocji chłodnemu osądowi naszych wnuków.

Yael Ronen i Michał Zadara

Wybraliśmy wspólnie z Teatrem Habima dwóch najbardziej otwartych, zdolnych do skonfrontowania się z tym problemem, reżyserów z naszych krajów. Przedstawiciel Polski to Michał Zadara, jeden z najbardziej otwartych na trudne dzisiejsze problemy młodych reżyserów. Ze strony izraelskiej - Yael Ronen, reżyser kobieta, a właściwie dziewczyna, z odważnym spojrzeniem na obecną politykę Izraela. Niezwykle utalentowana artystka. Cieszy mnie ich odwaga samodzielnego spojrzenia na nasze skomplikowane stosunki, wydobycie z nich i grozy, i groteski. To jest czułe i jednocześnie pełne krytycznego stosunku spojrzenie wstecz. Na głęboko w nas zapadłe i być może nie do rozplatania - poczucie winy, krzywdy i wzajemnej odpowiedzialności za to, co się stało. Cieszy mnie, że zaczynamy o tym sensownie rozmawiać, głosami następnego pokolenia. Atmosfera współpracy ekipy izraelskiej z naszym zespołem aktorskim jest wspaniała. Ci młodzi ludzie, Polacy i Izraelczycy, rozmawiają tak, jakby pochodzili z jednego kraju. Rozumieją się nawzajem, szanują swoje uczucia. Łączy ich oczywiście miłość do teatru, ale także chęć zamanifestowania własnego stosunku do naszej wspólnej historii i teraźniejszości. Oby się im powiodło!

***

Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza

Rok Polski W Izraelu jest jednym z najważniejszych projektów organizowanych w ostatnich latach przez Instytut Adama Mickiewicza, a także jednym z najważniejszych przedsięwzięć promujących polską kulturę za granicą. Proszę tylko spojrzeć, ileż rzeczy wydarza się tam po raz pierwszy: pierwsza koprodukcja operowa, teatralna i filmowa, pierwszy wspólnie wydany komiks, pierwsze wspólne wystawy i koncerty. Projekt izraelski został przy tym pomyślany w taki sposób, żeby jego długofalowe efekty przetrwały całe lata, a Polska na dobre zadomowiła się w krajobrazie kulturalnym Izraela. Ideą Roku jest bowiem zbudowanie nowej jakości dialogu kulturalnego, fundamentów do trwałej współpracy między twórcami oraz instytucjami obu krajów, zwłaszcza tej, która dokonuje się na bardzo osobistym poziomie.

Program Roku stworzony został z nieocenionym udziałem partnerów izraelskich, którzy na przestrzeni wielu miesięcy odwiedzali Polskę i podczas wizyt studyjnych poznawali różne aspekty działalności kulturalnej w naszym kraju. W wyniku tych spotkań powstały pomysły wspólnych projektów, które od kwietnia bieżącego roku prezentujemy publiczności w różnych miastach Izraela.(...)

Mam nadzieję, że równie spektakularny sukces odniesie spektakl "Bat Yam-Tykocin", który doskonale wpisuje się w ideę Roku Polskiego w Izraelu - nie tylko dlatego, że fabuła spektaklu ukazuje relacje polsko-żydowskie w kontekście wielowiekowej historii obu narodów. Chciałbym podkreślić, że współpraca Wrocławskiego Teatru Współczesnego z Teatrem Habima z Tel Awiwu jest pierwszą polsko-izraelską koprodukcją realizowaną przez teatry instytucjonalne. I chyba po raz pierwszy zdarza się, że dwóch reżyserów osobno tworzy jeden spektakl, którego akty odegrane zostaną po sobie w dwóch różnych krajach, nie tracąc przy tym statusu spójnej całości. To z pewnością także wyjątkowe przeżycie dla samych artystów - izraelskiej reżyserki Yael Ronen, która współpracuje z aktorami teatru we Wrocławiu, i dla Michała Zadary, który reżyseruje izraelski zespół w Tel Awiwie.

Niezwykłej rangi temu przedsięwzięciu dodaje fakt, że spektakl powstaje w ramach obchodów 90. rocznicy istnienia Teatru Habima. Jest to dla nas wyjątkowy zaszczyt, a także bardzo ważna deklaracja zaufania.

Mam nadzieję, że będzie to początek długofalowej współpracy teatralnej między obydwoma krajami.

***

Yael Ronen, reżyser

O niedokończonych sprawach polsko-żydowskich

Spektakl "Bat Yam" to połówka izraelsko-polskiej koprodukcji "BAT YAM - TYKOCIN". W "Bat Yam - Tykocin" przedstawiliśmy Koziczów, fikcyjną izraelską rodzinę polskiego pochodzenia, w trakcie "podróży do korzeni" -do Tykocina w Polsce.

Jakub Kozicz jest ocalonym z Holokaustu. Dawid, jego syn, jest synem ocalonego z Holokaustu. Siostra Dawida, Nili, jest córką ocalonego z Holokaustu. Naama, wnuczka Jakuba, jest wnuczką ocalonego z Holokaustu, tak samo jak jej brat, Itamar, który jest wnukiem ocalonego z Holokaustu. Możecie pomyśleć, że to Holokaust gra główną rolę w BAT YAM - tak samo ważną i znaczącą jak w życiu postaci. Nie pomylicie się, jednak definiowanie tego wydarzenia wyłącznie przez tę etykietkę nie byłoby do końca właściwe. Holokaust jest w istocie głęboko wpisany w izraelską tożsamość, niegdyś jako środek budujący świadomość narodową napędzany zadaniami politycznymi. Dla izraelskiego systemu edukacji, izraelskiej armii, a przede wszystkim dla izraelskiego reżimu jeszcze w latach sześćdziesiątych stało się jasne, jak silny i aktywny jest to materiał, zwłaszcza w braku innego powodu dla zaangażowania jednostek dla dobra narodu. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej - z upływem czasu może topnieć, ale wywoła to powodzie.

Oboje jesteśmy potomkami ocalonych z Holokaustu. Zdajemy sobie sprawę z obecności i wpływu na nasze życie tych szczególnych wypadków, które miały miejsce na długo przed naszym urodzeniem - od najbardziej podstawowych warunków egzystencji po najintymniejsze uczucia.

(Izraelczycy o europejskich korzeniach nie mogą uciec od bagażu, jaki odziedziczyli - to on zastąpił rodzinną biżuterię, majątki, a w większości przypadków i samą rodzinę. Jest między nami wiele punktów wspólnych i tyle samo niezgodności. Oboje dorastaliśmy w wyjątkowo heterogenicznym społeczeństwie; Izrael to państwo złożone z mniejszości, a kiedy my przychodziliśmy na świat, było jasne, że różnice nie stopiły się w jeden spójny dowód tożsamości - powstał z tego raczej wielogłowy stwór. Chociaż nasi dziadkowie trafili do Izraela w podobnie trudnych okolicznościach, przeżyli to w różny sposób i różnie dawali wyraz swoim kaprysom i kulturowym korzeniom - większość tych zachowań była nieświadoma i prawdopodobnie nie byliśmy nawet ich adresatami. My jednak byliśmy przy tym i część z nich przejęliśmy. Stosunek naszych rodziców do wszystkiego - od jedzenia, osobistego bezpieczeństwa czy higieny, aż po politykę, podyktowane jest pierwotnym programowaniem wyrytym w ich zachowaniu i przekonaniach, jako reakcja obronna, technika radzenia sobie z urazami, jakich doznali nasi dziadkowie. Nasi rodzice byli drugim pokoleniem po tamtej traumie. Przyjechaliśmy tu, aby sprawdzić i odkryć złożoność tych śladów.

W trakcie jednego z naszych pierwszych spotkań z aktorami poprosiliśmy o spisanie listy wszystkich znanych im stereotypów na temat Żydów. Położyliśmy specjalny nacisk na to, aby przelali na papier wszystko, co przychodzi im na myśl: dowcipy, postaci, zasłyszane powiedzenia. Dowiedzieliśmy się od nich na przykład, że w języku polskim już samo słowo "ŻYD" jest pełnym komunikatem o wielu zastosowaniach i kontekstach, związanym głównie z brudem, smrodem, zamieszaniem, pieniędzmi, matactwami finansowymi; że zrobiliśmy dobry interes na Holokauście i stoimy za antypolskim spiskiem; że wciśniemy się w każdą najmniejszą dziurę, że wspieramy się między sobą - i tylko między sobą - pomagając swoim osiągnąć sukces; że wykupilibyśmy całą Polskę, gdyby nas Niemcy nie powstrzymali; że stoimy zarówno za kapitalizmem, jak i za komunizmem, że szybko tyjemy i starzejemy się, no i oczywiście, jako tchórze, poddajemy się bez walki, dlatego zasłużyliśmy sobie na wszystko, co nas spotkało. A przy tym mamy poczucie humoru, umiemy szyć i grać na skrzypcach. Więc mimo wszystko nie jest tak źle... Ktoś z obsady stwierdził, że w Polsce zostało bardzo niewielu Żydów i mnóstwo uprzedzeń na ich temat. A potem my odczytaliśmy im naszą listę powszechnych w Izraelu stereotypów na temat Polaków: że są pasywnie agresywni, obrażalscy, przejęci tylko tym, co sąsiedzi o nich pomyślą, zaślepieni religijnym fanatyzmem; że są społeczeństwem o patologicznym kompleksie niższości - choć prawdopodobnie uzasadnionym - że to złodzieje, pijacy i mordercy Żydów; Niemcy mieli ideologię, Polacy robili to dla zabawy -a jednak to oni są przekonani, że są prawdziwymi ofiarami drugiej wojny światowej.

Nie udawajmy, że w dialogu polsko-żydowskim nie ma trzeciej, nieobecnej, strony. Kiedy rozmawiają Polacy i Żydzi, zawsze są przy tym Niemcy. Rzecz w tym, że z Niemcami rozmawiamy od wczesnych lat pięćdziesiątych - mamy za sobą długą drogę. Sprawy są dalekie od rozwiązania czy nawet "normalności", tym niemniej jest to otwarta dyskusja, odbywająca się za pośrednictwem wszelkich dostępnych środków i narzędzi, inicjowana i wspierana przez wiele dziesięcioleci, choć ostatnio, niestety, trochę przygasła. Polska była za żelazną kurtyną. Zachowało to obraz takiej Polski, jaką my zostawiliśmy -zimną jak stal, szczelnie zasłoniętą kurtyną. Polska stała się Auschwitz, Auschwitz to Polska; kraj starych ludzi, mówiących w języku zrozumiałym tylko dla starców, kraj, który odebrał nam korzenie i nasz niepewny grunt pod nogami. Nie mieliśmy odwagi oglądać się za siebie.

Co zabawne, Polacy w oczach młodych Izraelczyków nie są tak różni od Izraelczyków w oczach młodych Polaków. Podczas gdy patrzymy, co oczywiste, z przeciwnych punktów widzenia - lornetki, przez jakie się nawzajem obserwujemy, to wciąż te same, sześćdziesięcioletnie szkła. Ponieważ nasz dialog urwał się gwałtownie po drugiej wojnie światowej, dziś rozmawiamy ze sobą stojąc jedną nogą tu i teraz, ale druga tkwi w tamtym miejscu i czasie. W efekcie mamy do czynienia z dwoma równoległymi poziomami, które czasem spotykają się w strefie mroku, w której mówimy nie tylko w swoim imieniu, ale jako przedstawiciele narodu i pierwszego pokolenia. Wszyscy jesteśmy zakłopotani, oceniamy się nawzajem w kontekście przeszłości, chcąc jednocześnie wierzyć, że jesteśmy tacy wyjątkowi i uleczeni. Co zaskakujące, stoimy na ziemi mocniej niż można byłoby sądzić.

Izraelczycy jako jednostki, nieważne, jakiekolwiek nie byłoby dziś ich pochodzenie, są obarczeni ciężarem, który zmusza ich do uznania obecności traumy w ich życiu, uznania tych śladów i uświadomienia sobie ich nowego kontekstu. Podsumowując, dzisiejsi Izraelczycy to nie Żydzi z czasów drugiej wojny; Izraelczycy stworzyli całkiem nowy system wartości, nie zasadzający się już tylko na argumentach religijnych. W istocie, wymyślili samych siebie od nowa, nie są już narodem bez ziemi, wykorzenianym i chwytającym się ciągle nowych sposobów na przeżycie -państwo Izrael zostało uznane przez inne narody jako prawowity matecznik nowych Żydów; tym niemniej ich przeszłość jest żywo wpisana w esencję ich bytu i dzisiejszej tożsamości. Uważają oni, że nie mają przywileju wybaczania ani zapominania, ale zarazem nie czują już przymusu zemsty czy chowania urazy.

Tłum.Anna Szoc

***

Michał Zadara, reżyser

Dziewięć uwag o polsko-żydowskiej historii w Polsce , dotyczących spektaklu "BAT YAM - TYKOCIN"

1. Spektakl "Tykocin" jest połową polsko-izraelskiej koprodukcji BAT YAM - TYKOCIN, składającej się z wrocławskiego spektaklu "Bat Yam" i telawiwskiego spektaklu "Tykocin". "Tykocin", sztuka Pawła Demirskiego i moja, opowiada historię starszej mieszkanki Tykocina, która ma zostać wyróżniona medalem "Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata." Kilka osób z Warszawy kwestionuje prawdziwość historii tej pani - i ma okazję w ten sposób skonfrontować się z własnymi przesądami, namiętnościami i problemami dotyczącymi historii Żydów w Polsce. Sama sztuka podważa własną fabułę - do sporów o historię dochodzi jeszcze spór postaci o to, co właściwie się wydarza w sztuce. Staramy się więc myśleć o tym, jak się w ogóle opowiada historie i po co.

2. Samo pojęcie "relacje polsko-żydowskie" jest zakłamane. Zakłada, że Polacy i Izrael są narodami całkowicie osobnymi. Dobrze wszyscy wiemy, że tak nie jest. Tak samo jak Żydzi współtworzyli i dalej współtworzą Polskę, tak samo Polacy współtworzyli i dalej współtworzą państwo Izraela. Historia Polski jest nie do pomyślenia bez Anielewicza, czy Tuwima, a Dawid Ben Gurion urodził się w Płońsku. Oczywiście - dzisiaj ani rola Polaków w Izraelu już nie jest tak duża, jak kiedyś, ani rola Żydów w Polsce już nie jest taka ważna, jak kiedyś. Jeszcze wciąż jednak istnieją ludzie, którzy w sposób istotny są Żydami, Izraelczykami i Polakami. Były ambasador izraelski w Polsce Szewach Weiss odgrywa ważną rolę w dyskursie politycznym obu krajów: jest on obywatelem Izraela - ale w każdej jego wypowiedzi słychać także jego niezwykły polski patriotyzm. W pewnym sensie struktura naszego projektu odzwierciedla zależności między Polakami a Izraelem - nie sposób powiedzieć, czy część wrocławska czy telawiwska jest bardziej "polska" czy "izraelska". Autorem przedstawienia wrocławskiego, jest Izraelka, a autorem przedstawienia telawiwskiego jest Polak. Więc jeśli ktoś by chciał kibicować jednej lub drugiej sztuce na podstawie narodowości, nie będzie mógł określić, która część jest polska, a która izraelska.

3. Polacy raczej nie rozumieją żydowskiej traumy dotyczącej zagłady, a Izraelczycy raczej nie wyobrażają sobie istnienia polskiej traumy dotyczącej drugiej wojny światowej. Najlepszym przykładem jest tu chyba różnica w znaczeniu wytatuowanego numeru obozowego - dla Polaka jest to znak największego cierpienia, niewyobrażalnie ciężkiego losu. Dla Żyda taki numer wskazuje jednak na coś jeszcze - na tych wszystkich, którzy nie przeszli selekcji i poszli prosto do gazu. Tylko nieliczni Żydzi dostali numer. Numer jest więc znakiem ocalenia. Trudno czasami rozmawiać przy tak dużych różnicach semantycznych. Izraelczycy też raczej nie wiedzą o tak zwanym żydowskim renesansie we współczesnej Polsce - nie wiedzą i nie wyobrażają sobie tego, że prawie każde miasto ma Dni Kultury Żydowskiej, że krakowski festiwal żydowski jest wydarzeniem masowym, i że w Warszawie są aż dwa festiwale filmów żydowskich. Nie rozumieją, że w Polsce zaczynamy traktować polską kulturę żydowską jako część polskiego dziedzictwa narodowego. Z kolei jako Polacy rzadko rozumiemy, że namalowana na murze gwiazda Dawida na szubienicy jest symbolem głęboko antysemickim, nawet jeśli autor napisu nie miał na myśli Żydów, lecz kibiców Widzewa czy ŁKSu. A Polacy, którzy się interesują kulturą żydowską też raczej nie przyjmują do wiadomości, że w Izraelu mało kogo Polska interesuje - po prostu dlatego, że są tematy ważniejsze, i że żydowscy imigranci z ostatnich lat pochodzą z krajów bardzo odległych od Polski, jak na przykład Etiopia, Tunezja czy ostatnio Uganda.

4.I w Polsce, i w Izraelu nikt nie zwraca uwagi na to, że w Polsce są Żydzi - którzy tu mieszkają i pracują, są szczęśliwi lub nieszczęśliwi. Historia żydowska w Polsce nie skończyła się na Zagładzie. W obu krajach w dyskusjach o relacjach polsko-żydowskich ten fakt obecności Żydów w Polsce jakby nie istnieje.

5. To nie jest tak, że Polacy i Żydzi boją się rozmawiać. Do tych rozmów po prostu nie dochodzi, ponieważ są one - z mojego doświadczenia - potwornie bolesne. Istnieje przepaść między żydowskim rozumieniem zagłady, a polskim rozumieniem zagłady. Polacy w większości uważają, że nawet jeśli może nie dość zostało zrobione, by pomóc współobywatelom Żydom, to jednak bardzo dużo Polaków zaryzykowało życie nie tylko swoje, ale i rodziny, by ratować Żydów. Z żydowskiej strony wygląda to nieco inaczej, a mianowicie tak, że Polacy jednak w większości się cieszyli, że "Hitler za nich zrobił brudną robotę" - czy też, że w jakiś sposób albo pomagali, albo byli obojętni wobec zagłady. W tym ujęciu też istnieją Sprawiedliwi, ale są oni wyjątkami w ówczesnym morzu obojętności, niechęci i nienawiści. Na próbie w teatrze doświadczyłem tej różnicy, kiedy dla potrzeb dramaturgicznych zapytałem aktorów, który z nich żyje dzięki heroizmowi jakiegoś Polaka? Niestety - w mojej obsadzie takiej osoby nie ma, mimo tego, że wśród moich współpracowników jest pięć osób pochodzenia polskiego. Rodziny tych ludzi uratowały się pomimo, a nie dzięki Polakom. To jest dla mnie bardzo bolesna prawda i z trudem ją akceptuję. Chyba nawet nie jestem w stanie jej zaakceptować.

6. Problem naszego, czyli trzeciego pokolenia po zagładzie jest to, że drugie pokolenie nie zawracało sobie głowy zagładą. Nasi rodzice, zarówno w Polsce jak i w Izraelu, woleli nie mówić i nie dyskutować o historiach swoich rodziców. Ja sam nie wiem dokładnie, co robili moi dziadkowie podczas wojny - jakoś tam przeżyli. Moi rodzice też specjalnie nic o tym nie wiedzą - to nie jest temat, o którym się rozmawiało w latach powojennych. Taka sama sytuacja istnieje w Izraelu, aczkolwiek od czasu procesu Eichmanna, dużo więcej się o tym mówiło. Dzisiaj zastajemy sytuację starych, ciągle otwartych ran, które się zagoić nie mogą. Kiedy wchodziłem w dorosłość, wybuchła w Polsce afera krzyży na żwirowisku, którego teren przynależał do obozu Auschwitz. Nikt nie umiał się wtedy właściwie zachować wobec tego wspólnego - polskiego, europejskiego i żydowskiego - dziedzictwa, jakim jest niemiecki obóz koncentracyjny w bądź co bądź polskim mieście Oświęcim. Dopiero teraz wypracowujemy język rozmowy o tej przeszłości. Mam nadzieję, że kiedyś go użyjemy do rzeczowej rozmowy.

7.Jesteśmy na początku drogi, ponieważ wielu rzeczy po prostu nie wiemy. Nie wiemy nawet, ile było ofiar w Jedwabnem - a to jest najlepiej chyba udokumentowany i przebadany epizod polskiego uczestnictwa w Zagładzie. Po prostu nie wiemy, ile osób spłonęło tego dnia w podlaskiej stodole. Kolejnym przykładem jest kompletnie nierozliczony Marzec 1968 w Polsce. Wydaje się ciągle, że nikt nie był za to odpowiedzialny, że jakoś to się stało. Ale przecież uczestniczyło w tym epizodzie nawrotu skrajnego antysemityzmu bardzo wiele osób. Dopóki tego nie zbadamy, winę ponosi całe społeczeństwo - i odpowiedzialność spada także na nas, tych urodzonym o wiele później.

8. Dzisiaj radzimy sobie z tym dziedzictwem, robiąc spektakle teatralne, których mamy obecnie bardzo dużo. W tym sezonie nastąpiło w polskim teatrze bardzo istotne przewartościowanie - projekty o żydowskim dziedzictwie w Polsce, i o polskim dziedzictwie, jakim jest antysemityzm - powstają prawie w każdym mieście. Jest to sytuacja wyjątkowa i bardzo dobra, dająca nadzieję, że za kilka lat zajmowanie się zagładą, historią żydowską w Polsce, czy stosunkiem Polaków do siebie samych nie będzie czymś wyjątkowym, tylko po prostu częścią naszej kultury.

9. My Polacy, cieszymy się z każdego drzewka zasadzonego w Jad WaSzem w Jerozolimie. Jeździmy tam i jesteśmy dumni z tych wszystkich polskich Sprawiedliwych. Uważam to za słuszne. Ale nie mamy miejsca, gdzie moglibyśmy się wspólnie wstydzić za tych, co pomagali Niemcom w tym strasznym dziele. Za tych, co mordowali swoich sąsiadów i za tych, co wydawali innych za kilka litrów spirytusu - nawet jeśli było ich mniej niż Sprawiedliwych - a nie sądzę, żeby ich było mniej. Za każdego Sprawiedliwego sadzimy drzewko w Jerozolimie. Może za każdego szmalcownika powinniśmy wyrwać drzewko w Polsce? Mamy Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Powstania Warszawskiego, niedługo będziemy mieli Muzeum Historii Żydów Polskich. Ja bym chciał móc pójść także do Muzeum Hańby Polskiej, gdzie mógłbym sie wstydzić za tych, którzy nie zdali wtedy egzaminu z człowieczeństwa.

***

Bożena Szaynok

Doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w najnowszej historii Polski

(Żydzi w Polsce po 1945 roku, stosunki polsko-żydowskie) oraz historii stosunków międzynarodowych (Polska-Izrael w latach 1948-1967).

Przez lata nie pozwolono Polakom i Żydom spokojnie rozmawiać

Michał Zadara pisze: "Samo pojęcie relacje polsko-żydowskie jest zakłamane. Zakłada, że Polacy i Izrael są narodami całkowicie osobnymi". Nie zgodzę się z tą opinią. Polacy i Żydzi są narodami osobnymi, którym w historii zdarzyło się mieszkać razem w jednym domu, jakim była Polska. To, co najbardziej fascynuje w polsko - żydowskich relacjach, to właśnie owa osobność, która pozwala na historię Polski popatrzeć nie tylko przez własne doświadczenie.

Rozmowy o wspólnej historii zawsze były trudne, spotykały się w nich bowiem różne wspomnienia, oceny, opisy, interpretacje... Dlatego Polacy i Żydzi muszą wciąż uczyć się robić miejsce dla innych racji. Nie jest to łatwe, zwłaszcza jeśli dotyczy najdramatyczniej szych momentów w najnowszej historii Polski: lat II wojny światowej, czy okresu tuż powojennego...

Rozmowy między Polakami i Żydami zawsze były trudne. Nie tylko z powodu, jak pisał Słonimski, że spotykały się "Dwa narody karmione stuleci cierpieniem", ale także dlatego, że przez lata nie pozwolono Polakom i Żydom spokojnie rozmawiać. Tuż po wojnie zajmowano się przede, wszystkim własną martyrologią, a potem, kiedy minął czas żałoby - okazywało się, że państwowy monopol na miejsce i tematy rozmów skutecznie uniemożliwił trudną debatę polsko - żydowską. Nie było szansy na "przegadanie" tego co trudne i bolesne. Nie bez znaczenia było konsekwentne infekowanie społeczeństwa niechęcią, wrogością, nienawiścią do "Żydów, syjonistów czy Izraela". Podobnie działo się w relacjach między PRL a Izraelem. Ich dramatycznym zakończeniem było zerwanie stosunków dyplomatycznych w czerwcu 1967 r. Po raz kolejny został stracony czas, kiedy mogliśmy się spotykać, poznawać, kłócić, debatować... Paweł Potoroczyn w tekście o Roku Polskim w Izraelu pisze: "ileż rzeczy wydarza się tam po raz pierwszy". A mamy rok 2008...

Rozmowy o tym, co działo się między Polakami i Żydami w przeszłości, są trudne także dlatego, że często tematem tych debat są gorsze strony zachowań ludzkich. W takich momentach zazwyczaj pojawiają się reakcje obronne, usprawiedliwienia... Rozmowy o Polakach i Żydach są trudne, bo wciąż jeszcze wielu rzeczy nie wiemy. Brak badań nad tą tematyką w komunistycznej Polsce powodował, że przez lata polską i żydowską pamięć tworzyły raczej uproszczone obrazy i osobiste doświadczenia, aniżeli rzetelna wiedza. Dyskusje o zbrodni w Jedwabnem, czy nad "Strachem" Grossa były pierwszymi w wolnej Polsce wielkimi rozmowami o Polakach i Żydach w czasie wojny, czy tuż po wojnie. A są to zaledwie dwa tematy z olbrzymiej, powikłanej polsko

- żydowskiej historii. Jednym z rozwiązań spraw trudnych jest spotkanie i rozmowa o nich. Projekt "Bat Yam - Tykocin" daje nam taką szansę...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji