Artykuły

Zmarł Stanisław Różewicz

W niedzielę w wieku 84 lat odszedł Stanisław Różewicz - reżyser wybitny i skromny. Wielki autorytet moralny polskiego kina. Kiedy myśleć o historii kina polskiego nie według nurtów takich jak "szkoła polska" czy "kino moralnego niepokoju", ale według indywidualności, Stanisław Różewicz okaże się kimś niezastąpionym, jedynym w swoim rodzaju - pisze Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej.

Był twórcą filmów nieprzemijających, choć zbyt rzadko przypominanych, takich jak "Wolne miasto" (1958), "Świadectwo urodzenia" (1961), "Głos z tamtego świata" (1962), "Na melinę" (TV 1965), "Westerplatte" (1967), "Samotność we dwoje" (1968), "Drzwi w murze (1973), "Ryś" (1981), "Diabeł" (1985). Prowadził w kinie swój własny, czysty wątek, szedł własną drogą niezależną od mody.

W tej wierności sobie Różewicz przypominał Wojciecha Hasa, z którym wspólnie debiutował w latach 40. dokumentem "Ulica Brzozowa" o życiu na ruinach warszawskiej Starówki.

Urodził się w 1924 r. w Radomsku, jako młodszy brat dwóch poetów - Tadeusza i Janusza. W jego rodowodzie artystycznym ważnym momentem była przyjaźń z wybitnymi krakowskimi pisarzami, których poznał za pośrednictwem brata, tuż po wojnie - Janem Józefem Szczepańskim i Kornelem Filipowiczem. Obok Tadeusza Różewicza byli oni scenarzystami wielu jego filmów. W połowie lat 50. nazwali się żartobliwie spółką artystyczną "Miczura-film", od imienia kotki Filipowicza.

Tematem wielu pamiętnych filmów Stanisława Różewicza jest człowiek wobec wojny - to, co wojna wydobywa z człowieka. Stoi za tym przeżycie własne, które uformowało Różewicza. Szukał dla tego przeżycia najodpowiedniejszej formy, zdając sobie sprawę, jaki potencjał fałszu kryje się w sztuce. W swoim ostatnim wywiadzie opowiada o swojej niedawnej wizycie w Treblince. W pewnym momencie między głazami składającymi się na pomnik zamordowanych zauważył młodą kobietę i odruchowo zaczął patrzeć na nią jakby okiem kamery: byłby to piękny, efektowny kadr - reżyser mówił o tym z ironią. Różewicz był niezwykle czuły na prawdę i kłamstwo sztuki. Stąd wynikała u niego powściągliwość środków, jakie stosował. Towarzyszyło mu pytanie, które dochodzi do głosu w filmie "Drzwi w murze", ironicznym autoportrecie artysty: Jak uprawiać sztukę, nie tracąc z oczu rzeczy elementarnych? Jak za pomocą sztuki przebić się do wnętrza drugiego człowieka?

W swoich klasycznych filmach o wrześniu 1939 - "Wolnym mieście" o obronie Poczty Gdańskiej i "Westerplatte" - Różewicz opowiadał o polskiej wojnie inaczej niż "szkoła polska". "Kanał" i "Lotna" Wajdy, "Eroica" i "Zezowate szczęście" Munka były pełną tragicznej ironii polemiką z polskim romantyzmem, z kultem bohaterskiej śmierci za ojczyznę. Różewicz nie chciał ani zaprzeczać legendzie, ani jej tworzyć, uprawiając patriotyczną propagandę w duchu peerelowskim. Odkładał na bok mitologię wojny, nie podbijał jej ani nie podważał. Chciał być jedynie sprawiedliwy wobec uczestników tamtych wydarzeń. Schodził na ziemię. Opowiadał o walce jako naturalnym geście wynikającym z obowiązku i z potrzeby życia, nie ze straceńczego instynktu śmierci. Odbierał prawdę o polskiej wojnie zarówno ironistom, jak państwowym propagandzistom. Jak pisze monografista reżysera Marek Hendrykowski, Różewicz zawsze "ustawiał kamerę na poziomie oczu człowieka". W "Westerplatte" wydobył konflikt między dowódcami, majorem Sucharskim i kapitanem Dąbrowskim, solidaryzując się z postawą Sucharskiego, który zdecydował się na kapitulację, gdy dalsza walka traciła sens i groziła hekatombą.

W dorobku Różewicza jest także film w sposób bezwzględny demistyfikujący wojnę - telewizyjny film "Na melinę" według opowiadania Szczepańskiego "Wszarz", który 12 lat czekał na emisję - ukazujący wojenne "zarażenie śmiercią", cienką granicę dzielącą walkę od bandytyzmu, łatwość zabijania. Tytułowy "wszarz", żebrak, na którym partyzanci wykonują wyrok za rzekomą zdradę, staje się ich kozłem ofiarnym.

Arcydziełem kina wojennego Różewicza jest "Świadectwo urodzenia" (1961, Złoty Lew w Wenecji i nagroda FIPRESCI w Cannes), filmowa miniatura, trzy nowele o okupacji widzianej oczyma dzieci, ale wyzbyte wszelkiego sentymentalizmu. W tym filmie odbiło się osobiste wojenne doświadczenie Różewicza i najpiękniej wyraził się jego temperament artystyczny: mówić cichym głosem o sprawach najważniejszych, używać minimalnych środków wyrazu.

Wielkim tematem Różewicza jest natura ludzka, zetknięcie się człowieka ze złem, moment wyboru. Diabeł jest tytułowym bohaterem jego świetnej telewizyjnej miniatury według noweli Maupassanta. Wizja diabła pojawia się też w "Rysiu", adaptacji opowiadania Iwaszkiewicza "Kościół w Skaryszewie". Różewiczowski diabeł siedzi w człowieku, należy do jego natury, objawia się w ekstremalnych sytuacjach. Przesłaniem filmowej twórczości Różewicza mógłby być tytuł jednego z opowiadań jego przyjaciela Filipowicza: "Co jest w człowieku w środku". Przypatrywał się temu uważnie jak naturalista.

Literatura była dla Stanisława Różewicza szkołą autentyzmu. Uczyła nieufności do artystycznego efekciarstwa, oszczędności użytych środków, mówienia spokojnym głosem o "przeklętych problemach". Po roku 1980, ośmielony przez brata, Różewicz zaczął sam pisać scenariusze do swoich filmów. Nabierały one wtedy luźniejszej, subiektywnej, autorskiej formy, ich bohaterami stawali się ludzie teatru i filmu - aktorka w "Kobiecie w kapeluszu", operator dźwięku w "Aniele w szafie".

Różewicz miał swoją szkołę: zespół Tor, w którym - jak mówią jego dawni współpracownicy - w przełomowych latach 70. "prowadzono czystą grę dla dobra polskiego kina". Różewicz stworzył Tor w 1967 r. i prowadził go z przerwą do 1980 r. Pod jego skrzydłami debiutowali: Krzysztof Zanussi, Krzysztof Kieślowski, Edward Żebrowski, Filip Bajon, Antoni Krauze, Wojciech Marczewski. Zanussi zaświadcza, że rada Różewicza uratowała jego debiutancką "Strukturę kryształu". - Budził respekt - mówił o Różewiczu Żebrowski - a zarazem jako opiekun zachowywał się fantastycznie. Kiedy Kieślowski przeżywał kryzys w czasie realizacji debiutanckiego "Personelu", Różewicz pozwolił mu na przerwę w zdjęciach. Nie narzucał swojego stylu, ale miał absolutny słuch na to, co dany film "lubi". Nauczył nas dostrzegać potencjał ukryty w nakręconym materiale. Był przy tym prawdziwym autorytetem moralnym. W sytuacjach grożących wątpliwymi wyborami Różewicz okazywał się nagle człowiekiem wielkiej twardości. Nagle zjawiała się w nim jakaś stalowa struna i było widać, ze ani centymetra nie ustąpi.

Od dawna nie realizował kinowych filmów, choć miał wiele planów. W latach 90. zdarzyło się, że telewizja odrzuciła jeden z jego scenariuszy - "Dziewczyna z wystawy". Różewicz tym bardziej zamknął się w sobie. Wciąż nie można się doczekać kompletu jego filmów na DVD. Pozostały liczne, ciekawie się zapowiadające, ale utrącane scenariusze - "Wyspa" według powieści Jana Józefa Szczepańskiego o losach sprawcy nieudanego paryskiego zamachu na cara Aleksandra II, Antoniego Berezowskiego, oraz film o Powstaniu Warszawskim "Bazyliszek".

Ostatnio Różewicz realizował małe formy - osobiste dokumenty, jak np. "Kinema" o przedwojennym kinie w Radomsku czy fabularyzowany dokument o zabawkach dzieciństwa. Ale też wrócił do intrygującego go tematu wojny zła i szalbierstwa sztuki w krótkim filmie o Hitlerze zwiedzającym Paryż.

Stanisław Różewicz łączył wiele godnych pozazdroszczenia cech reżysera filmowego, coraz rzadszych w polskim kinie. Miał "rękę nabitą warsztatem", a z drugiej strony - wielką kulturę literacką. I rzadki rodzaj artystycznej pokory, która ostrzegała go, by nie ulegać w sztuce sztampie i oczywistościom, nie poświęcać prawdy dla efektu, i pracując w "fabryce snów", nie tworzyć złudzeń, zachować krytycyzm, oddzielać pozory od prawdy. Jak mówi w monografii Hendrykowskiego Witold Zalewski, przyjaciel i współpracownik Różewicza, szef literacki zespołu Tor: "Artystyczna uczciwość oznaczająca zgodność tego, co się robi, z tym, kim się jest, co się myśli i czuje, stawiała Różewicza na uboczu tego, czym karmią się dziś miliony odbiorców masowego kina, z dala od prestidigitatorów, cwaniaków i hucpiarzy, deprawatorów ludzkiej wyobraźni. W zgiełku zmasowanych mediów Stasio przepadł - nasze kino zubożało przez to, że przestał robić filmy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji