Artykuły

Proszę skop mnie, skop!

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o debiucie naszej dziennikarki w roli statystki w spektaklu pod tytułem "Szarańcza" w reż. Pawła Szkotaka. Było to przed premierą. Dziś Katarzyna Warszta zdradza kulisy tego wydarzenia - czytamy w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Sobota. Premiera. O godz. 17 w gotowości są już charakteryzatorki Jola Łobacz i Magdalena Fellmann, wszak każdego trzeba choć musnąć podkładem, o makijażach już nie wspominając. A jest co robić, bo w "Szarańczy" [na zdjęciu] gra dużo osób - aż 17. To rzadkość na teatralnych scenach. W garderobach wiszą uprane i wyprasowane stroje. Przed 18 zaczyna się większy ruch - schodzą się aktorzy. Wszyscy jacyś albo podenerwowani, albo wręcz przeciwnie - dziwnie spokojni. - Uwaga, zbliża się dyrektor - ostrzega żartem Łukasz Chrzuszcz. Ale Paweł Szkotak tylko przemyka z uśmiechem po garderobach, rozdając każdemu program z osobistą dedykacją. Okazuje się, że to przedpremierowa tradycja - każdy coś rozdaje koleżankom i kolegom. Dlatego na mojej szafce szybko rośnie sterta prezencików - kinder niespodzianki, cukierki z nadzieniem alkoholowym, a nawet piersióweczka z zawartością wiadomo czego. Nie, no oczywiście nie ruszyłam jej przed premierą! A pewnie przydałoby się, aby choć trochę zagłuszyć strach i wszelkie inne emocje.

W garderobach ruch jest ogromny. Garderobiane - Ewa Cieślik, Ewa Jóźwiak i Elżbieta Rochowiak - biegają między kulisami a garderobami, pilnując aby każdy aktor miał swoje kostiumy na właściwym miejscu. Jeszcze raz sprawdzają, kiedy i komu trzeba będzie pomóc w przebieraniu się. Swoje zadania sprawdzają też oświetleniowcy i montażyści, no bo ściana musi zjechać w odpowiednim momencie, cukier na Wojciecha Kalwata trzeba wysypać o właściwej porze i we właściwym miejscu. Jak w ukropie uwijają się też rekwizytorzy.

- Czy jest lód dla Kasi Bieniek, a filiżanki dla Ani Walkowiak i Edwarda Warzechy stoją przy wannie na platformie? I czy gotowa jest peruka dla Piotra Szrajbera ? - woła Czesław Wasiński do Natalii Loręckiej, jakby od tego zależało życie.

Jeszcze raz trzeba też sprawdzić walizkę dla Małgosi Peczyńskiej, bo każda, którą przyniesiono, zacina się, a musi się na scenie otworzyć. Istny zawrót głowy! I w tym wszystkim przez interkom słychać słowa pani Marii, inspicjentki: - Uwaga, zostało pół godziny do rozpoczęcia spektaklu. Za piętnaście minut wpuszczamy widzów. Proszę sprawdzić, czy każdy ma swoje rekwizyty. Wcześniej pani Maria dyskretnie przeszła wszystkie garderoby, sprawdzając, czy aby kogoś nie brakuje.

Napięcie rośnie. Moje za ciasne buty już wydają mi się niemal za luźne z wrażenia. Jeszcze ostatnie nerwowe zaciągnięcia się papierosem. Sporo aktorów, łącznie z dyrektorem, deklaruje, że to już ostatnie papieroski przed premierą i potem znowu nie będą palić, sięgając jednocześnie po kolejne... Co ja robię tu... Piętnaście minut przed rozpoczęciem - to już panika! Kto musi, już powoli schodzi za scenę. Powoli, bo po drodze musi przyjąć sporo kopniaków na szczęście i tyle samo oddać. Zabawnie to wygląda tuż przed wejściem na scenę - tłum kopiących się po tyłkach ludzi, bo w tym rytuale biorą udział wszyscy bez wyjątku pracownicy teatru. Nigdy w życiu nie powiedziałam tyle razy: - Skop mnie, proszę.

Zaczynamy kłębić się za kulisami, nerwowo zerkając na widownię. W końcu nikt już niczego nie widzi, bo pani Maria prosi o skupienie - zaraz zaczynamy. Nie mogę oddychać. Chyba zemdleję. - Nie, tylko nie teraz! Gasną światła. Wychodzimy cichutko na scenę. No i wpadka...

Jaka? Nie zdradzę, bo i tak tylko my o niej wiemy, publiczność niczego nie zauważyła. Poszło. Magda Planeta zgrabnie wylała prosto w twarz Piotra Kaźmierczaka sok buraczany, który aktorzy dzielnie na scenie popijali jako wino. Pani Kaja Nogajówna pięknie zaśpiewała z balkonu, Basia Krasińska cudnie zatańczyła ćmę, Andrzej Szubski zgrabnie rzucił Anią o ścianę, no i my - bywalcy klubu - super zatańczyliśmy, a potem dzielnie biegaliśmy usłużnie za naszym szefem Zbigniewem Walerysiem jako jego urzędnicy lizusy. Wszystko się udało. Nawet wyreżyserowane dzień wcześniej ukłony wyszły świetnie. Po spektaklu znowu kotłowanina: wszyscy wszystkim dziękują. Jeszcze raz dziękuję wszystkim wspaniałym ludziom spotkanym w Teatrze Polskim. A wszystkim krytykom teatralnym polecam taką przygodę. Teraz gramy dalej. Zapraszam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji