Artykuły

W strasznych mieszkaniach, straszni mieszczanie

"Nocą na pewnym osiedlu" w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Od znajomego historyka usłyszałem kilka lat temu, gdy nieżyjący już populista Jörg Haider wprowadzał swą partię do austriackiego rządu, że to Austriacy, a nie Niemcy byli w większości oficerami SS, sam Hitler był Austriakiem, że oni po prostu to mają we krwi. To, czyli zakorzenioną w genach ksenofobię. Co, kto ma w genach, bynajmniej nie wynika z przynależności narodowej, ale nie zmienia to faktu, że stereotypowe patrzenie na inne nacje było, jest i będzie. Komedia ludzka polega na tym, że nasze społeczne wady, są nasze, czyli wszystkich narodów, nacji, grup etnicznych bez wyjątku.

Oglądając w kieleckim teatrze sztukę o współczesnych złych Austriakach, oglądam jednocześnie rzecz o przedwojennych złych Polakach z wiersza "Mieszczanie" Juliana Tuwima. Potworna wojna wywołana przez Austriaków nic tu nie zmieniła. Ksenofobiczni mieszczanie byli, są i będą. Jeżeli tego nie da się zmienić, to przynajmniej trzeba to obśmiać - twierdzi Piotr Sieklucki wystawiając na kieleckiej scenie kolejny autorski spektakl: "Nocą na pewnym osiedlu" będący kompilacją pięciu jednoaktówek współczesnego austriackiego pisarza Herberta Bergera.

Na scenie wyczyszczonej z kulis, całkowicie obnażonej (widzimy jej maszynerię), reżyser ustawił konstrukcję kamienicy z czterema mieszkaniami. Każde z mieszkań to jakby oddzielny mansjon, gdzie odgrywane są sceny poszczególnych jednoaktówek Bergera. Pomysł Piotra Siekluckiego polega na tym, że wszystkie jednoaktówki łączą się w jedną opowieść o "strasznych mieszczanach w strasznych mieszkaniach" - niedokładnie cytując Tuwima. Scenografia Łukasza Błażejewskiego, właśnie owe średniowieczne mansjony z groteskowymi postaciami od czasu do czasu przenikającymi przez ażurowe ściany, idealnie oddaje pomysł reżysera. Doskonale także dobrani są aktorzy do poszczególnych ról, tworząc sceniczne pary w poszczególnych mansjonach - Beata Pszeniczna i Janusz Głogowski (Monika oraz Kurt i Stara), Marzena Ciuła i Paweł Sanakiewicz (Lucy i Otto), Beata Wojciechowska i Mirosław Bieliński (Resi i Herman) oraz Teresa Bielińska i Edward Janaszek (Ona i On). Groteskowo wyraźni na scenie są również Dawid Żłobiński (Listonosz), Marcin Brykczyński (Policjant i Podglądacz) oraz bardzo udanie debiutujący w Kielcach, naturalny w swej roli Wojciech Niemczyk (Wolfi). Pochwalić trzeba wszystkich, ale szczególnie Marzenę Ciułę, która do tej pory pojawiała się na kieleckiej scenie bardziej jako muzyczna gwiazda, w tym spektaklu gra pełnokrwistą postać koszmarnej austriackiej mieszczki.

Wszyscy bohaterowie tego spektaklu są koszmarni - głoszą potrzebę spokojnego, kulturalnego życia, a jakimś dziwnym trafem trzymają w rękach rekwizyty znaczące coś zgoła odmiennego - siekierę, piłę mechaniczną, czy wreszcie egzemplarz "Mein Kampf".

Można odnieść wrażenie, że adaptacje i kompilacje Piotra Siekluckiego przygotowywane na kieleckiej scenie powstają także z myślą o poszczególnych aktorach, i odwrotnie, kielecki zespół doskonale już umie odczytać intencje reżysera, jego grę z autorami i widzami. Z której strony by nie patrzeć, efekt jest jak najbardziej pozytywny - otrzymujemy wyraźny przekaz, czytelne przedstawienie współczesnych naszych ułomności, autor stawia przed nami krzywe zwierciadło po prostu i sam przygląda się temu, co z tego wyniknie. Trzeciej już sztuce, po "Pijanym na cmentarzu" i "Trans-Atlantyku",przygotowanej w Kielcach przez Piotra Siekluckiego, jak poprzednim, wróżę sceniczny sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji