Artykuły

Turniej żywego teatru (fragm.)

Przez dziesięć dni, od 13 do 22 czerwca Toruń gościł Festiwal Teatrów Północnej Polski. Drugi dzień przyniósł "Jonasza i błazna" Broszkiewicza w inscenizacji Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli, trzeci - "Kapelusz pełen deszczu". O ile jednak "Jonasz" nie był dla mnie niespodzianką (pisałem już o tym przedstawieniu w "ŻL") o tyle "Kapelusz" M. V. Gazzo w reży­serii i scenografii A. Wajdy stał się sensacją. Sama sztuka nie jest naj­lepsza. Sprowadza się do w miarę drobiazgowego, w miarę pretensjonal­nego przedstawienia dramatu kilku koncepcji miłości stykających się z groźnym przypadkiem narkomanii. Elementy sensacji łączą się z oby­czajowością i liryką w całość o szcze­gólnej wyrzistości i motywacji. Przy­pomina to najlepsze wzory naturaliz­mu. Neoweryzm Gazza nie ma jed­nak ideowej siły teatru Antoine'a ani epatującej swego czasu tematyki dra­matu modernistycznego. Ale nie o to chodzi. Trzeba widzieć co z tego tekstu zrobili Wajda i Cybulski, aby ocenić szansę teatru w scenicz­nej projekcji napięć i uwraż­liwień człowieka osaczonego przez psychologiczne i moralne pu­łapki współczesnej cywilizacji. Po­wstało przedstawienie przerażająco precyzyjne i przerażająco bezlitosne w demaskowaniu człowieka z na poły już obsesyjną dokładnością relacji - przedstawienie znakomite w każdym szczególe, o świetnej grze całego zespołu i niezwykłym napięciu siły dramatycznej elektryzującej widow­nię w dawno nie widziany sposób. Teatr odzyskał spory szmat możliwo­ści utraconych swego czasu - wy­dawałoby się na zawsze - na rzecz filmu: możliwości kunsztownego po­kazania życia nie od strony syntezy, ale od strony szczegółu, nie z myślą o uogólnieniu ale z myślą o kompromitowainiu, o patologii, o niespodziankach psychiki, jako o co naj­mniej równoprawnym świadectwie prawdy. I ta propozycja artystyczna, znana już naszym dziadkom nie tyle z zakresu wiedzy o człowieku ile z samej formuły, porwała nagle widownię, narzuciła jej milczenie, ode­brała oddech. Po nudach wielkiej klasyki i po groźnej kondensacji filo­zofii i życia w dramaturgii współ­czesnej awangardy - naturalizm Gazzo i iście filmowa ostrość rela­cji scenicznej debiutującego w tea­trze Wajdy okazały się nagle - nie­spodzianką. Oczywiście należy być zawsze ostrożnym przy wyciąganiu wniosków. Ale czy nie jesteśmy tu świadkami narodzin nowej w naszym teatrze, a znanej już scenie amery­kańskiej, antyintelektualnej w istocie ucieczki przed syntezą i konsekwen­cjami współczesnego życia w efektowny i tylko z pozoru groźny mikroświat współczesnego "szarego" człowieka, gdzie zawsze, zamiast escha­tologii i sarkazmu, pojawić się mo­że szansa ocalenia, bodaj pod posta­cią najsilniejszej miłości, która wła­śnie zwycięża?

Mimo sukcesu Wybrzeża - a może właśnie dlatego - Festiwal miał pe­wien błąd - błąd kompozycji. Za­miast racjonalnego szeregowania zjawisk od słabszych do wartościow­szych, obserwowaliśmy raczej linię zstępującą. Zamiast harmonijnego zestawienia wartości - pojawiały się kontrasty. Takim kontrastem po znakomitym "Kapeluszu" była szcze­cińska "inscenizacja" "Beatryks Cenci".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji