Teatr słusznego wyboru (fragm.)
DOSTOJEWSKI
"Zbrodnia i kara" w oryginalnej adaptacjj scenicznej Zygmunta Hübnera (współpraca literacka Zofii Szczygielskiej), inscenizowana przez autora przeróbki, to przede wszystkim konstrukcja. Surowa konstrukcja intelektualna i równie zdyscyplinowana konstrukcja sceniczna, która zadecydowała o sukcesie. O sukcesie niespodziewanym, jako że idea wystawienia "Zbrodni i kary" na scenie przypomina nieco ideę zagrania Koncertu Brandenburskiego na fujarce, i to niezależnie od świetności nazwisk autorów, którzy już kiedyś, dawno, parali się sceniczną transkrypcją Dostojewskiego (Schiller!). Hübner nie przestraszył się jednak zamierzonego barbarzyństwa, naostrzył nóż i zabrał się do krajania. Odpadło więc wszystko, co nie służy sprawie przeprowadzenia Raskolnikowa od drzwi Alony Iwanowny do drzwi Sądu, wszystko co jest żywą, obyczajową i ludzką, tkanką arcydzieła. Została czysta konstrukcja losu bohatera, dyskretnie stylizowana na kraj i epokę ale nie dotknięta bzikiem fotografowania. Pozostała uniwersalna w istocie idea zbrodni i kary rozegrana nie tyle w kategoriach moralności ile konsekwencji i psychologii. Pozostał nienaruszony intelekt Dostojewskiego i jego genialna analiza - ściągnięta przez autora przeróbki do kilkunastu scen zapewniających dyskursywnemu wątkowi kary większą zwięzłość i dramatyczność. Istnieją jednak między adaptacją a książką z pozoru drobne, ale istotne różnice. Raskolnikow Dostojewskiego poddaje się, ponieważ winien jest życie. Raskolnikow Hübnera trafia do drzwi Sądu, ponieważ był za słaby, aby przeprowadzić do końca słuszną w swoim mniemaniu ideę. Sonia Dostojewskiego inspiruje los Rodiona Romanowicza, Sonia Hübnera jest jedynie biernym katalizatorem jego decyzji, albowiem "człowiek musi mieć kogoś do kogo mógłby przyjść". Razumichin Dostojewskiego jest poczciwy i bezgranicznie oddany, Razumichin Hübnera, skutkiem zagęszczenia działań i odrzucenia całego wątku Duni, staje się postacią nieco dwuznaczną.
Pozbawiwszy dramat nawet postaci najbliższych uczuciowym losom Rodiona, pozbawiwszy Raskolnikowa możliwości pośredniej charakterystyki, reżyser i autor adaptacji kształtuje jego sylwetkę zarówno tym co się ostało, jak i tym czego w sztuce - nie ma. Raskolnikow tej inscenizacji jest napięty i zwarty a jego bunt wydaje się w istocie jakże uniwersalnym, więc i współczesnym, wołaniem o jasno określone principia, o sens własnego losu, o możność racjonalnego kształtowania świata. Zagubiona w rzece słów i rozważań książki myśl Raskolnikowa: "człowiek ma wszystko w swoim ręku" zostaje przez Hübnera troskliwie wydobyta. Staje się ideowym i intelektualnym mottem całości. Sam bohater gdańskiej "Zbrodni i kary" w znakomitej realizacji Edmunda Fettinga jest przez cały czas żarliwy i równocześnie chłodny a także bardzo współczesny przez typ swego myślenia i charakter reakcji. Jest jednym z tych, którzy chodząc ulicami naszych miast z najlepszą opinią i tradycjami rodzinnego domu burzą nagle kruchy gmach dobra i zła ponieważ szukają gwałtownie samo-określenia a porządek świata wydaje im się zbyt niedoskonały na to, aby był obowiązujący. Przyczajony, bystry Raskolnikow gdańskiej inscenizacji uniwersalizuje więc całość i narzuca jej zamierzony przez reżysera rygor myśli i uczuć. Sekunduje mu dobrze Tadeusz Gwiazdowski jako jowialny a mimo to nieco sataniczny Porfiry. Porfiry Gwiazdowskiego jest wierny pierwowzorowi postaci bardziej niż Raskolnikow. Bystry i - w istocie - życzliwy zapewnia wewnętrznej dialektyce dramatu należny intelektualny walor. Chwilami przyłącza się do nich Zbigniew Bogdański jako Razumichin tworząc trzeci - i ostatni - aktorski atut przedstawienia, jeśli pominiemy kilka udanych epizodów.
Posiadając zaledwie dwu zadowalających odtwórców czołowych ról Hübner oparł swą inscenizację na surowej konstrukcji scenicznej. Konstruktywizm tego przedstawienia przejawia się więc zarówno w prowadzeniu wątków jak i w stale zmieniającym się, nieco filmowym układzie obrazów, rozgrywanych na ogromnej symultanicznej scenie, z świetnym wyczuciem Dostojewskiego zabudowanej przez Ali Bunscha. Objawia się również w kształtowaniu napięć dramatycznych. Najważniejszym kwestiom akcji towarzyszy z reguły odpowiedni akcent sceniczny podkreślający nastrój i pogłębiający ekspresję. Czasem jest to muzyka lub gra świateł, czasem po prostu stuk krzesła towarzyszący słowom Zamiotowa "Czy to nie jaki Napoleon zabił Alonę?" - symbol zacieśniających się podejrzeń, wyraz zagrożenia. Odrzuciwszy pokusy naturalizmu, operując konstrukcją i symboliką, zagęszczeniem i skrótem Hübner tworzy często ekspresyjne ekwiwalenty klimatów i relacji powieściowych. Nierealny, skąpany w zielonym świetle sen Raskolnikowa, przeżywającego retrospektywnie zabójstwo Alony, czy dopisana scena koszmarnej defilady szeregu postaci celebrujących na poduszkach siekiery stają się organicznymi elementami inscenizacji. Oczywiście ich sens dramatyczny i proporcje wewnątrz dzieła są funkcją naczelnej idei adaptacji, idei zarówno filozoficznego jak i formalnego, uwspółcześnienia dramatu. Bo inscenizator tego przedstawienia i równocześnie autor przeróbki kształtuje ideę swojej realizacji, ideę zbrodni zrodzonej jako wyraz buntu i ideę kary będącej skutkiem słabości dość swobodnie wobec materiału powieściowego, bez szczególnej troski o zachowanie jego nurtów i architektury. Może dlatego jego obraz staje się tak pojemny i tak zrozumiały.
Swoboda formalna prowadzi go od faktografii do syntezy, od tradycjonalizmu do nowoczesności. Stąd też tyle w tej realizacji skrótów, tyle sytuacji pozornie wydumanych, chociaż dobrze oddających klimaty powieści. Stąd dramatyczna acz krótka obecność Raskolnikowa na moście czy zamknięcie wszystkich dróg skłaniającemu się do kapitulacji Rodionowi przez ekspresyjnie wyłaniające się zza węgła postacie prześladowców. Stąd wreszcie Człowiek spod ziemi, ten który przyczajony wśród murów rzuca w twarz Raskolnikowa słowo "zbrodniarz", staje się już metaforycznym wyrazicielem ogólniejszych wartości. Ubrany w czarny tużurek i melonik bliższy jest na pewno doświadczeniom współczesnego teatru intelektualnego w stylu Giraudoux czy nawet Ionesco niż swojemu powieściowemu pierwowzorowi. Dlatego w gdańskiej realizacji dyskretna metoda współczesnego budowania inscenizacji, pełna skrótów i symboli formalnych, ale pieczołowicie wystrzegająca się dziwaczeń, stała się podstawową zasadą kształtowania dramatu, dając w sumie świetną całość zrodzoną z niebezpiecznego i karkołomnego, w zasadzie, zamysłu.