Nowa u Sewruka - rozmowa z Sawą Fałkowską
Spotykamy się dzień po premierze, między porannym a wieczornym przedstawieniem. Zupełnie na świeżo po tym bardzo ważnym dla niej wieczorze. "Czego nie widać" - sztuka Michaela Frayna w reżyserii Jana Tomaszewicza to najnowsza propozycja elbląskiego teatru, 240 premiera w całej jego historii. Dla niej to pierwsza premiera w życiu. Z Sawą Fałkowską rozmawia Marta Karaś z portalu portel.pl.
Premiera w roli już nie tej, która zasiada wśród publiczności, lecz tej, na którą skierowane są wszystkie oczy widzów. Premiera aktorska. Ciągle z "popremierowym" błyskiem w oczach. Bardzo szczęśliwa, bo oto zaczyna się spełniać jej marzenie o aktorstwie.
O tym, skąd trafiła przed elbląską publiczność, o scenicznych autorytetach i planach związanych z aktorstwem opowiada debiutująca na deskach elbląskiego Teatru im. Sewruka Sawa Fałkowska [na zdjęciu w "Czego nie widać"].
Marta Karaś: Nie sposób nie zapytać - jak wrażenia po premierze?
Sawa Fałkowska: Był to dla mnie bardzo wyjątkowy wieczór, długo wyczekiwany i wspaniały. Debiut na deskach prawdziwego teatru, w obsadzie najlepsi aktorzy elbląskiej sceny. I reżyser - Jan Tomaszewicz - wspaniały człowiek, reżyser z prawdziwego zdarzenia.
Znalazłaś się w zespole, który pracuje wspólnie od lat i znakomicie znany jest elbląskim widzom. Nie było obaw przed tym, jak zostaniesz przyjęta?
- Oczywiście, ale bardzo szybko okazały się bezpodstawne. Zostałam przyjęta niezwykle ciepło i życzliwie. Mogłam zawsze liczyć na pomoc i wparcie ze strony ekipy.
Twoja bohaterka - Poppy Norton Taylor - pozostająca w cieniu, raczej popychadło. Racząca widzów szokującą wieścią o ciąży pod koniec drugiego aktu. Dająca się polubić?
- Tak, bardzo lubię Poppy. Jej postać zaskakuje, nikt nie spodziewa się po niej takich rewelacji, przez większość czasu jest zupełnie niezauważona.
Przez dwa lata uczyłaś się aktorskiego kunsztu w Warszawskiej Szkole Filmowej Bogusława Lindy i Macieja Ślesickiego. Wiem, że zanim zdecydowałaś się na naukę tam, ukończyłaś studia na gdańskiej AWF. Skąd decyzja o aktorstwie i dlaczego nie wcześniej?
- Chyba po prostu brakowało mi odwagi, aby pójść w tym kierunku wcześniej. Aktorstwo zawsze bardzo mnie pociągało. Z czasem na szczęście ten aktorski pociąg wygrał.
Uchylisz rąbka tajemnicy na temat dalszych planów zawodowych?
- W takim zawodzie jak ten trudno mówić o jakichkolwiek planach. Ktoś powiedział kiedyś: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to zaplanuj sobie życie". Myślę, że dokładnie tak to wygląda. Tym bardziej, jeśli chodzi o aktorstwo. Jednego dnia zasypywany jesteś propozycjami, innym razem miesiącami telefon milczy. Wiem jedno - chcę grać, grać i jeszcze raz grać.
Ale czy nie przeraża Cię taka właśnie niepewność? Fakt, że mnóstwo uzdolnionych młodych ludzi próbuje swoich sił w aktorstwie, walczy o to, aby się przebić, zaistnieć, często zupełnie bez sukcesów?
- Zdaję sobie sprawę, że mam ogromne szczęście, które właściwie samo do mnie przychodzi. Nie ukrywam jednak, że potrzebna jest w tym wszystkim ciężka praca. Są osoby ogromnie utalentowane, ale pozostające niezauważone. Tym bardziej cieszę się, że dostałam swoją szansę.
Film i teatr - jak myślisz, która z tych dwóch sztuk będzie Ci bliższa?
- Priorytetem będzie dla mnie zawsze gra w teatrze, który jest moją miłością od pierwszego postawienia nogi na deskach sceny. Bezcenny jest bezpośredni kontakt z widzem i energia, jaką z tego czerpię. Kurtyna podnosi się i musisz dać z siebie wszystko. Nie zdublujesz sceny, jak podczas kręcenia filmu.
Chyba nie sposób ich nie mieć - jakie są Twoje sceniczne, aktorskie autorytety?
- Na pewno Krystyna Janda, moim zdaniem, najbardziej charyzmatyczna z polskich aktorek. Zawsze, gdy mam możliwość, oglądam ją na deskach Teatru Polonia w Warszawie. Nikt tak nie potrafi przykuwać uwagi, wzbudzić takiego zachwytu. Z aktorów zagranicznych uwielbiam Meryl Streep, Marlona Brando, Ala Pacino.
Czy jest aktorska kreacja, o której marzysz szczególnie? Jakiś typ bohaterki?
- Myślę, że każda kreacja jest dla mnie wyzwaniem i szansą na zawodowy rozwój. Im więcej różnych postaci do kreowania, tym większa szansa na rozwój i sprawdzenie się.
Czy elbląska publiczność może liczyć na to, że zobaczy Cię ponownie u Sewruka?
- Mam nadzieję, że tak!