Artykuły

Ubu, czyli człowiek rezydujący na łóżku

"Ubu, słowem Polacy" w reż. Laco Adamika w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Katowicki Ubu nie jest rechotliwie śmieszny i to pierwsza zaleta inscenizacji Laco Adamika. Alfred Jarry, choć głosił, że jego młodzieńczy dramat jest kpiną z europejskich tradycji literackich i scenicznych, to przecież stworzył postać bardziej żałosną niż bezmyślnie zabawną.

Laco Adamik zrealizował spektakl "Ubu, słowem Polacy" w nowym przekładzie Jana Polewki, któremu należy się połowa sukcesu. To staranna i błyskotliwa gra słów, której dobrze się słucha. Nowy przekład zachowuje równowagę między ideą autora, buntowniczo parodiującego Szekspira a bliskim nam językiem kolokwialnym. W idealnej symbiozie pozostają padające ze sceny cytaty z mistrza Williama ("dobranoc książę"), zapożyczenia z Witkacego ("zafajdany") po współczesne hasła-klucze ("światełko w tunelu"), choć aktualizacja nie jest w najmniejszym stopniu nachalna. W świecie wieloznacznych słów Polewki reżyser buduje kolejne piętro teatralnej umowności. Przez cały spektakl Ubu w interpretacji Adama Baumannna rezyduje na łóżku. Od pierwszej sceny kojarzyć się może zatem zarówno z Bohaterem "Kartoteki" Tadeusza Różewicza, co i "Lęków porannych" Grochowiaka; tym bardziej, że wokół łóżka walają się dziesiątki butelek po wódce. Wizja monarchistycznej potęgi na glinianych nogach może być więc snem pijaka, ale także projekcją podświadomości człowieka umęczonego złymi wspomnieniami i walką z samym sobą. Może być wreszcie i teatralną baśnią, w której Ubu naprawdę zdobywa władzę, a potem traci kontakt z rzeczywistością.

Spektakl Teatru Śląskiego jednym nie jest na pewno - dosłowną aluzją do współczesnej Polski, choć skojarzenia są oczywiste. I ten szeroki margines interpretacji uważam za kolejny plus dla przedstawienia. Trzecia równorzędna pochwała będzie za aktorstwo, przede wszystkim dla Adama Baumanna. Ubu bardziej jest w tej inscenizacji pędzącym ku samozagładzie człowiekiem niż kukłą, symbolizującą wynaturzenia władzy. Baumannowi fantastycznie partneruje Barbara Lubos-Święs w roli Ubichy (właśnie tak, w nawiązaniu do Rzepichy). To postać łącząca cechy lady Mackbet z krzykliwą gospodynią pijackiej meliny, bardziej od Ubu bezwzględna i pazerna. Za nimi kłębi się kolorowy, wrzaskliwy tłum, przywołany ze wszystkich europejskich rewolucji czasów nowożytnych. Niektórych widzów inscenizacja rozczarowała jako zbyt mało śmieszna. Wielu innych, w tym mnie, zaskoczyła i zaintrygowana oryginalnością. Nie ma lepszej rekomendacji, jak opinia, że zachęca do refleksji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji