Artykuły

Bajkowy sen Klary

"Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgio Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Miłośnik baletowej klasyki wyjdzie z tego przedstawienia mocno zawiedziony. Jednak nie można odmówić choreografowi umiejętności łączenia tańca klasycznego z elementami i formą tańca współczesnego oraz charakterystycznego. Spektakl dostosowany jest do dziecięcej wyobraźni, bez cienia agresji, z wielką fantazją i radością.

"Dziadek do orzechów" jest niemal w zupełności pozbawiony fabuły, a swoje powodzenie od ponad 130 lat zawdzięcza wspaniałej muzyce Piotra Czajkowskiego, przepychowi inscenizacji, kunsztowi scenografów, wyobraźni choreografów i autorów kostiumów. No i - a może jednak przede wszystkim - tancerzy. W Łodzi mamy wszystkiego po trochu, ale najbardziej sprawdziła się wyobraźnia scenografa, który stworzył piękną, lekką dekorację i fantazyjne kostiumy. Pierwszy akt utrzymany jest w kolorze ostrej czerwieni, drugi srebrzystej bieli, na tle której świetnie prezentowały się kolorowe kostiumy. Najmniej tańca klasycznego mamy w pierwszym akcie, gdzie możemy podziwiać gości zebranych w wigilijny wieczór w salonie rodziców Klary i Fritza. Stos prezentów i dzieci, które tłumnie wypełniają niemal całą przestrzeń, nadają ton i żywiołowość temu, co dzieje się na scenie. Najważniejszą postacią świątecznego przyjęcia staje się spóźniony Drosselmeyer, ojciec chrzestny Klary. To od niego Klara otrzymuje tytułowego dziadka do orzechów, który ożyje w jej śnie. W tej scenie króluje współczesny ruch i taniec charakterystyczny.

Tańce narodowe w drugim akcie zostały zmienione na właściwe prezentowanemu krajowi scenki rodzajowe rysowane przez choreografa z dużym poczuciem humoru. Jednym ukłonem w stronę klasyki był walc kwiatów i finałowe Grand pas de deux. Niestety, walc bezlitośnie obnażył braki techniczne łódzkich tancerek, którym taniec na puentach sprawia niemałe trudności, podobnie jak równość wykonywania tanecznych pas. Podobnie było w finale, gdzie taniec Eriny Nishitama i Piotra Ratajewskiego daleki był od doskonałości. W pewnym momencie niewiele brakowało, by tancerz upuścił tancerkę. Świetnie sprawdził się udział dzieci w tym balecie. Nikt tak dobrze nie wykreowałby najmniejszych bohaterów widowiska, myszek i ołowianych żołnierzyków, płatków śniegu, urokliwych aniołków, jak uczniowie łódzkiej Szkoły Baletowej im. F. Parnela. Dzięki nim to przedstawienie ma wdzięk i świeżość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji