Artykuły

"Mistrz" Bronisława Wildsteina

Od dziś w księgarniach powieść inspirowana życiem i twórczością Jerzego Grotowskiego. Fikcja w zastępstwie nienapisanej biografii.

Postać Grotowskiego [na zdjęciu] i jego rola w kulturze XX wieku wciąż rodzą więcej pytań niż odpowiedzi. Chociaż od śmierci wielkiego antropologa teatru i filozofa minęło pięć lat, nie powstała dotąd książka biograficzna, która konfrontowałaby prawdę i mit o jego ponadpółwiecznej działalności. Wciąż zagadką pozostaje religijny aspekt pracy Grotowskiego, zwłaszcza w ostatnim okresie, kiedy w Pontederze - małej wiosce w Toskanii - badał pieśni afrokaraibskie i tworzył własne rytuały. Tę lukę próbuje wypełnić literatura, której nie wiążą naukowe wymogi ani narzucone przez samego reżysera ograniczenia w dostępie do jego wypowiedzi i pism. Na rynku ukazuje się właśnie powieść Bronisława Wildsteina "Mistrz". Autor zmienił nazwiska, nazwy miast i zespołów teatralnych, jednak aluzje do Grotowskiego i jego teatru są aż nazbyt czytelne.

Powieściowy Grotowski nazywa się Maciej Szymonowicz i w roku 1992, kiedy rozgrywa się akcja, mieszka od lat za granicą. Charyzmatyczny reżyser, twórca eksperymentalnego Instytutu pojawia się we wspomnieniach dawnych współpracowników i wyznawców, z którymi rozmawia w kraju francuski dziennikarz Paul Tarois. Niegdyś związany z Instytutem Szymonowicza obecnie przygotowuje film o artyście na zlecenie amerykańskiego producenta telewizyjnego, który chce zaspokoić głód duchowego autorytetu u zachodniej publiczności: "To właśnie teraz odnaleźć należy tego zapomnianego proroka. Teraz, kiedy upadł komunizm. (...) To bohater na nasze czasy. Wyciągniemy go gdzieś z tych słowiańskich lasów, z postkomunistycznego chaosu wyłoni się prorok, jeden z tych, którzy przyniosą nam sacrum. Sprowadzą Boga na wyjałowioną ziemię, dla rzesz czekających i gotowych zapłacić każdą cenę. A my będziemy jego kapłanami. To w naszych szklanych świątyniach odprawiał będzie swoje msze".

Drugim bohaterem jest Piotr Rybak, na początku lat 80. uczestnik stażów teatralnych u Szymonowicza, później działacz opozycji. Rybak również szuka tropów Mistrza w powieściowym Uznaniu, przypominającym Wrocław, siedzibę Laboratorium Grotowskiego. Dla obu kontakt z Szymonowiczem okazał się najważniejszym doświadczeniem życia, do którego nieustannie powracają. Doświadczeniem niemal religijnym. Nie przypadkiem noszą ewangeliczne imiona Piotr i Paweł.

Mistrz i uczniowie

Książka Wildsteina nie jest pierwszą próbą literackiej analizy zjawiska, jakim był Grotowski ze swym teatrem, ale pierwszą, która uwzględnia kontekst społeczny i polityczny. Autor - pisarz i publicysta związany z "Rzeczpospolitą" - rzucił historię Mistrza i jego wyznawców na tło ideowych przemian w Polsce ostatniego półwiecza, od Odwilży po obalenie komunizmu. Na przykładzie Francuza, uczestnika rewolty studenckiej z 1968 roku i Polaka z pokolenia "Solidarności" pokazał losy ludzi, którzy wyrośli z kontrkultury lat 70. i dzisiaj próbują odnaleźć utracony sens w sztuce.

Konkluzja książki jest przygnębiająca: niegdysiejsi mistycy i kontestatorzy zajmują się biznesem i polityką. "Chociaż może zmieniliśmy świat, to on zmienił nas jeszcze bardziej" - mówi jedna z bohaterek, dawna aktorka Szymonowicza. Przemiana dla niektórych okazuje się tragiczna: Rybak, który porzucił teatr dla kariery politycznej, zostaje zamieszany w mafijne porachunki i ginie.

W tym kontekście postać Mistrza głoszącego odnowę duchową człowieka poprzez sztukę wydaje się ostatnią deską ratunku. Wildstein pokazuje wielki paradoks polskich przemian: w PRL-u, w warunkach cenzury politycznej i braku wolności kwitły poszukiwania duchowe i eksperyment artystyczny. Kapitalizm przyniósł wolność polityczną, ale ograniczył artystyczną, spychając eksperyment na margines. "Mistrz" jest książką o kryzysie polskiej duchowości, której akcje spadły na wolnym rynku. Nielicznym wyznawcom pozostaje czekać na "drugie przyjście" Mesjasza, który gdzieś w stepie pracuje ponoć nad nowym kształtem człowieka. Problem w tym, czy będą jeszcze w stanie podjąć jego naukę.

Fikcja zamiast prawdy

Wildstein dołożył starań, aby opowieść o Szymonowiczu i jego teatrze była całkowicie fikcyjna, sfałszował nawet życiorys wielkiego inscenizatora Konrada Swinarskiego, tutaj przedstawionego jako ofiara politycznej cenzury i alkoholowego nałogu. Nie da się jednak ukryć, że za literacką fikcją stoi rzetelna wiedza o Grotowskim i jego epoce.

Pisarz pokazuje wszystkie sprzeczności biografii Mistrza, kontestatora z partyjną legitymacją, buddyjskiego rewolucjonisty, mistyka, który szukał Boga w laboratorium. Dotyka kontrowersyjnych wątków z biografii reżysera jak jego młodzieńcza fascynacja socjalizmem, uwikłanie w polityczne układy czy infiltracja zespołu przez SB (jeden z konfidentów zostaje najbardziej zagorzałym wyznawcą Mistrza). Pisze otwarcie o makiawelizmie Szymonowicza, który podobnie jak Grotowski zapisał swój zespół do partii komunistycznej, aby uchronić go przed rozwiązaniem.

Powstaje pytanie, dlaczego Wildstein nie napisał fabularyzowanej biografii Grotowskiego, bez bawienia się w fikcyjne życiorysy i nazwiska? Przecież z jego wiedzą i talentem byłaby to pasjonująca książka o twórcy Teatru Laboratorium, jakiej dotąd nie napisano! Czyżby obawiał się reakcji grotowszczyków, którzy każdą próbę nieortodoksyjnego spojrzenia na Mistrza piętnują jako odstępstwo od prawdy i szerzenie "czarnej legendy" Grotowskiego?

Pasja publicysty

Niestety, "Mistrza" nie czyta się z zapartym tchem. Konstrukcja oparta na wspomnieniach i retrospekcji jest nużąca w lekturze, zwłaszcza że wiele opowieści o Mistrzu powtarza się. Jak refren powraca sprawa tragicznej śmierci aktorów Szymonowicza, którą opowiada niemal każdy bohater. Powtórzona dziesiątki razy, nie tworzy napięcia.

Wildsteina ponosi niekiedy pasja publicysty, chwilami ma się wrażenie, że autor chce zbyt wiele włożyć w ramy powieści, jest tu i polemika z III Rzeczpospolitą, i szyderstwo z lewicowych intelektualistów z Zachodu zagubionych po upadku komunizmu, i podsumowanie polskiego przełomu, i polityczne rozliczenia na prawicy, i lustracja, i uwłaszczenie nomenklatury. To niepotrzebnie obciąża historię.

Dziennikarska książka o Grotowskim mogłaby stać się znakomitym dopełnieniem naukowych opracowań i przywrócić tego twórcę powszechnej świadomości, z której znikł po 1989 roku. Fikcyjna powieść jest jeszcze jedną próbą mitologizacji Grotowskiego. Zamiast pomagać w dotarciu do prawdy, zaciera ją. A przecież nie o to chodzi.

Grotowski w literaturze i filmie - Józef Łoziński "Pantokrator", 1979

Powieściowy pamflet na Laboratorium i jego twórców. Grotowski (występujący pod pseudonimem Pantokrator) to szalbierz, który manipuluje swoimi wyznawcami. Jego teatr pisarz przedstawił jako sektę, której członkowie zwracają się do siebie per "bracie", "siostro". Ich ćwiczenia mają charakter zbiorowego obłędu z seksualnym podtekstem.

Ideologię grupy wyjaśnia aktor o przezwisku Ciemny (wzorowany na Ryszardzie Cieślaku, odtwórcy roli Ciemnego w słynnym przedstawieniu "Apocalypsis cum figuris" z 1968 roku): "Świat chce być oszukiwany, więc go oszukujemy. Popatrz na te tłumy, które nas otaczają. Czego żądają, czego pragną? Przecież nie spektakli (co za hańbiące określenie), które imitują chudą rzeczywistość (...), ale moralnego zdrowia i duchowej czystości."

Twórcy teatru nie są ani moralni, ani czyści. Manipulują wyznawcami, chleją wódę, zadają się z bandytami. Przypominają postaci z Dostojewskiego, Ciemny niczym Stawrogin popycha jednego z wyznawców do samobójstwa, inny członek grupy morduje kalekę. Idea odnowy duchowej człowieka, która przyświecała działalności Laboratorium, została wyśmiana i zbrukana.

Jerzy Łukosz "Świetlistość", 2000 (w tomie "Śmierć puszczyka i inne utwory")

Sztuka wrocławskiego dramatopisarza napisana po śmierci Grotowskiego w 1999 roku. Łukosz przedstawił twórcę Laboratorium jako niezrozumianego artystę, który stał się prorokiem mimo woli. Reżyser Piotr Wawrzyniec, twórca Kulteatru obecnie rozpędzonego przez policję jako niebezpieczna sekta, u kresu życia pisze testament, w którym spowiada się ze swojej klęski: "Przekroczyłem o jedną granicę za dużo. Chciałem być mistrzem, zostałem Bogiem. Zastępcą Boga. (...) Dawałem z siebie wszystko. Ale oni nie potrzebowali nauk. Potrzebowali pana. Żeby móc przede mną padać plackiem. Zamiast się uczyć, czcili. Ja do nich ze sztuką, a oni chcieli haju (...). Jakby w tych ludziach kiedyś bomba wybuchła i krater został. Do tego krateru można im wlać każde szambo".

Wersję Wawry dramatopisarz zderza z relacją jednego z aktorów, który odszedł z grupy: "Mówiłeś, że przywracasz sens. I myśmy wierzyli. Tylko żadne z nas nie dowiedziało się, co to za sens".

Andre Gregory "Mój obiad z Andre", 1981

Sztuka, na której oparty był późniejszy film w reż. Luisa Malle. Amerykański reżyser teatralny Andre Gregory gra w filmie samego siebie i opowiada o swoich poszukiwaniach duchowych w różnych zakątkach świata, m.in. w Polsce, gdzie uczestniczył w parateatralnych działaniach Grotowskiego. Wspomina teatralne rytuały w świetle księżyca i nadludzkie możliwości reżysera (wkładał podobno dłonie w ognisko).

Bronisław Wildstein "Mistrz", Świat Książki, Warszawa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji