Opera ekonomiczna
"Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Natalia Musiał w Polsce Gazecie Opolskiej.
"Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" to najnowszy spektakl, który możemy obejrzeć w Teatrze im. Jana Kochanowskiego.
Sztukę napisał specjalnie dla naszego teatru Paweł Demirski, a wyreżyserowała Monika Strzępka. Inspiracją dla tekstu Demirskiego były "Opera żebracza" Johna Gaya i "Opera za trzy grosze" Bertolta Brechta.
Scenografia przedstawienia jest trochę szokująca - wielkoformatowe zdjęcia głodnych dzieci z Afryki. Ale już po krótkim czasie nasza wrażliwość tępieje i - zajęci wydarzeniami na scenie - już nie zwracamy uwagi na zdjęcia. Tak jak w rzeczywistości, bo przecież te dzieci są daleko od nas. Możemy spać spokojnie.
Trudno opowiedzieć w kilku słowach o czym jest najnowsza sztuka Demirskiego. Autor porusza w niej wiele aktualnych spraw, współczesnych bolączek naszej rzeczywistości. Robi to w sposób prześmiewczy, oglądamy farsę, która wzbudza śmiech, ale czasami jest to smutny śmiech.
Najprościej byłoby napisać, że sztuka jest o zamożnej rodzinie, która zajmuje się pomaganiem innym. Pan Peachum prowadzi działalność charytatywną, jego żona zajmuje się ogromnym domem, a córka Poli pomaga słabszym, biednym i pokrzywdzonym.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby no właśnie, to gdyby jest tu bardzo ważne. Bo pan Peachum zbija dużą kasę na dobroczynności i cały czas zastanawia się jak wzruszyć darczyńców.
Jego żona też jest bardzo wrażliwa. Tak wrażliwa, że aż musiała zwolnić pokojówkę z Ukrainy, bo nie mogła znieść jej smutnego widoku. Pokojówka ze swojej malutkiej pensji jeszcze odkładała trochę pieniędzy i wysyłała je choremu mężowi, a to się nie mieściło w głowie jej pracodawczyni.
A córka? Odczuwa tak wielką potrzebę pomagania innym, że jest gotowa kogoś nawet skrzywdzić, by móc mu potem pomagać. Jedna scena utkwiła mi zwłaszcza w pamięci: Poli karmiąca mlekiem w proszku dzieci z plakatu. Było to bardzo sugestywne i smutne.
I jeszcze pojawia się kwestia podatków. Na co idą nasze pieniądze? I czego oczekuje widz w teatrze? Krzyczy, że chce obejrzeć coś nowego, coś czego jeszcze nie widział. Chce by teatr go zaskoczył - bo zapłacił za bilet. Czy teatr w związku z tym ma iść naprzeciw widza i spełniać jego oczekiwania?
Na scenie widzimy ludzi, którzy mogliby mieszkać koło nas. Tym samym i język jest współczesny, taki jak słyszymy na co dzień na ulicy.
I dzięki temu poruszane na scenie problemy stają się nam bliższe. Wszystko jest okraszone krótkimi ariami operowymi, a żeby zrozumieć o czym śpiewają aktorzy - wyświetla nam się tekst piosenek.
Przedstawienie trwa 150 minut, ale w ogóle tego nie odczuwamy. Wydaje się, że wychodzimy zaraz po przyjściu do teatru.